poniedziałek, 29 września 2014

W skrócie

U nas tyle się dzieje,  ale nie piszę nie z powodu braku czasu, wbrew pozorom, ale z powodu braku Internetu. Niestety ciągle pozostaje mi pisanie z telefonu, a już na samą myśl się odechciewa. Będzie więc wielkie streszczenie:
Stokrocia siostrę przyjęła cudownie, nawet nie wyobrażałam sobie że będzie aż tak "siostrzana".
Wczoraj nawet broniła dostępu do niej najmłodszemu do tej pory kuzynowi, zasłaniając Marysię własnym ciałkiem :-)
A Marysia jest spokojna, zupełnie tak jak było w czasie ciąży, jak jest najedzona to śpi i więcej jej do szczęścia nie potrzeba.
Ale żeby tak radośnie nie bylo to niestety w sobotę w nocy znów pakowałam torbę do szpitala i  pędziliśmy na izbę przyjęć do szpitala dziecięcego. Na szczęście nie musiałyśmy zostać. Trafiliśmy na pozytywnie nastawionego specjalistę, mimo wizyty w środku nocy (wierzcie mi różnie to bywa, niektórzy maja wręcz pretensje, że w środku nocy im sie przeszkadza, nawet panie które na tej izbie siedziały, zapewne dyspozytorki czy coś, to zachwycone nie były, a już zwłaszcza jak P zapytal przed wyjściem czy możemy tu na korytarzu przycupnąć na krześle i  nakarmić małą). Pani doktor zajęła się Maleńką, pomogła jej a nas poinstruowała co i jak, zapisała leki i na razie jest ok.
Dziś wieczorem zamierzamy wrócić do siebie, więc powinno po woli wszystko wracać do normy.

piątek, 26 września 2014

5 szpitalnych dni...

Wiecie to jest jednak niesamowite. Jednego dnia cię pokroją, leżysz 24 godziny i czujesz sie tak strasznie, ze niemal nie do opisania mimo ilości lekow jakie w Ciebie  wlewają. Przynoszą ci to male zawiniątko, kładą obok lub na piersi i nagle ból jest zupełnie do zniesienia i nawet sie taki duży nie wydaje, buzia sie uśmiecha a oczy robia sie mokre.
Po upływie doby każą ci wstać, nie mozesz sie doczekac tego momentu, choć jeśli to twój pierwszy raz to nie spodziewasz sie ze będzie tak ciężko. Ale teraz juz będzie zdecydowanie lepiej.
Trzecia dobę juz próbujesz przezyc bez ketonalu, i ku twojemu zdziwieniu daje się. Nie boli juz tak strasznie, na noc jedynie warto poprosic, zeby troche odpocząć.
Na czwarta dobę zdejmują ci szwy. Chwila dyskomfortu i jaka ulga, nic nie ciagnie, latwiej wstać, usiąść, bajka.
Pięć dni po już niemal wcale nie boli. Jesteś jeszcze ostrożna, ale siadanie, wstawanie czy podnoszenie maluszka nie sprawia żadnego problemu.
5 dni.... Niesamowite. Az tyle i tylko tyle.
I tyle wystarczy, zeby w miarę dojsc do siebie, wrócić do domu i cieszyć sie z bycia mamą:-)

Jest decyzja, wracamy do domu!!!

środa, 24 września 2014

Pozdrawiamy ze szpitala czyli co u nas;-)

