poniedziałek, 10 października 2016

Optymistka...

Jest zimno, szaro, buro i mokro.

Opał do pieca będzie dopiero pod koniec miesiąca (wrrr nie chce mi się nawet na ten temat pisać) wiec ratujemy się ciągłym paleniem w kozie, co skutkuje już znacznym stopnieniem zapasów drewna. Kwiatki obmarzły i wyglądają jak klapnięte zgniłki strasząc wszystkich, ale jak pomyślę, że miałabym iść w tę mokrą trawę i paćkać się w nich w takie zimno, to ostrość widzenia mi się pogarsza i zwyczajnie przestaję je zauważać.
Od piątku a może i wcześniej łykam jakieś tabletki albo i co gorszego, dzieci w sobotę też pediatrę odwiedziły, strasznie nie jest, ale syropy różne też popijają.
W dodatku problemy zdrowotne i to znaczenie poważniejsze, dotknęły też innych w rodzinie, co skutkuje niemałymi obawami i próbą ogarnięcia niemożliwego.
Oby do piątku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz