sobota, 30 maja 2015

Mamy to mają dobrze....

Stokrocia właśnie wróciła ze spaceru z Tatą.
-Zobacz jakie piękne kwiaty Ci przyniosłam! - Krzyczy już od progu.
Prawda, że najpiękniejsze?


czwartek, 28 maja 2015

Starość nie radość...

Jak ten świat się szybko zmienia, ech...
Jeszcze nie tak dawno siadywaliśmy przy grillu wieczorem, rozchodziliśmy się o świtaniu i następnego dnia nie odczuwaliśmy większego dyskomfortu (to oczywiście czasy przez dziećmi, a nawet jeszcze przed P).
Gdzie te czasy studenckie choćby (a przypomnieć należy, że ja raczej zawyżałam średnią wieku studentów) kiedy to z koleżanką R potrafiłyśmy siedzieć do rana nad projektem, po czym bez snu jakiegokolwiek rano pojechać na zajęcia i jeszcze następnego wieczoru posiedzieć nad czymś do północy. I jakoś się dało i jeszcze człowiek z sentymentem sobie wspomina.
Ba jeszcze nie tak dawno temu potrafiliśmy wsiąść z P do auta i pojechać te ponad 300km tylko po to, żeby się przespacerować po plaży a na rano wracaliśmy do pracy jakby nigdy nic i nikt nie narzekał na niewyspanie.
A dziś? Jedna noc nie przespana a oboje z P jesteśmy nie do życia. Ja zasypiam po prostu nad biurkiem, nic mi nie idzie, kawa nie pomaga i marzę tylko, żeby się stąd zakręcić.
P też podobno oczy podpiera zapałkami ale na razie się nie daje. Ja się poddałam, już nawet nie próbuję niczego robić na siłę, bo i tak nic z tego nie wychodzi. Chyba się wymiksuję do domu wcześniej, babcię mamy to może dziewczynki pozwolą mi się deczko przespać...
Ech, to już chyba naprawdę nie odpowiedni wiek na takie szaleństwa......



PS. Dziewczyny które zgłosiły chęć parapetowania na blogu jest do Was pytanie,  bo trochę się pokomplikowało z dniem jutrzejszym. Będę wdzięczna jak się wypowiecie w temacie.
A może jeszcze ktoś się pisze?

wtorek, 26 maja 2015

codzienność +

Dziewczynki trochę chore: jedna zapalenie gardła, druga na razie katar, ale za to jaki katar:-(
W związku z tym wczoraj nie byłam w pracy, a dziś mam do pomocy mamę. Oj jak dziwnie, nie wiem czy potrafimy złapać znów jakiś wspólny język, ale trzeba próbować.

Zła jestem na koleżankę z pracy, ale szkoda słów nawet. Niech se tam myśli, że jej jest na górze, se se se.

Blondynka kupiła stół przez allegro i nie doczytała.... wrrrr. Czekam sobie na ten stół dzień, drugi, piąty i dziś doczytałam - wysyłka w ciągu 21 dni! I kurde blade wkurzyłam się, bo przecież mogłam inny kupić!

Ogólnie nie wiem czy to ta pogoda czy coś, ale ostatnio jestem nie do życia, jakoś tak ciężko mi wszystko idzie, nie potrafię się pozbierać, zasypiam zanim się za coś poważnego w domu zabiorę, nawet nie chce mi się pędzla do ręki wziąć (a to już normalne na pewno nie jest) nachodzą mnie myśli usunięcia bloga, kurde chyba jakiegoś kopa potrzebuję.

Do zobaczenia, mam nadzieję niebawem.

