czwartek, 31 maja 2012

Buu....

No i Stokrocia ma zapalenie ucha i zapalenie oskrzeli..... po prostu pięknie...

Były plany a jest dołek....

Na dziś miałam ambitny plan: rano odwożę Stokrocie do żłobka, lecę do pracy, do południa robię 30 telefonów czyli dużo więcej niż powinnam, później adresuje zaległe dokumenty do sądu, później piszę 30 pism do tych telefonów, czyli generalnie gnam jak burza.... tjaaa


O czwartej nad ranem obudziłam się obok Stokroci, znaczy ona była obok mnie a nie odwrotnie, jeszcze aż tak nie chudłam, żeby się do jej łóżeczka zmieścić, ale za Chiny nie pamiętam jak ona się znalazła w moim łóżku, no bo sama przecież nie przeszła, tak? ale ja nie pamiętam żebym ją przenosiła, widocznie w nocy płakała a ja z zamkniętymi oczami wzięłam ja do siebie, bo wtedy się wtula i zasypia, no ale do rzeczy, więc nad ranem kiedy sie obudziałam Stokrocia leżała obok cała rozpalona. Od kilku dni ma katar i kaszel, byłyśmy u lekarza ale w płuckach i oskrzelach wszystko było ok, a tu dziś rano 38 stopni....
Dałam Ibufen, gorączka spadła, po południou idziemy do doktora.
Ale co za tym idzie plany sie troche pozmieniały: Małej do żzłobka w takim stanie nie oddam przecież, a do pracy musiałam pójść.... Jakos sobie poradziłysmy, trzy godziny byłyśmy w pracy razem, później odwiozłam ją pod opiekę K.
Ale to nie wszystko. Plany planami, jak coś idzie nie tak to plan zawsze można zmienić, ale jak mając 50 zł w portfelu kupić dziecku i mleko i pampersy? i za żłobek zapłacić do końca miesiąca? już nie mówię o tym że mnie też coś bierze, ledwo mówię i czuje sie fatalnie, przydałby sie chociaż Rutinoscorbin? telefonów z banku, że zalegam z czescią raty już nawet nie odbieram- trudnio co bedzie to bedzie, jeść nie musze i tak mam nadwagę wiec może to jednak jakiś plus?;)  a i jeszcze trzeba czegoś do baku nalać - jak myślicie może na wodę pojedzie, chociaż ten jeden raz?
A wypłata (pierwsza) dopiero w przyszłym tygodniu....
A moje pieniądze leżą w ZUSie......

wtorek, 29 maja 2012

O Dniu Matki raz jeszcze...

No i wczoraj spotkala mnie niezwykła niespodzianka....
Dostałam Laurke od Córci, wiadomo że jej rączki laurki nie wykonały, ale za to Stokrocia swoje zabki na niej odbiła  bo Mała oczywiscie musiała spróbowac czy to jadalne;)

Wzruszyłam sie strasznie, kiedy pojechalam po Małą do żłobka i nie spodziewajac się niczego zostałam zakoczona takim prezentem:




Płakalam chyba pół drogi do domu.... ze szcześcia oczywiście płakałam, a Stokroci buzia sie nie zamykała i powtarzala ciągle zdejmując przy tym buciki: dadadada...

poniedziałek, 28 maja 2012

O Dniu Mamy, ząbku i urodzinach...

Już w tamtym roku kopniaczki w brzuszku mówiły mi, że bedę Mama, ale ciągle tak trudno było w to uwierzyć. W tym roku było zupełnie inaczej, teraz czuje sie taką prawdziwa Mamą a moja córeczka jest całym moim światem;)
Miałam taką cichą nadzieję, ze moze w żłobku pomogą dzieciom nawet tym najmniejszym zrobić jakiś kawałek laurki, może jakąś łapkę odrysują w serduszku albo coś, niestety złudne były moje nadzieje, gdyś tylko wieksze dzieci robiły dla swoich mam upominki, ale i tak Storkrocia chyba w jakis nadzwyczajny sposób wyczuła że jest to dla nas obu wyjątkowy dzień.
W sobotę wstała bardzo wcześnie i poranek zaczeła od przecudownego uśmiechu i przytulania sie do mnie.
Przytulałyśmy się cały ranek,a  później mama musiała pojechać na uczelnię;(
Po powrocie z Wawy pojechaliśmy do moich rodziców, bo przecież o mojej mamie też nie mogłam zapomnieć;)
A później dostałam bukiecik róż ze słowami, że to Stokrocia prosiła aby mamie takie podarować....