Nie wiem od czego zacząć...
Chyba od podziękowań za gratulacje i życzenia, za kazdy sms, za kazdy mail i komentarz, to naprawdę sie cieplej na serduchu robi:-) dziękuję!
Jesteśmy z Marysia w szpitalu, jeśli nic się niespodziewanego nie wydarzy, to w piątek wyjdziemy do domu. Przedwczoraj był najgorszy dzień, bylo bardzo ciężko, byly momenty że łzy mi  same płynęły po policzkach, na szczescie to nie zadna depresja ani nic w tym stylu, po prostu bol byl tak silny, a nie mozna sie bylo doprosić o  przeciwbólowy. Wczoraj bylo znacznie lepiej, a dzis juz chyba nawet na noc nie będę potrzebować żadnego uśmierzacza. Pewnie jeszcze kilka dni i będę skakać jak łania;D
A Maryńka jest cudna. Jest (odpukać, odpukać- przesądna zbytnio nie jestem, ale kto tam wie) bardzo spokojna, jest przeurocza, spi, je, robi świetne minki, spi, je, rozgląda sie, je, śpi, smieje sie, spi... Jest po prostu fantastyczna:-)
Stokrocia natomiast czeka na mame i siostre cierpliwie u dziadków. Chyba dobrze ja przygotowaliśmy na czas oczekiwania, bo zostala bez najmniejszego sprzeciwu, nie płacze, nie wspomina, nie tęskni tylko każdego informuje gdzie i dlaczego jest mama. Nawet ciocie, ktora zapytała czy mama pojechała do szpitala po dzidziusia podobno poinformowała, ze nie po dzidziusia. Mama pojechała do szpitala, żeby pan doktor wyjął z brzuszka Marysie a nie dzidziusia! Uff... Jak dobrze ze nam Marysia nie zrobila psikusa i nie okazala sie byc Jasiem, bo chyba musiałabym komus podmienić;-)
Siostrzyczkę widziała na razie na zdjeciu, i mówi że fajna, czekamy niecierpliwie piątku, żeby obie panienki mogły sie poznać:-)
Przez telefon nie chce rozmawiac, rzucila dzis tylko "czesc Mamuśka" i tyle jej bylo. Usłyszałam tylko w tle: nie mogę, bawię sie kucykami! Jak dobrze, ze wszystkie jej zapakowałam:-)
Wybaczcie brak polskich liter, ale pisanie na telefonie to cos okropnego, a jeszcze w kolko  poprawiać cały tekst...
Od czasu do czasu podczytuje co u Was, tylko cos mi sie z ustawieniami porobilo i teraz za każdym razem musze sie logować od nowa, więc komentowanie jest mega denerwujące.

Nie wszyscy podgladaja nas na FB wiec napisze tez tutaj taki zaslyszany w szpitalu żarcik:
-Dlaczego wymyślono porody rodzinne?
-Żeby wynagrodzić ojcom nieobecność przy poczęciu;-)

niedziela, 21 września 2014

Ciekawskich – zaspakajam, Niecierpliwych – uspakajam

Otóż donoszę iż ze środka „stokrociowej kolorowanki” z poprzedniej notki
Przybyła dziś na ten świat Marysia – czyli 3450 gramów nowego świeżego szczęścia.
Obie uczestniczki tego EPOKOWEGO WYDARZENIA czują się dobrze.







czwartek, 18 września 2014

Dziecko mówi....

Dawno nie zapisywałam rozmówek ze Stokrocią, a muszę powiedzieć, ze teraz przechodzimy na "wyższy poziom" ;-)

Poszliśmy wczoraj z Małą na obiecane lody.
Stokrocia jednak wybrała ciastko w kształcie serduszka, i zachwycona nim i tym że jest w kolorze różowym pałaszowała z zachwytem.
P mówi:
-Dasz mi spróbować?
-Nie.
-No daj, tylko spróbować chce. Jedną małą łyżeczkę.
-Tata, no coś ty, łyżeczki się nie je!

***

Skończyliśmy jeść, Małej zostało jeszcze pół szklanki soku. Nauczona doświadczeniem, że pić jej się będzie chciało jak tylko wsiądzie do samochodu, pytam:
-Chcesz jeszcze soczku? Bo już wychodzimy.
- Nie, nie chcę.  Zostawię go tutaj.
  Dla swoich dzieci zostawię- dodała po chwili.

***

Dziś rano, Stokrocia wstała w zadziwiająco dobrym humorze i od razu kazała sobie uczesać kitki i pobiegła bawić się swoimi kucykami. Słychać tylko jak odstawia z nimi sceny, jak rozmawia, jak "biegają" po stole, ale nie chce zmienić piżamki na ubranie.
Mówię:
-Kochanie ubieraj się szybko, bo zaraz wychodzimy do przedszkola.
-Ale ja nie chcę się ubierać.
-Szybko ubieramy się, zobacz jaką dziś będziesz mieć śliczną sukienkę. Będziesz wyglądać jak ksieżniczka. Chodź tu szybciutko moja księżniczko.
-Ale księżniczka Celestia  (to księżniczka kucyków) nie ma sukni. Ona chodzi na golasa. Ja też chce na golasa!
- Ale księżniczka Celestia jest koniem, dlatego nie chodzi w ubranku.
- Ale ja też jestem konikiem. zobacz: Iha ha ha ha!
Jednak w końcu dała się przekonać do założenia sukienki;-)

wtorek, 16 września 2014

Czas.....