PS. Stokrocia przyszła do mnie z bukietem (oczywiście sprawka taty) i mowi:
-Mamusiu dużo zdrowia i małego konika!
i życie od razu jest piękniejsze; -D

piątek, 22 maja 2015

a takie tam

Wczoraj wieczorem ta potworna cisza naprawdę była przerażająca!
A nie było widać żadnych oznak zbliżającej się burzy, żadnych błysków, grzmotów nic, tylko ta przejmująca cisza. Dopiero nad ranem zagrzmiało a i świergot gwar ptasi powrócił.
Ale burza nie przyszła, albocoś też na szczęście nie.
No chyba że ptaszki słuchały debaty, bo to ta pora była. Widocznie ptaki też od wyboru prezydenta uzależniają swoje życiowe perypetie  i nasłuchiwały czy gniazda nie zostaną opodatkowane, czy ulgę na trzecie pisklę dostaną, albo czy nie pora zbierać się na emigrację, albo też wracać to na stałe;-)
Dziwne, ze od razu o tym nie pomyślałam, a to przecież takie logiczne!

                                                   źródło:https://pl.fotolia.com


My też słuchaliśmy, dzieci jakimś cudem poszły spać, internet oczywiście nie działał  (czarno widzę tę naszą internetowa "parapetówkę") więc pozostało albo nawiedzić sąsiadów, co jakby od razu odpada z uwagi na śpiące dzieci albo poszukać czy przez radio nie transmitują.
Transmitowali, tyle że nasze radio nie chciało tego słuchać . Albo mówić raczej tego nie chciało.
Odbierało jedynie wtedy, kiedy obejmowałam je obiema rękami i nie mogłam się poruszyć, bo w jednej chwili milknęło.
Siedziałam wiec jak stara Cyganka nas szklaną kulą a kandydaci z głośnika kreślili naszą świetlaną przyszłość. No a co będzie dalej to się okaże po niedzieli. My oczywiście na głosowanie się wybieramy, Stokrocia postawi krzyżyk, tak jak poprzednio, i mam nadzieję, że kiedyś i dla niej będzie to jedno z ważniejszych praw i wydarzeń że ma jakiś wpływ na losy kraju.

A nasza najbliższa przyszłość kreśli się pod barwą wykopów, najpierw jednak trzeba zgłosić zamiar budowy do Starostwa, a później odczekać przepisowe 30 dni i kopać można.
Albo zaryzykować i kopać wcześniej i modlić się, aby urząd nie miał nic przeciwko.
A niestety każdy tydzień zwłoki kosztuje nas 100zł- to koszt wywozu szamba, które jest tak małe, że mimo wdrożonych  oszczędności  wody raz w tygodniu opróżniać trzeba.
Wczoraj otrzymałam projekt przydomowej oczyszczalni ścieków - projekt dosyć innowacyjny, ale wdrażany już od kilku lat. Oglądaliśmy też działającą oczyszczalnię wykonaną w tym systemie, a właściciele chwalili rozwiązanie, mamy więc nadzieję, że będzie dobra inwestycja.
Kiedy byłam w Starostwie dowiedzieć się jak to jest w praktyce czy się czepiają, czy raczej zezwalają na takie inwestycje, to pan urzędnik jak usłyszał jak to ma działać, i że oczyszczony ściek- czyli woda ma trafiać do oczka, to się w czoło popukał niemal. Zobaczymy więc co to będzie.

czwartek, 21 maja 2015

cisza

Cisza.
Nie drgnie nawet pół listka. Ptaki milczą. Dziwnie tak. Zazwyczaj śpiew ptaków słuchać z każdej strony. Często nawet z wierzby na podwórku. Dziś słychać tylko świerszcze gdzieś w trawie u sąsiada.
Dziwna cisza.
Prawdopodobnie nadciąga burza,
ALBOCOŚ.
Chcecie sobie poprawić humor?
Zobaczcie:

http://www.poboczem.pl/naszym-zdaniem/news-obywatelskie-zatrzymanie-policjanta,nId,1710518

środa, 20 maja 2015

Brak mi słów...
DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKIE WPŁATY.
ja wiem, że niektórych denerwuje tymi zbiorkami, tym namawia nie, ale zobaczcie udało się.  Uratowaliscie te Małą!

wtorek, 19 maja 2015

Pilne- operacja Juleczki już jutro!!!!