I śpiewałyśmy sobie wieczorem, znaczy ja śpiewałam a Storkocia zanosiła sie śmiechem ( Nie wiem czy z tym moim śpiewaniem było aż tak źle? Czy może słowa piosenki rozumiała? A może po prostu jej sie podobało?) a spiewałyśmy "Kochana mamo gdy bedę duży..." ;)

Do słownika Stokroci trafiły też nowe słówka: dada, tada, czasem nawet tata ale "mama" ciągle brak:(
Mamy też kolejny, czyli czwarty ząbek;)

W sobote tez miałam urodziny swojej chrześnicy i po raz koleny ciesze sie ze trafiłam z prezentem,  choć prezent moze taki bardziej dla chłopców? ale  Mloda była zachwycona;)
A pierwsze słowa Młodej jak zobaczyła prezet: Ciociu, on jest za duży;)
Stokroci jak widać też się podoba...


A uprzedzając pytania co do zdjęcia: katastrofy nie było;)

piątek, 25 maja 2012

Dalszy ciąg testowania...

Oj jakie ja mam zaległosci tym blogu....
Ale po trochu spróbuję sie z tego wykopać.
Na początek będą dalsze testy produktów sprezentowanym nam od firmy MAM
Dziś będzie o Szczoteczce Training Brush i First Brush.




Szczoteczka wygląda dokladnie tak jak na zdjeciach na stronie MAM, moje zdjecia zupełnie tego nie oddają dlatego zamieszczam również zdjecie zczoteczki ze strony producenta.



Ma bardzo miękkie, delikatne włoski. Pierwsze użycie czoteczki przekonało mnie ze Stokrocia tez tak uważa;)  Podobalo jej sie smyranie po maleńkich ząbkach i  widać ze było to dla niej przyjemne uczucie.
Chętnie otwiera buziaka na widok szczoteczki, tyle tylko ze chwile później próbuje ją gryźć.
Jeszcze za wczesnie aby sama trzymała szczoteczke, ale jak widać poniżej próby samodzielnego mycia ząbków ( czytaj: zjedzenia szczoteczki) są.


Ogólnie szczoteczka duży plus: i za jakość i wykonanie, i za wygodę używania ( pomysł z przedłużoną "rączką" szczoteczki super). Bardzo dobry produkt.



środa, 23 maja 2012

...

Chcialam Wam pokazać jak Stokrocia siłuje  na swoich małych nóżkach.
Wspina się ciągle na wszystko co ma pod reką ale ten misiek jest jej ulubionym "podpieraczem", choć taki trochę mało stabilny.
I proszę nie komentować koloru biegunów na jakich misiek się kołysze- Małej sie podoba, a ja nie wybrzydzam, bo go dostałam;)
I tak, wiem, ze nad dżwiękiem muszę popracować, ale nie wiecie ile mnie kosztowało umieszczenie tego filmiku;)
Następnym razem będzie lepiej, obiecuję;)

Dziekuję BAJKO;)

wtorek, 22 maja 2012

@#$%@% ZUS @#%$@56

Dziś Stokrotka próbowała walczyć o swoje w sądzie.
Brak słów.
Opiszę jak jednak znajdę jakieś odpowiednie na tę okoliczność słowa...

poniedziałek, 21 maja 2012

Siedem miesięcy za nami....