Kilka minut temu zadzwoniła moja Położna...
Zmiana planów, zmiana priorytetów, stres, strach i nie wiem co jeszcze...
Ale że to naprawdę już tak blisko...?
Nie mogę się skupić na niczym od tej rozmowy, myśli gdzieś biegają, bo jak to będzie? Jak moja maleńka Córeczka się w nowej rzeczywistości odnajdzie?
Mieliśmy mieć jeszcze dla siebie te kilka dodatkowych dni, ten weekend miałam zaplanowany a trzeba będzie wszystko przestawić do góry nogami niemal....
Torba spakowana, łóżeczko gotowe, ubranka częściowo poukładane  w szufladach, częściowo schną i jeszcze jedna partia do prania....
Praca magisterska ciągle w połowie napisana, odkładam zupełnie na dalszy plan, nie zając przecież...
Jeszcze do dziekanatu trzeba pojechać złożyć indeks, jeszcze do urzędu skarbowego złożyć wyjaśnienie, jeszcze do zus napisać pismo z prośbą o wyjaśnienie....
Jestem taka rozbita i przerażona, że to wszystko tak szybko się dzieje.....

poniedziałek, 15 września 2014

Relaks....

Właśnie sobie leżę beztrosko na kanapie a mój własny, prywatny Połówka robi dobrze moim stopom...
Jeszcze jakby tak drinka z palemką....
Mmm... ;-)

A tak na poważnie to mnie już zrobienie czegokolwiek z paznokciami u stop sprawia nie lada wyzwanie, i Połówka się w końcu nade mną ulitował:-)
Żebym wiedziała, że ma takie zdolności to już dawno bym wyprosiła, choć nie sądzę żeby drugi raz dał się namówić.
No cóż, rozkoszuję się zatem chwilą:-)

Dobrej nocy.

czwartek, 11 września 2014

I tak jest pięknie!

Żeby nie było, to ja wcale nie narzekam.
Informuję tylko co u nas nowego...

Stokrocia ma najprawdopodobniej zakażenie bakteryjne układu moczowego, wyniki odbieram po 18, ale leczenie już rozpoczęte, 10 dni. Noce w pampersie od kilku dni już, inaczej się nie da, a już było tak pięknie, od miesięcy nie robiła siusiu do pampersa, nawet nie ma opcji podłożenia czegoś na prześcieradło, ba, nawet pampers nie daje rady:(

Praca do przodu, ale tak opornie, po prostu nie mam na nią siły i czasu i gdyby nie zdrowy rozsądek, albo raczej kasa jaka wydałam na szkołę to rzuciłabym to w cholerę! Ale z każdym zdaniem bliżej do końca, tak sobie tłumaczę i piszę....

Zapomniałam hasło do skrzynki mailowej, z której kontaktuję się z promotorem i nie mam pojęcia jak je odzyskać, na razie na komputerze w pracy jest zapamiętane, ale nie wiadomo jak długo, bo przecież w każdej chwili może poprosić o hasło...

Internet w domu wysiadł na amen, pozostaje tylko ten telefoniczny.
Spróbujcie przeczytać ustawę o ochronie środowiska z telefonu... ha, powodzenia 194 strony....

W jednej z najważniejszych spraw w chwili obecnej, a może nawet i w życiu decyzja negatywna, bez możliwości zmiany...

W dodatku jeszcze dziś zadzwoniła pani z urzędu skarbowego zapraszając mnie do złożenia wyjaśnień...

Kumulacja jakaś k#$%!%, czy coś...

Poproszę o pozytywne myśli.
W każdej ilości przyjmę!

I żeby nie było że narzekam, naprawdę ja WIEM, że z wszystkim się uporam, wiem, ze dam radę i jestem pewna, że niebawem zacznę pisać notki, w których po kolei będę się chwalić że wszystko się udało...


wtorek, 9 września 2014

W biegu....

.....… a raczej w kolejce, bo notkę piszę czekając na swoja kolej w banku.
Przecież nikt ciężarnej nie widzi i nie przepuści, choćby tu rodzic zaczęła, kolejka jest i koniec.

Zamiast zwolnic tempo to mi sie wszystko przyspieszyło, wiec na tyle sie zdało moje pisanie. Nie wszystko poszło tak, jak sobie zaplanowaliśmy i teraz musimy stawać na głowie, żeby jednak efekt był taki, jaki zamierzamy.
Nic to, damy radę, bo kto jak nie my?

W każdej wolnej chwili, jeśli akurat nie padam na pysk to piszę pracę. Czekam aktualnie na informacje z urzędu, ale jestem prawie pewna, że raczej się nie doczekam- czytaj napiszą kulturalnie żebym spadała.
Oj wtedy to mnie czeka dopiero przeprawa przez 15 urzędów.

