Jest poranek. Sobota. Kilka minut przed 8 czyli normalni ludzie jeszcze smacznie śpią. Ja należę do tych mniej normalnych wiec wchodzę właśnie na salę wykładową.
Jazgot straszny, jest kilkanaście osób, już sie kłócą, już każde ma swoją rację, najwłaściwszą i najlepszą. Każde próbuje narzucić innym swoją wizję. Wiecie co, ja chyba jestem jakaś dziwna, bo mnie to nie bawi nie wciąga. Jak dobrze, że to jeszcze tylko kilka miesięcy.
Skrajności w żadną stronę nie są dobre. Ale chyba jednak wole tych skrajnie olewających sobie wszystko od tych, którzy za wszelka cenę muszą być najlepsi.
Oj ja nie wolę żadnej z tej opcji :-)))
OdpowiedzUsuńNajlepsza jest jednak równowaga...
Tak umiarkowanie zawsze jest najlepsze, we wszystkim
UsuńJa dZisiaj o 8 wjechalam do Łomży. Czyli za mną 140 km
OdpowiedzUsuńA jechac to ja bym tez chętnie pojechała:-) gdziekolwiek, moze byc do Łomży bo nie bylam jeszcze
UsuńSkąd ja to znam...
OdpowiedzUsuńnadgorliwość gorsza od faszyzmu.... tak mówią ;)
OdpowiedzUsuńZnajomo, tak było i jest jak widzę;)
OdpowiedzUsuńZa nadgorliwymi nie przepadam, za olewającymi wszystko też nie bardzo...
Pozdrawiam wieczorowa porą :)