Dziś pamiętnikowo bo Stokrocia skończyła właśnie 7 miesiąc, i (widocznie z tej właśnie okazji ) powitaliśmy ząbka nr trzy;) Ale żeby nie było tak całkiem normalne to nie jest to górna jedynka, a górna prawa dwójka;) Lewa też lada dzień sie przebije bo jest juz tylko tylko.
Dwa dni przed miesiecznicą pojawiły sie pierwsze sylaby: "ababababa".
No cóż czekalam na "mama" ale "baba" też mnie niesamowicie wzruszyło.
I jeszcze największa rewelacja weekendu:
Pakuję wczoraj wieczorem torbe do wyjazdu, bo jak zwykle weekend spędzałyśmy u rodziców, Stokrocia bawiła sie sama w łózeczku i nagle zapadła taka cisza, a wiadomo ze jak dziecko milknie znaczy coś pewnie kombinuje;) patrzę wiec do łóżeczka a tam Stokrocia STOI! sama, na własnych malych nóżkach trzymając sie łózeczka.
No dumna jestem jak paw;)

środa, 16 maja 2012

Kto się nie umie obrażać? palec pod budkę!

Czy Wy też mieliście w dzieciństwie taką wyliczankę:
Kto coś tam robi *(bawi sie w chowanego, berka, idzie na ciastko itp wybrać właściwe*)palec pod budkę, bo za minutkę zamykam budkę.... ?
Ciekawe jakie dzieci teraz mają wyliczanki, bo nie sądzę żeby to aż tyle lat przetrwało....



Kiedy byłam kilku letnią dziewczynką bardzo przyjaźniłam się z moją kuzynką, bardziej nawet niż z siostrą rodzoną, ba z siostrą to my się tak napierniczałyśmy, że hej, nie gorzej niż niejedni chłopcy w naszym wieku.
Ale do kuzynki wróćmy.
Przyjaźniłyśmy się bardzo, przychodziły nam do głowy różne dziwne rzeczy które oczywiście razem wprowadzałyśmy w życie od robienia "balu przebierańców", szyciu sobie samemu ubrań ( oczywiście czesto nie przeżywały pierwszego założenia na siebie, niestety)  aż do wydawania "gazetki rodzinnej";) Kiedy się nie widziałyśmy a moi rodzice pojechali do niej albo jej rodzice byli u nas to pisałyśmy sobie listy, czasem również używając pisma obrazkowego;)
Czasem też zdradzałyśmy sobie sekrety oczywiście wagi niemal państwowej i obarczone klauzulą: Ściśle tajne!
Co groziło za zdradzenie tajemnicy?
Otóż w takim wypadku konieczne było obrażenie się.
Tak tak, to był bardzo częsty temat naszych listów: Czy Ty się na mnie obraziłaś?
A dlaczego się obraziłaś? Nie jestem na Ciebie obrażona. To chyba najczęściej używane zdania w naszej korespondencji. A na obrażenie się było łatwo zasłużyć bo przecież tajemnice, które sobie przekazywałyśmy zazwyczaj były wszystkim wokół wiadome i to bez wymogu sekretu więc wystarczyło jedno zdanie żeby podejrzewać drugą stronę o wypaplanie poufnych informacji...

W życiu dorosłym nigdy się nie obrażałam, owszem czasem gdy ktoś mnie czymś zrani, powie mi coś przykrego, albo nawet zdradzi wiadomość powierzoną mu w sekrecie nie obrażam się, ba nawet nie potrafię sobie wytłumaczyć co takie obrażanie się miało by znaczyć w praktyce? Nie odzywanie się do kogoś? Nie wiem.
Nie potrafię tak, że do kogoś się nie odzywam, ale nie jestem też na tyle otwarta żeby powiedzieć mu to od razu wprost, zazwyczaj przemilczam sprawę, układam sobie wszytko w głowie, rozmieniam na drobne i analizuję , staram się zrozumieć, czasem wracam do tego i wyjaśniam z tą osobą ale chyba częściej przechodzę nad tym do porządku dziennego...
A co z tą przyjaciółką?
Wydawało mi się ze przyjaźń przetrwała przez te lata, wiadomo były lepsze i gorsze okresy. Jakiś czas temu przyjaciółka niestety wydała powierzony jej sekret co narobiło mi trochę przykrych chwil.
Ale czy to przekreśla przyjaźń?
Nie potrafię się na nią obrazić.
Chyba na nikogo nie potrafię.


poniedziałek, 14 maja 2012

O wszystkim i o niczym, wygadać się musiałam....