Na JUTRO wyznaczono operację serca Julki, ze względu na jej zły stan...
Źle wykonana korekta doprowadziła do nadciśnienia płucnego, które zagraża życiu dziecka. Cewnikowanie serca dające nadzieję na poprawę stanu nie pomogło... Julka leży na OIOM-ie w Munster....
Zbiórka środków trwa.
http://www.siepomaga.pl/serce-juleczki

Przyłączycie się?

Jak pewnie zauważyliście po prawej stronie znów pojawił się banerek zbiórki z Siępomaga i zdjęcie Dziewczynki która ma chore serduszko i  pieniędzy na operację.

Dawno nie angażowałam się w żadne akcje i aż mi głupio, że tak się zajęłam własnymi sprawami, że przestałam zauważać potrzeby innych i mam nadzieję, że z nów mi to wejdzie w krew, bo tak naprawdę to największa radość, to kiedy się można z kimś czymś podzielić, a jeśli to jeszcze tak jak tutaj, może komuś pomóc uratować życie- to jak mam nie pomagać.
Zachęcam i Was abyście się przyłączyli do zbiórki czy dla tej kruszynki czy dla kogoś innego, naprawdę każdy grosz się liczy.
Każdy grosz, każde 2, 5 czy 10 złotych i nie sugerujcie się wpłatami, które już są.

Kiedy utworzyłam pierwszą zbiórkę wpłaciłam pieniądze jako anonimowy ludzik, później pojawił się komentarz w stylu: zachęcasz do wpłaty, a sama wpłaciłaś?
Tak wpłaciłam, ale nikt tego nie widział, to prawda. Od tamtej pory wpłacam podpisując się loginem, nie dlatego aby się chwalić, ale dlatego, aby nikt nie miał wątpliwości.
Wy możecie oczywiście anonimowo.

Jeśli mogę sobie na to pozwolić, to wrzucam większy, jeśli nie to mniejszy, to nie jest ważne, ważne że coś zostało wrzucone bo zawsze to o ten grosz bliżej do celu.
Dlatego nie patrzcie na wpłaconą kwotę, bo każdy grosz się liczy, każdy wie czy i ile może wpłacić.
Nie wyobrażam sobie stworzyć Skarbonki, a sama nie wrzucić do niej pierwszego pieniążka!
Zawsze też zakładając zbiórkę wybieram kwotę z rozmysłem i z postanowieniem, że jeśli nie uda się w terminie zebrać tego, co określiłam, to sama dopłacę brakującą część kwoty.
I biorę za to pełną odpowiedzialność i dziękuję Wam tym bardziej za każdą wpłaconą złotówkę.

To co pomożecie i tym razem?

SKARBONKA KLIK

Komu pomagamy: KLIK o Juleczce


poniedziałek, 18 maja 2015

Po łowicku....

Wczoraj postanowiliśmy obiad zjeść gdzieś w cywilizowanym mieście i pierwszy wybór padł na Łódź. Uwielbiam Łódź i choć teraz jest bardzo rozkopana, to z pewnością jak już skończą będzie się o wiele lepiej tam jeździć.
No ale zaczęliśmy jeszcze przy tym wyborze majstrować i w końcu zamiast Łodzi postanowiliśmy odwiedzić Łowicz.
Co nas z tym Łowiczem podkusiło to nie wiem, ale że to nie były anielskie podszepty, to jestem pewna.


Łowickie chłopoki jak parowe młyny,
Od jednej do drugiej latają dziewczyny*

Łowicz jest takim miastem biskupim i ja osobiście takie wrażenie odniosłam tam będąc. 
Jechaliśmy tylko z zamiarem zjedzenia obiadu, bez opcji zwiedzania czegokolwiek (Łowicz ma  bardzo wyraźnie rozbudowaną kulturę ludową, folklorystyczne elementy łowickie znacie z pewnością wszyscy, a w mieście w wielu miejscach też się pojawiają) pod Łowiczem jest skansen, który jako dziecko odwiedzałam wielokrotnie i zapewne jeszcze z dziećmi odwiedzę i pokaże Wam barwne zdjęcia, ale tym razem było tylko miasto.