Przygotowujemy coraz bardziej i mieszkanie i Stokrocię na pojawienie się bobasa.  
Się okazuje, że nie jest to takie proste, ale o tym to jednej notki byłoby mało.       
W dodatku mamy dziś wizytę wieczorem u pediatry i zobaczymy, co będzie, bo Mała od kilku dni ma jakieś (różne) dolegliwości, a dobrze to nie wygląda.
Jakby tego było mało to jest ciąg dalszy przedszkolnej przyjaźni z Lenka.

Ech... Nikt nie mówił, że będzie łatwo.....

piątek, 5 września 2014

Roztargniona czy zmęczona?

Chyba nadszedł ten czas, kiedy trzeba powiedzieć stop i odpuścić trochę. Nie wierzę sama, że to pisze....
Chyba pora wziąć kilka dni wolnego i napisać w końcu te pracę, ogarnąć dom, uprać i przygotować maleńkie ubranka, przemeblować pokój, spakować torbę i po prostu zwyczajnie odpocząć...
Wczoraj miałam wizytę u doktorka, najprawdopodobniej ostatnią.... Kiedy to zleciało, to nie wiem. I z położną, wstępnie już nawet termin mamy ustalony....
Przerażona jestem trochę tym wszystkim, zwłaszcza, że jeszcze czekamy na pewne ważne decyzje, a czasu coraz mniej....
Chyba zaczynam być wszystkim zmęczona, a to jednak dla mnie nowe takie...
Wczoraj pojechałam na wizytę jak ostatnia blondynka: bez pieniędzy i bez paliwa w aucie w dodatku mocno w niedoczasie, wizytę u doktorka zaczęłam wiec od słów, że dziś nie zapłacę za wizytę... Bo płatności kartą nie przyjmują.
Po paliwo dojechałam też na oparach chyba- spóźniona byłam, więc tankowanie po drodze nie wchodziło w grę, musiałam zaryzykować, ze jednak się uda, każdym razie, kiedy dotarłam do stacji uporczywie już pisało, że został mi 1 l paliwa....

Pora odpuścić i odpocząć, zdecydowanie.

wtorek, 2 września 2014

Codziennik...

Wiecie co, tyle się dzieje, że nie ma kiedy o tym napisać, poza tym to raczej nudne rzeczy. Na bloga od piątku zaglądam tylko przez komórkę, a wiadomo, z telefonu to jednak nie pisanie jest, wiec nie piszę. Czasem u kogoś skrobnę komentarz, ale i to nie lada wyzwanie.
Dzieją się ważne rzeczy w naszym życiu, mam trochę spotkań i wypełniania różnych dokumentów, jaki będzie wynik, na razie nie potrafię powiedzieć, ale mam nadzieję ze mimo wszystko będzie pozytywnie.
Odezwał się do mnie też promotor i przesłał mi korektę tego co napisałam.
O jej! żeby nie wyrazić tego dobitniej. Jest co poprawiać:(
Ale nie jest też tak najgorzej, rozjaśniły mi się pewne kwestie i teraz to chyba tylko po prostu trzeba przysiąść i napisać.
Tylko jak? Stokrocia chodzi spać ok 21, jak dobrze pójdzie, ostatnio nie jest z tym lekko, a dopiero mogę usiąść do pisania, jak ona zaśnie. Tak naprawdę to zanim się wkręcę w pisanie to już wypadałoby zamknąć i iść spać, bo rano do pracy i tak w koło Macieju:(
Chyba potrzebuję kilku dni wolnych takich tylko do pisania pracy, albo porządnego kopa w tyłek... a najlepiej i jedno i drugie.
W przedszkolu trochę zmian. Pierwsza i najważniejsza to obniżka płatności!!! I to znaczna.
Przez całe wakacje przedszkole było czynne, wiec dla nas to nie jest teraz jakiś trudny czas, bo Stokrocia poza dodatkowymi zajęciami, które od września wchodzą a przez wakacje ich nie było,  to raczej nie odczuje większych zmian.  Jest kilkoro nowych dzieci, wiec mogę mieć tylko nadzieję, że jakaś koleżanka bardziej jej przypadnie do gustu, niż Lenka, o której pisałam.
No i na koniec muszę się pochwalić, że nieco przypadkiem, ale jednak w weekend wylądowaliśmy we Wrocławiu- ci, którzy podglądają nas na FB to wiedzą. Chciałabym napisać ze dwa słowa, bo Wrocław, mimo że tak kocham to miasto to jednak trochę mnie rozczarował.
Do napisania, lecę bo pora odebrać Małą z przedszkola:)