Weekend minął szybko. Pogoda niestety popsuła troche plany bo zamierzałam trochę pogrzebać w ogródku ale było zimno i padało. Tydzień temu wsiana maciejka jest już ze dwa centymetry nad ziemią ale pozostala częsć ogródka pozostała na razie pozostaje w oczekiwaniu na nastepny weekend ze sprzyjajacą pogodą.
Stokrocia zaczęła wspinać sie na kolankach do góry, odkryła ze szczebelki łóżeczka mogą jej się do tego przydać. Po tygodniu w złobku zdecydowanie chętniej bawi sie sama w lóżeczku i chętnie się przytula ze spaniem mamy tylko mały problem i żadne ze znanych mi sposobów nie skutkują, ale tragedii nie ma po prostu zasypianie trwa kilka minut.

W pracy urwanie głowy, dużo nowych rzeczy, nowych zadań ale generalnie bardzo pozytywnie, jeszcze za wcześnie aby pisać cos więcej. No i ciekawe co ZUS na to ze wróciłam, pewnie się cieszy że składki wpływają, za trochę wiecej niż tydzień spotykam sie z ZUSem w sądzie.... Szkoda ze na przyklad teraz im do głowy nie przyjdzie, zeby sprawdzic czy faktycznie pracuję, czy jestem potrzebna, czy wróciłam i czy aby za dużo nie zarabiam- no skoro o to wszytko się czepia to przecież nic nie stoi na przeszkodzie aby to sprawdzic, tylko komu by się chciało. A jak już jesteśmy przy sprawach z ZUSem to udalo mi się skontaktowac w końcu z kancelarią, ktora mnie w sądzie bedzie reprezentowała. Żeby nie było z kancelarią nie z mecenasem, ten dla mnie ciągle czasu nie ma. I ciągle spełnił moje oczekiwania tylko połowicznie i wierzcie mi ja naprawde nie chę dużo, chcę tylko aby pzresłał mi pismo procesowe, czyli dokument ktory złożył w sądzie w moim imieniu... czy to aż tak wiele? Zobaczymy, mam nadzieję, ze jednak sprawa pójdzie po mojej myśli, choć czytajac wyroki sadów w podobnych sprawach można mieć poważne wątpliwości. to mało pocieszajace ale nie jestem w swojej sprawie osamotniona, podobnych trafia do sądu setki i niestety w wielu sąd orzeka na korzysć ZUS.

Były mąż... no cóż, ten koszmar ciągnie sie za mną i końca niestety nie widać.
Ani pieniedzy które jest mi ciągle winien też nie widać. To, co mi spłaca ( po comiesiecznym telefonicznym upomnieniu się) nie wystarcza nawet na pokrycie odsetek, które sąd mu naliczył. Ech jak ja bym sie chciała od niego uwolnić, ale przecież nie moge mu tego darować prawda?
On płacze mi do słuchawki, ze nie ma pieniędzy, że on sam pracuje, a utrzymanie rodziny wymaga jednak  wydatków, ale przecież ja też mam rodzinę, też mam male dziecko i muszę myśleć o sobie i o niej.
Tyle ze on mieszka u swojej powiedzmy dziewczyny, u jej rodziców, za mieszkanie wiec opłat raczej duzych nie ponoszą, ona nie pracuje (podobno nie ma kto z dzieckiem zostać- mala ma dwa lata) on dojeżdza do pracy busem pracowniczym- znaczy na dojazdy wydawac nie musi i jeszcze płacze ze nie ma.
No ja mu przecież nie dam.
Ostatnio wpadł na genialny pomysł wyjazdu za granice do pracy.... juz miałam na końcu jezyka, że jak komuś sie w kraju pracować nie chcę to i za granicą kokosów nie zbije ale jak na razie udało mi się uniknąć tego typu komentarzy.
Swoją drogą to panna ma głowę nie od parady, ja głupia byłam, pracowałam, starałam sie, przez jakis czas sama prowadziłam działalnosć, żybyśmy tylko mogli jakoś żyć, zebysmy mogli planować przyszłosć, a panna zakreciła tyłkiem, została mamusia a teraz czeka zeby on na wszytsko zarobił, oczywiscie nic nie ujmuję mamom, które w domu z dzieckiem są bo to jest ogromna praca ale jakby mój partner miał takie długi to chyba bym na rzęsach stanęla żeby pomóc mu się z tego wyplątać...
W każdym razie chyba jednak powinnam pozbyć się sentymentów, zapomnieć o dobrym sercu i oddać sprawę komornikowi zanim były zwieje mi za granicę.