Łowiczanka jestem z Samego Łowicza, 
Od innych panienek wianka nie pożyczam

W Łowiczu jest też jedyny w Polsce Rynek w kształcie trójkąta z zachowaną zabudową z XVI-XIX.
I w zasadzie na tym zakończę dziś swój wywód na temat tego miasta.

Nowy Rynek:


Jak sami wiecie, lubię odwiedzać polskie miasteczka i lubię się nimi chwalić w sensie, że lubię pisać o nich dobrze.


Nie siodej, nie godej, nie zalecaj mi się 
Jo majątku ni mom ni spodobam Ci się 


Wyobraźcie sobie, że pomimo serca ziemi łowickiej, jaką moim zdaniem powinien być Łowicz nie ma w mieście tradycyjnej łowickiej chaty, która jednocześnie byłaby reprezentacyjną restauracją promującą miasto i region ( w wielu miasteczkach takie są, często nawet pod patronatem Ratusza, który czuwa nad tym aby reprezentowały miasto jak należy).


Każda łowiczanka ma jak gwiazdy oczy 
Każdego chłopaka od razu uroczy 


Przy Starym Rynku jest jedna restauracja, która nawet wyglądała na zachęcającą, a w której akurat odbywała się komunia, więc nie dane nam było sprawdzić jak tam jest. Po za tym dookoła rynku można znaleźć kebab, pizzerię, chyba nawet dwie i kawiarnię.


A czy jo ci się pytam czyś majątek miała 
Ino jo się pytom czy mnie będziesz chciała 


Na Nowym rynku, tym trójkątnym wcale nie lepiej, choć ryneczek bardzo ładny, to najłatwiej zjeść na nim kebab.
Na jednym z rogów znajduje się coś co nazywa się "Łowicka" restauracja, pizzeria.
I to nas zmyliło, że Łowicka i że kolorowa jak łowicki folklor. Zjedliśmy obiad, ale cóż to był za obiad. Brrr choć nie mam tego w zwyczaju to tym razem nie polecam, a raczej przestrzegam. Cieszcie się, że zdjęć nie zrobiłam!!!
A kelnerki korali nie miały;-(


To łodna to zgrobna, a ta z pierścieniami 
Ta jeszcze ładniejsza bo ta z koralami 

 Nowy Rynek ciąg dalszy (na Starym była masa samochodów, na zdjęciu nic po za nimi nie widać, tylko jakby wielki parking).






Nie zniechęciliśmy się jednak, trochę to dziwne miasto ale ja sama uwielbiam łowickie pasy, kogutki i kwiatki (i mam z resztą parę w domu). Wrócimy tu jeszcze, bardziej przygotowani i obiecuję Wam, że na pewno znajdziemy tu coś wartego polecenia!!!!

Najlepsze tancerze łowicki chłopaki 

Najlepsze mężowie łowickie księżaki 

A na mieście piękne zdjęcia procesji Bożego Ciała w Łowiczu! To musi być przepiękne, może jak dzieci trochę podrosną to przyjedziemy tu w ten dzień.











*W tekście użyto fragmentów łowickich piosenek ludowych:
"Łowickie chłopoki" i "Łowiczanka jestem".


czwartek, 14 maja 2015

Na bieżąco...

Ech, co za tydzień i pomyśleć, ze jesteśmy dopiero w połowie...
Więc w skrócie o tym co u nas:

Marysia ma pierwszego ząbka! W końcu, bardzo jej te dziąsełka dokuczały, ale i tak muszę powiedzieć, że znosiła to dzielnie. W ogóle muszę powiedzieć, że Stokrocia była dzieckiem spokojnym i mało kłopotliwym, ale Marysia to już w ogóle Aniołek jest, tyle ze ma pociąg do elektrykowania, po prostu każde widoczne gniazdko tudzież lampki przypodłogowe są już dokładnie przejrzane i chyba można stwierdzić, ze zamontowane solidnie, bo żadnej jej się nie udało wyjąć.
Ciągle tylko nie chce jeść nic oprócz mleka:-(
Może któraś z Was ma na to jakiś sposób? Chętnie skorzystam.

