Czuję się jak zjedzona i wypluta.
Zmęczona. Wszystkim.
Weekend męczący, choć udany, ale zdjęć nawet nie mam. Zapomniałam aparatu wyjąć z samochodu, a szkoda, bo było co fotografować, ale zamiast odpocząć to zmęczona po weekendzie jestem.
Wczoraj dzień w domu, oj też męcząco bardzo, zawsze mam wtedy wyrzuty sumienia, że niby jestem z dziećmi w domu, ale nie mogę im poświecić całego czasu tylko zawsze coś, a to jakiś obiad, a to jakaś praca, a one mi wchodzą na głowę, bałaganią, a ja pozwalam, z wyrzutów sumienia bo przecież wolałabym usiąść z nimi i poukładać klocki, albo pomalować, albo po raz pięćdziesiąty ósmy zaśpiewać wlazł kotek, a tymczasem trzeba odebrać telefon, napisać, odpowiedzieć, usiąść przy komputerze...wrrr. Nie lubię pracować z domu.
Z Asterixem mamy jakieś niedomówienia, a ja zaraz obrażam, a obrażam się na to, że on nie wie na co sie obrażam, i cała zła jestem coraz bardziej, a on spokojnie czeka i czeka, albo aż mi przejdzie, albo aż wybuchnę, i jedno i drugie prowadzi do tego samego- do rozmowy i zażegnania niesnasek.
I ta cała polityczna hucpa zaczyna mnie już poważnie wnerwiać, bo wbrew pozorom wcale nie jest mi to obojętne i jednak jest to ostatnio główny temat naszych rozmów w domu. W pracy na szczęście nie i obawiam się, że wolałabym nie znać poglądów politycznych sąsiadki z pokoju obok. A jeśli już przy pracy jesteśmy, to dziś miałam bardzo nieprzyjemną rozmowę z Panią, było bardzo przykro, aż powiedziałam pani w końcu, żeby poszła do konkurencji, bo to naprawdę zrobiło się mocno irytujące, ale co się okazało? Że pani pomyliła firmy bo zleciła zadanie konkurencji, a z pretensjami przyszła do nas. Ale przepraszam nie usłyszałam, choć wcześniej mi nawtykała. Widocznie tez miala gorszy dzień, a nie ma bloga na którym moze sie pożalić.
I jeszcze leje deszcz.
Fajnie, że leje, bo sucho i roślinki odżyją, ale rano, kiedy wychodziliśmy z domu Stokrocia prosiła:
-Mogę kalosze założyć? No mogę, proszę.
Zabroniłam, słońce świeciło u nas z rana. Ujechałyśmy jakieś 15 km i zaczęło padać.
-No i mówiłam, żeby założyć kalosze?! - powiedziała z wielkim wyrzutem.
Teraz leje, przed przedszkolem na parkingu przy takiej pogodzie jest wielka kałuża, jest ciepło, już widzę jak by się wyszalała w tej wodzie! I już słyszę co powie na powitanie...
Dobrze, że mam coś na osłodę: kolorowy papier, kleje, brokaty, cekiny, farby, pisaki, czyli to co uwielbia, na pewno będzie zachwycona, nawet pomimo wpadki matki z kaloszami.
Mam tak samo to chyba wypalenie przed urlopem. Mam jedną rade walni sobie setkę jak dzieci pójdą spać i zarzegnajcie spory wszelkie ;) Kochana jestem całym sercem z Tobą bo mnie też dopada cholera, juz nie mam siły na nic ani na pracę ani na zajęcie się domem. Czas odpocząć.
OdpowiedzUsuńŻeby to były spory (żadne tam ciche dni, ani głośne, po prostu takie zręczne omijanie niektórych tematów), to by było co zażegnać, ale to są takie raczej małe niedomówienia, ale uciążliwe, zwłaszcza, że żadne nie chce ustąpić ze swojej pozycji.
Usuńmnie chyba ta pogoda trochę wykańcza, dzieci proszą o basen (mama no kiedy wystawimy basen, no kiedy? ale mama może dziś?) a tu mokro, wietrznie, a gdzie to lato? Dom leży odłogiem, prania nie ma kto wstawić, ogródek na razie ostrożnie oglądamy z daleka, zasypiamy w ubraniach zaraz po tym jak dziewczynki łaskawie uda się położyć, po czym już którąś noc z kolei Marysia robi nocny godzinny koncert, na szczęście w końcu katar zażegnaliśmy zupełnie, mam nadzieję, że się to utrzyma - brak kataru, a nie koncerty
i mnie coś zbiera :(
OdpowiedzUsuńNic mi się nie chce, wszystko mnie wkurza, i wszystko mnie boli :(
Nie wiem czy to starość?
Nie tylko najpiękniejsze chwile przychodzą same... doły niestety też. Trzymaj się! Przetrzymamy!
OdpowiedzUsuńPrzetrzymamy, pewnie, nie mamy innego wyjścia, nie damy się;-)
UsuńNa szczęście te najpiękniejsze przychodzą częściej;)
Chyba to ta pogoda. U nas jest fatalnie. Dwa dni upału, tydzień zimna i deszczu :( młodzież usmarkana :/ Podopieczny bez pieluch, bywają dni, że jest super, a bywają dni ze cały dzień cacy a na koniec (jak dziś) mimo pierdylionowego wręcz przypomnienia, w ciągu 10 min 3x wysikał tyle, ze szok. I będzie stał w tej kałuży i słowem nie piśnie wrrrr.
OdpowiedzUsuńPewnie to przez te upały i wahania pogody...Ja niby po urlopie, a najchętniej bym się zawinęła w koc, wystawiła tabliczkę "nie przeszkadzać, bo ugryzę" i odcięła się od świata :P
OdpowiedzUsuńjak się zdecydujesz zawinąć, to daj znać, potowarzyszę ci;)
UsuńU nas też leje, burze w nocy w dzień 34 stopnie, oszalec można z tą pogodą.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, będzie lepiej!
a niby tak blisko mamy do was, a pogoda taka różna, podeślij trochę upałów
UsuńPrzybij piatke- moge sie pod Twymi slowami podpisac... ciagne ostatkiem sil... byle do urlopu..
OdpowiedzUsuńpozdrawaim serdecznie!
a ja nawet nie wiem czy i kiedy ten mój urlop będzie...
UsuńA u nas upały mamy😈
OdpowiedzUsuńto jedziemy do Was!
UsuńPrzy takiej huśtawce pogodowej, krzyżujących się frontach, wahającym się ciśnieniu TO NORMALNA reakcja. Masz prawo się tak czuć i tyle. Po burzy słońce zaświeci i uśmiech też przyjdzie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla Ciebie i Pociech.
czekam na to słońce i jakoś wyjść nie może:( ale miejmy nadzieję, że w końcu zaświeci!
Usuń