Wygadałam się, a teraz biegnę do córeńki;)
O wszytkich kłopotach i zmartwieniach się zapomina kiedy w uśmiechu ukazują sie te dwa piękne zębulki...







niedziela, 13 maja 2012

Rok temu....

Dokładnie rok temu poczułam pierwsze motylki w brzuszku, od tamtej pory Dzicieciątko kazdego dnia dawało o sobie znać mocniej, a dziś jest śliczną uśmiechniętą dziewczynką i ma już prawie siedem miesięcy.

piątek, 11 maja 2012

O planie, blondynce w pracy i schizie młotkowym...


Chyba nasze codzienne zycie układa się w jakiś plan, co jak nabardziej mi odpowieda, choć nie lubię planowac a później stawać na głowie żeby zrealizować każdy punkt, raczej ide na bieżąco z tym co się akurat dzieje, co akurat mam do zrobienia, ale tym razem jednak chyba z tego planowego dnia jestem zadowolona a wyglada to mniej więcej tak:
poranne przytulanki, żłobek, praca, żłobek, popołudniowe przytulanki(oczywiscie w to można wliczyc wszystko: spacery, zakupy, jakieś nasze małe podróze, śpiewania, skakania, odwiedziny itp), kolacja, wieczorne przytulanki i idziemy spać;)
Oczywiście weekendy bedą spontaniczne;)
Chyba mi się to podoba.

Praca- oj jak ja sie ciesze ze wróciłam, dużo by tu opowiadać: zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany, ale żeby nie było ze wróciłam tak po cichutku to wczoraj popsułam komputer;(
To znaczy nie mechanicznie popsułam tylko... jak by to nazwać: nieplanowana ingerencja w dane...
No tak wpuścić blondynke do biura to atrament wypije....

Właśnie zajrzalam do szufladki i co znalazłam?
Nie nie będzie żadnego skandalu, młodek znalazłam, ale nie taki zwykły tylko taki do samochodu, do rozbijania szyb w samochodzie, nie nie zamierzam kraść samochodów żeby nie było,  do użycia w razie wypadku. Kupiłam go już jakiś czas temu i teoretycznie powinnam znaleźć dla niego miejsce w aucie, ze gdyby w razie czego (twu twu) był pod reką i pomógł mi wyjść z samochodu, a dlaczego jest w szufladzie biurka  anie w samochodzie? Powiem Wam, bo mam czasem takiego schiza ze jak go zamontuje w samochodzie to przyciąne jakieś zdarzenie... głupie co nie?
Bo przecież jeśli jednak ( znów twu twu) zdarzenie miałoby miejsce a młotek leżałby w szufladzie to troche bez sensu....
Chyba pora sie przełamać i zamontować ustrojstwo tam, gdzie jego miejsce i miec nadzieję, ze nigdy się nie przyda.

środa, 9 maja 2012

Żłobkowo....