Stokrocia ma jutro wycieczkę z przedszkola, już się nie stresuję tak jak za pierwszym razem, po za tym jestem po rozmowie z Panią Dyrektor, która zapewniła o solidności przewoźnika i ze pilnują tego bardzo (np. przed każdym wyjazdem przyjeżdża policja aby sprawdzić stan trzeźwości kierowcy).

Telefon. Ech tu będzie do opowiadania więcej i nie wiem od której strony zacząć.
Jakiś czas temu czytałam książkę "Rozmowa z Aniołem" i nawet miałam ją Wam polecić, zwłaszcza tym, którzy korzystają z telefonów multimedialnych. Książka lekka i przyjemna, ale pokazuje doskonale co się dzieje, gdy ktoś traci telefon, który zawiera całą masę danych: zdjęcia, również prywatne, kontakty, maile.
Ja po przeczytaniu tej książki zdecydowanie zaczęłam uważać na to, co w telefonie jest i naprawdę polecam spędzić wieczór czy dwa z tą książką.
Poprzedni post napisany był w łagodniejszym tonie, czyli że telefon zgubiłam i juz mówię dlaczego.
W telefonie miałam masę kontaktów służbowych, których niestety nie miałam zapisanych na żadnym koncie wirtualnym, miałam też skonfigurowaną pocztę służbową, prywatną i blog.
Kiedy się zorientowałam, że telefonu nie mam w torebce natychmiast na niego zadzwoniłam, za pierwszym razem był normalny sygnał, następnym już zgłaszała się poczta. I już w zasadzie wtedy wiedziałam, że telefonu raczej nie odzyskam.
Ale nawet jeśli ktoś włożyłby do telefonu swoją kartę, to ma dostęp do bloga (może obejrzeć, bo hasła do wszystkiego zostały już pozmieniane) stąd była ta notka- miałam nadzieję, że "znalazca" zajrzy i się odezwie, ze nie wiem znalazł na ulicy i odda za znaleźne.  Na fb napisałam też do grupy z tej miejscowości, dodałam  ogłoszenie na Olx - myślę, że tam już nie wystawią tego telefonu, bo ryzyko zbyt duże.
W salonie uzyskałam informację, ze warunkiem zablokowania nr Imei jest zaświadczenie o zgłoszeniu kradzieży na policję, przy czym pani życzyła nam powodzenia, bo podobno przyjęcie zgłoszenia kradzieży telefonu graniczy z cudem.
Mnie się jednak udało ten "cud" załatwić pozytywnie i gdyby ktoś kiedyś potrzebował coś takiego zgłosić, to należy ze sobą mieć: dokumentację od telefonu (dowód zakupu, nr imei czyli np opakowanie) i określenie wartości sprzętu - ja miałam wydruk z Allegro cen tego modelu na kilku aukcjach. Zgłoszenie pani przyjęła naprawdę bezproblemowo, na moje pytanie czy coś z tym dalej będą robić, powiedziała, że jak najbardziej.
Nr imei zostaje wprowadzony do bazy telefonów poszukiwanych, policja z terenu zdarzenia będzie sprawdzać czy gdzieś się ten nr loguje i że zdarza się, ze telefony się odnajdują.
dodatkowo sieć zablokuje ten numer, tak ze nie będzie on mógł być użyty nawet po włożeniu innej karty, więc na nic złodziejowi się nie zda, tyle że kłopotów mi narobił niemało.

No, a z dobrych wieści to mamy lustro w łazience;-) Zabawne, niby zwyczajna rzecz, a jak cieszy;-)

środa, 13 maja 2015

narozrabiałam + edit

Zaledwie tydzień temu wróciłam do pracy a już zdążyłam narozrabiać.
Wczoraj zgubiłam telefon służbowy. Fakt wart był jeszcze trochę, ale najważniejsze to, że były w nim kontakty nie zapisane nigdzie indziej;-(
Próbowałam na niego zadzwonić, za pierwszym razem był sygnał, później już tylko zgłaszała się poczta.
Zaraz idę na policję zgłosić kradzież, bo tylko w ten sposób można zablokować imei.
Tak czy inaczej w ciągu najdalej 48 godzin telefon przestanie działać.
No dobra, mam jeszcze nadzieję, że zgłosi się ktoś, kto go znalazł, ale to chyba musiałby być cud jakiś.

