Jestem, jestem. Nie rozsypałam się jeszcze, choć jak dziś spojrzałam na kalendarz ciąży, który sobie wisi na zamkniętym blogu to aż się sama przeraziłam.
Wiecie że to już 32 tydzień? vel 34, zależy od czego liczyć. Kiedy to zleciało?! Toż to jeszcze tylko 8 tygodni, albo 6.... ale ja nie o tym chciałam.
Mniej mnie teraz bo w końcu się trochę przełamałam i wzięłam za pisanie tej nieszczęsnej pracy.
Ojej, jak mi to opornie idzie:(
Stokrocię wczoraj zawiozłam do dziadków na dwa dni, a sama od rana zasiadłam przed komputerem z pisemną misją.... ale i tak cienko, cienko, ale do przodu, bodaj linijkę, czy dwie. Może ktoś chętny do pomocy?
Z tego też powodu dobrowolnie i bez żadnego przymusu (tja dobrowolnie- czuję się przymuszona presją zakończenia w końcu swej edukacji, ale wierzcie mi, gdyby nie ta praca, która wisi nade mną jak topór nad skazańcem, to za nic nie zrezygnowałabym z takiej możliwości, choćbym miała do końca miesiąca chleb z wodą jeść tylko) zrezygnowałam z propozycji weekendowej P, który chciał nas zabrać do Gdyni, gdzie jest jedyna i raczej szybko nie będzie powtarzalna okazja, aby zobaczyć tyle wspaniałości w jednym miejscu, otóż w Gdyni odbywa się Operacja Żagle Gdyni. Nawet jeszcze dziś wieczorem zastanawialiśmy się, czy jednak nie wyskoczyć na noc zobaczyć o świcie te cuda i wrócić chybcikiem do domu, ale jednak rozsądek wziął górę i tym oto sposobem siedzę i klikam- oczywiście klikam tę moją nieszczęsną pracę, a teraz to tylko mała przerwa, chyba każdemu się należy.
Co więcej u nas?
Nic nadzwyczajnego, nadal się toczę, choć mam wrażenie, że większa już być nie mogę, ale nadal nie odechciało mi się podróżować i na hasło: jedziemy obie ze Stokrocią jesteśmy gotowe w kilka minut;)
W przedszkolu w wakacje nudno, zajęć dodatkowych dzieci nie mają, więc Stokrocia wraca trochę nie "dobawiona", ale za to ma przyjaciółkę, jeśli tak to można nazwać.
Ech, o tej "przyjaźni" to powinnam notkę napisać, bo sama nie wiem czy coś powinnam z tym robić czy nie...
Udanej niedzieli, moja najprawdopodobniej będzie przy komputerze, może jeszcze jakąś stronę dobuduję...
Dobrze, że nie ma upałów to pewnie jest Ci lżej...
OdpowiedzUsuńPrzy pracy nie pomogę niestety :-)))
gorzej mi bez upałów, znacznie gorzej, ja jednak jestem dziwna;-)
UsuńPisz, pisz...potem sobie odpoczniesz:) :)
OdpowiedzUsuńoby mi tylko nie strzeliło do głowy znowu jakieś dokształcanie... ;-P
UsuńJeszcze trochę i będziesz miała z głowy. Wytrzymaj :)
OdpowiedzUsuńnie mam wyjścia, muszę wytrzymać, ale muszę też coś pisać, bo jakos samo się nie chce:(
UsuńNajgorzej jest się zebrac do kupy i zacząc pisac, potem to już z górki :)
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz czegoś potrzebowała, wal śmiało!
Jeśli mogę jakoś pomóc, pisz otwarcie :)
Ściskam mocno i życzę wytrwałości :*
teraz czekam na opinię o tym co już napisałam od promotora, trochę sie boję, poprzedni dyplom był totalnie różny od tego, promotor też, więc trochę się boje co powie, za dwa dni wraca z urlopu, mam cichą nadzieję, ze przez te dwa dni jeszcze kilka stron machnę, mam problem z przypisami, wiec chyba chętnie skorzystam z Twojej pomocy, ytylko muszę wyłuskać problem w mailu, tak zebyś zrozumiała o co mi chodzi:(
UsuńPamiętaj, że z każdą literką coraz bliżej, ja w Ciebie wierzę :) Teraz bez upałów też pewnie łatwiej Ci pójdzie :)
OdpowiedzUsuńtez sobie tak tłumaczę, ze każde zdanie przybliza mnie do końca:)
Usuńa bez upałów znacznie gorzej sie czuję, mam napady duszności i senna jestem jak niedźwiedź zimą:(
A myślałam, że podobnie jak mi, teraz jest Ci łatwiej, gdy chłodniej za oknem...
UsuńAle dasz radę, dzielna jesteś, kto jak nie Ty? :)
Powodzenia.!
OdpowiedzUsuńMi szło równie opornie, ale jednak najgorzej zacząć, a później to już strony jakoś lecą ;)
M. teraz też jest na etapie pisania, a ja tylko się na niego wkurzam - byle do końca września ;)
ja zaczętą już mam od dawna, tylko jakoś utknęłam w martwym punkcie i trudno ruszyć dalej:( a do końca września to chciałabym mieć już wszystko za sobą
UsuńPowodzenia. Dasz rade :-)
OdpowiedzUsuńmuszę dać radę, chyba...
UsuńTrzymam kciuki! Serdeczności.
OdpowiedzUsuńna pewno się przydadzą:)
UsuńJejciu, jak ten czas szybko leci... to już niewiele czasu zostało na "wypakowanie" :)
OdpowiedzUsuńA my jakoś nie możemy spiąć dupek i Was odwiedzić :(
I wiesz, że wracając z Torunia zepsuł się nam samochód i czekamy aż nam naprawią.. i zawsze jakiś niespodziewany wydatek wrrrr....
tak to zawsze jest że "niespodzianki" chodzą po ludziach:( dobrze, ze nie trzeba było Was holować z tego Torunia
Usuńjak już się naprawicie to sie koniecznie zbierzcie, jeśli jeszcze chcesz mnie w dwupaku zobaczyć, zaczynam sie już w siebie nie mieścić;-P
trzymam kciuki Kochana za tą pracę...pomyśl sobie, że jeszcze tylko trochę wysiłku i będzie po wszystkim! ;*
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
wysiłek jak wysiłek, weny coś brak po prostu:( ale chyba się przełamałam w końcu, mam nadzieję, że to nie chwilowe
Usuń