Pierwszy pełny żłobkowy dzień za nami...
I nie jest źle.
Oczywiscie jest mi smutno i tęskno, ale zadzwoniłam dzis tylko raz ( a chciałam pewnie ze trzydziesci razy) zapytać jak Mała sie czuje z nowym środowisku ale usłyszałam, że dobrze, że nic się nie dzieje, że Mała nie płacze a teraz śpi....
Kiedy pojechałam po nią wyszło do mnie uśmiechnięte dziecko i wcale( co stwierdzam z ogromną przykroscią ale jednocześnie i radością) nie wyciagało do mnie rąk tak natychmiast i już teraz, zaraz. Ucieszyła się na mój widok ale powiedziałabym ze tak umiarkowanie ale znaczy to chyba ze nie było jej tam źle.
Opiekunka powiedziała że płakala ale bardzo mało, że głównie to sobie gadała i śpiewała po swojemu, ze jest niemozliwie usmiechniętym dzieckiem, że zjadła pięknie wszystko co dali, nie bała się nikogo, na przyglądające sie jej dzieci reagowała śmiechem, spała sporo aczkolwiek  łóżeczku spać za bardzo nie chciała... Mam nadzieję, ze tak już będzie, znaczy nie, że spać w łóżeczku nie będzie chciała tylko że będzie tak dobrze znosic pobyt w żłobku.
Jestem z Niej bardzo dumna.
Mam małą dzielną damę;)

Jesteś cudownym dzieckiem moja mała, kochana Córeczko.

Trudne chwile...

Drugi dzień w żłobku...
Córcia rozstanie przeżyła łatwiej niż mama;(
Ale nie płakałam przy niej, dopiero w samochodzie;(
Jak mi smutno i tęskno...

wtorek, 8 maja 2012

Zmiany i wyzwania... codzienność po prostu;)

Maj miesiąc nowych wyzwań- tak się na razie zapowiada.
Wróciłam do pracy a w pracy zmiany oj duże zmiany.
Stokrocia dziś zostala w Żlobku pierwszy raz....
Ale może od poczatku.
Długi weekend był w tym roku dla mnie naprawde długi ale spędzony bardzo miło i nie zamieniłabym tego na żaden wyjazd nad morze w góry nad jezioro czy gdziekowiek indziej.
Tak jak pisałam w komentarzach- dom rodzinny jest moim azylem, ale nie odczuwam tego jako stratę po prostu dorosłam do tego aby się tym cieszyć, aby czerpać radość i energię z wizyt w rodzinnych stronach, ja dopiero teraz zyskałam tę świadomosć ze tam jest mój dom, do którego zawsze mogę wrócić, w ktorym wszyscy mozemy się spotkać cieszyć się, wypłakac lub po prostu pobyć razem i wiem że mogę tam pojechać w kazdej chwili, ale to już nie jest moje życie, moje życie jest tu, a tam jest ukochane miejsce, które dopiero teraz potrafię docenić.
Dobrze że jednak juz sie skończył, naładowałam akumulatory i teraz z rozmachem wracam do rzeczywistości, do prawdziwego życia do pracy, do wychowywania i cieszenia się córcią, do studiów bo w końcu wypadałoby ten dyplom obronić, co nie?
Praca - na razie jeszcze nie będę o pracy nic pisać, ciesze się że już jestem.
I z powodu finansów, które niestety ostatnio nie wygladają najlepiej i z powodu wyjścia do ludzi, choć ja pomimo bycia mamą małego Brzdąca nie izolowałam ani siebie ani jej od swiata zewnętrznego co dziś w żłobku zaprocentowało.
Nie chciałabym zapeszyć więc prosze odpukać w co się da;)
Dzis Stokrocia została w Żłobku na dwie  godziny. Same wiecie jak bardzo bałam się tej chwili, na szczęscie udało się nam ustalić razem z właścicielką żłobka, ze aby Mała nie miała od razu takiego wielkiego stresu to pierwszego dnia zostanie na króciutko, zapozna sie ze wszystkimi i zobaczymy jak to odbierze.
Powiem tak: obyło się bez łez i bez moich i bez Stokroci. Mała rozgladala się z zaciekawieniem, nie płakała kiedy Pani - Ciocia wzięla ją na ręce i zabrała ze sobą do pokoju zabaw. Zapytałam czy mogę wejść z nią i ku mojemu zaskoczeniu pani się zgodziła. Oj co tam sie działo, móię Wam.
Jest taki mały chłopiec około roczny i jest dziś drugi dzień i płacze cały czas biedaczek, jejku jak mi żal tego dziecka, no ale przecież taki chłopiec już dużo rozumie wiec pewni dużo trudniej mu się oswoić z nowa sytuacją niż takiemu maluszkowi jak Stokrocia, ale żeby nie było to nie ma reguły jest też taki chłopiec który jest od Stokroci starszy o dwa tygodnie i on też płacze cały czas;(
No więc wygladało to mniej więcej tak że dwoje dzieci płacze, jedno bawi sie na zabawce na biegunach i nie reaguje na wołanie, jedna dziewczynka na środku pokoju się rozbiera, dwie sprzatają lalki, jedna z poworotem wystawia je na środek pokoju, dwóch chłopców ogląda nową dzidzie... no to tak mniej-wiecej.
W każdym razie Stokrocia przyglądała się temu wszystkiemu z ciekawością siedzac na kolanach u cioci. Podsunęłam pani, ze mogłaby Małą włożyć do kojca to chociaz z jednym dzeckiem bedzie miała spokój a Mała będzie zadowolona. Pani Położyła Stokrocie, co nie bardzo jej sie spodobało- no bo czemu położyła kiedy ona siedzi i wtedy wiecej moża?! ale już chwilę później zaczeła bawić się zabawkami, któych cała masa leżała w łóżeczku. Ja stałam przy łóżeczku tak że Mała mogła mnie widzieć, ale nie bardzo była mną zaiteresowana...
Chwile póxniej kiedy wszystkie dzieci były przebrane i ubrane wyszły na plac zabaw na zewnątrz a ja pojechałam do pracy... i zaraz wracam po mój Skarb. Mam nadzieję, ze nie płakała i że jutro już jej będzie łatwiej zostać.
Na bieżąco będziemy informować o postępach.... a na razie kciuki trzymajcie, żeby było dobrze;)