Zgłoszenie kradzieży zostało przyjęte. Więcej napiszę jak znajdę chwilę, bo teraz to muszę sie w pracy jakoś ogarnąć

piątek, 8 maja 2015

Zwierzątko

Od jakiegoś czasu Stokrocia mnie zagaduje, żebyśmy w domu mieli jakieś zwierzątko.
Przeciwko zwierzątkom nic nie mam, ale to nie jest dobry moment, ani dobry wiek na zwierzęta, po drugie ciągle jeszcze nie potrafię zapomnieć straty naszego psa (wiec psy już zupełnie w grę nie wchodzą) a najważniejszym argumentem jest nasz styl życia, w którym ze zwierzęciem żyłoby się ciężko, to znaczy zwierzęciu byłoby z nami ciężko.
Próbowała już nas przekonać (głównie mnie) do kucyka (!!!!!!) chomika, kota, ptaszka, a kiedyś zagadnęła:
-Mamo, ale dlaczego nie możemy mieć zwierzątka? (standardowy początek a ja zawsze standardowo wymieniam po raz 1584 wszystkie argumenty)
-Ale ja bym chciała mieć akwarium (wow co za zmiana)
-Akwarium?- dopytuję z niedowierzaniem
-Tak, chciałabym mieć akwarium z SYRENKAMI!

Tak że wiecie hmm hmm, jak ktoś ma na zbyciu takie akwarium z syrenkami, to chętnie odkupię;-)



żródło: www.cloops.ir

czwartek, 7 maja 2015

Zamiast spać...

Zamiast iść się położyć, bo wszyscy już smacznie śpią, to ja siedzę jak nienormalna jakaś przy otwartym oknie i słucham, i słucham i słucham.
Aż nie mogę w to uwierzyć: Słowika mamy za oknem! Najprawdziwszego!
Pięknie śpiewa! Różnych zwierząt się tu spodziewałam, ale żeby zaraz słowiki? Bajecznie!
Tylko tarasu brak, a przydałby się jak nigdy...

środa, 6 maja 2015

Idzie nowe...

Zmiany, zmiany, zmiany!
Idzie nowe, chociaż stare poniekąd.
Może jestem naiwna, ale mam wrażenie, że dzięki tym zmianą mimo wszystko czasu będę miała jakby więcej (albo inaczej będę potrafiła lepiej go zagospodarować). Marysia już na dobre zadomowiła się w żłobku, zostaje i wychodzi z uśmiechem na buzi. Stokrocia jest zazdrosna strasznie, ale jednocześnie przepada za siostrą i ogromnie jest dumna, kiedy razem wchodzą na salę (żłobek jest w tym samym budynku co przedszkole, do 8:30 dzieci z wszystkich grup są w jednej sali).
Dziś jestem pierwszy dzień w pracy i łudzę się, że teraz nastąpi tak upragniona stabilizacja i że w końcu tak sobie zorganizujemy czas, aby na wszystko go wystarczało.

niedziela, 3 maja 2015

Słodkie lenistwo

Takiego weekendu jak ten, to chyba jeszcze nie mieliśmy, zwłaszcza weekendu majowego. Zawsze gdzieś pędziliśmy, coś robiliśmy, albo jak w ubiegłym roku gościliśmy kogoś.
W tym roku musieliśmy odreagować ostatnie stresy i niezmierny ogrom pracy, notoryczne niewyspanie i przytłaczające zmęczenie. Leniliśmy się, nie robiliśmy nic, kompletnie nic! Nawet nam się porządnie ubrać nie chciało. Jedyne na co się zdobyliśmy to popołudniowe wyjście na podwórko, gdzie Starsza bańki popuszczałą, a Młodszej w jednym miejscu dość szybko się znudziło.
I wiecie co?!
Chyba jestem bardziej zmęczona niż przed weekendem....