piątek, 4 maja 2012

...

A jak pięknie kwitną jabłonie....






Tutaj czas płynie jakby wolniej, wszystko jest takie prostsze i jeśniejsze.
Jest jakoś cieplej i weselej....
Bardzo lubię tu wracać, być.
Może trzeba było się z tąd wyprowadzić żeby to zrozumieć...?

wtorek, 1 maja 2012

Leniuchowanie....

Ale upał;)
Może choć troche sie opalę. Dziś odrobina pracy w ogródku. Mała na spacer od samego rana sie ciągnęła, z resztą miała racje, bo później to na polu było nie do wytrzymania.
Trochę sie siostrujemy, trochę spacerujemy czyli ogarnia nas ogólne i calkowite lenistwo.
Bałam sie jak Stokrocia zareaguje na moją siostrę nie widziala jej ponad trzy miesiące a ostatnio obce osoby wita płaczem ale było bardzo ok, płaczu żadnego kilka minut i już się bawiły. Ale najbardziej zadziwiło mnie zainteresowanie Młodej okularami cioci- Mała boi sie ludzi w okularach a mojej siostry nie dosć, ze sie nie bała to jeszcze zdjeła jej okulary z nosa, obejrzała dokładnie z kazdej strony i oczywiscie chciała spróbować jak smakują....
Stokrocia znów robi niesamowite postępy, az trudno uwierzyc, ze to wszytko dzieje sie tak szybko.
Siada juz zupelnie samodzielnie i bez kiwania sie na boczki, do przodu czworakuje tez coraz lepiej.
Jutro musimy obnizyc łózeczko bo zauważyłam dzis jak sie wspina na kolanach i wygląda nad szczebelki...
Nic wiecej nie napiszę bo nic sie nie dzieje... po prostu błogie lenistwo;)