czwartek, 8 listopada 2018

Dom potrzebuje ludzi

Po długich rozmowach, ustaleniach, spotkaniach, omówieniach, czytaniu miliona przepisów, artykułów, paragrafów, pisaniu dziesiątek maili i rozmów telefonicznych z prawnikiem i notariuszem,  w końcu po godzinach pakowania udało się: wynajęłam mój rodzinny dom a dodatkowo podpisaliśmy przedwstępną umowę sprzedaży.
Przyjaciółka zadała mi pytanie, które mnie bardzo zaskoczyło, choć w tej sytuacji właściwie to pytanie bardzo oczywiste: nie żal ci?



Nie żal.
To było dla mnie dobre miejsce, tu się wychowałam, tu był mój świat, moi dziadkowie, których już nie ma ponad dwadzieścia lat (to nieprawdopodobne przecież pamiętam jakby to było wczoraj). Dziadek uparty bardzo, wysoki, szczupły wieczorami opowiadał o wojnie, podwodach i Piłsudskim i jego Kasztance, mała byłam i głupia i nie wiele z tych opowieści pamiętam. Babcia krzątająca się przy kurach i smażąca najlepsze racuchy na świecie, wieczorami snuła niekończące się opowieści, a bajki, legendy przeplatały się ze wspomnieniami czasów okupacji. Och jak ona potrafiła opowiadać!
Podwórko, na którym godzinami bawiliśmy się z dziećmi z sąsiedztwa w chowanego, berka czy króla skoczka, stare jabłonie w których gałęziach mieliśmy swój dom, pole nad rzeką gdzie zazwyczaj rosło "warzywo" a marchewki tam zerwane i otarte z piachu o spodnie były najlepsze!
Rodziców zapracowanych w polu, niedzielne ciasto na makaron suszące się na łóżkach, zapach świeżego chleba, żółte kurczaki do wiosny mieszkające z nami w domu, krasnoludki w stodole*, wyjazdy konne i rozgwieżdżone niebo nad nami, tatę wieczorami wolnego i rozmawiającego z nami o świecie, mamę i obłędny zapach domowego ciasta, wspólną pracę przy sianie czy wykopkach,  spotkania z koleżankami, wizyty kolegów....
Tatę sadzającego dziewczynki na oknie w kuchni, mamę lepiąca razem z nimi pierogi...
Tak to było dobre miejsce, dobre wspomnienia, dobrzy ludzie.
Żal mi tego, że nie mogę wrócić choćby na chwilę do tamtego czasu.
Żal mi że to wszystko bezpowrotnie minęło.
Nie żal mi budynku.
Dom potrzebuje ludzi.
Bez tego jest tylko budynkiem.
Stał pusty przez półtora roku.
Od kiedy tamtego ranka tata  wyszedł....
Najpierw każde wejście do środka wiązało się z falą łez, później łzy obeschły, co nie znaczy że wspomnienia wyblakły.
Nadszedł czas, aby pusty budynek znów stał się domem, aby znów był dobrym miejscem dla nowych ludzi, dla nowych dzieci.
Nie żal mi budynku. Oddaję z nadzieją, że i dla nich będzie to przyjazne miejsce do życia.
Niech ściany znów wypełni śmiech i rozmowy, niech będzie znów miejscem powrotów i spokojną przystanią, świadkiem szczęścia, a czasem pewnie i łez, niech będzie DOMEM.

Zamknęłam pewien rozdział w swoim życiu,  ale to przecież jeszcze nie koniec książki...

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziekuję, ale ja naprawdę bardzo się cieszę, że ten dom znów wypełni się życiem. Nie żal mi, jestem szczęśliwa, naprawdę.

      Usuń
  2. Absolutnie i totalnie sie z Toba zgadzam. Ten dom dal kiedys szczescie Tobie i Twoim bliskim, teraz niech daje innym. Bo taka jego rola.
    Nie mozna sie przywiazywac slepo do przedmiotow, miejsc itp. bo to stoi na drodze i przeszkadza w procesie wzbogacania zycia. Jest czas kiedy te rzeczy sa nam potrzebne, potem przychodzi czas kiedy nalezy sie z nimi rozstac. Zawsze bedziesz miala mile wspomnienia i tego Ci nic ani nikt nie odbierze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie napisane,madra decyzja. Ściskam cie mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wracasz kochana w to miejsce codziennie myślami! Niech ten dom da komuś szczęście:)
    Buzi!

    OdpowiedzUsuń
  5. To na pewno sluszna decyzja, chociaz mi byloby bardzo zal. Do dzis nie moge odzalowac, ze po smierci babci, mama i jej siostry sprzedaly dom dziadkow. Teraz juz malo bywam w Polsce, ale za kazdym razem kiedy przejezdzalam kolo tego domu, bylo mi strasznie szkoda... Tyle wspomnien z dziecinstwa wymazanych przez obcych ludzi. Zaluje tez, ze jesli nawet kiedys zabiore tam Potworki, bede mogla pokazac im tylko ten dom przez plot...

    Ale ja to jestem potwornie sentymentalna i przywiazuje sie do ludzi, miejsc i przedmiotow... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem sentymentalna, ale bardziej bolałoby mnie gdybym za rok, dwa, pięć zobaczyła zamiast mojego rodzinnego domu ruinę, a niechybnie tak by się stało.
      Tamten dom był do remontu, wiadomo dałoby się w nim zamieszkać, ale wiele rzeczy wymagało naprawy bądź wymiany - na przykład dach, w którym po tym roku niemieszkania zrobiła się dziura.
      Gdyby nie to że te kilka lat temu kupiliśmy swoją chatkę, którą kończymy remontować to pewnie byśmy zamieszkali właśnie tam, ale niestety z ekonomicznego punktu widzenia ponieślibyśmy zbyt duże straty (sprzedaż nowego zapewne potrwała by kilka lat-jeśli uzyskana cena miałaby być w miarę zadowalająca , włożonych w remont pieniędzy odzyskać w żaden sposób się nie da, a tamten dom wymaga natychmiastowego remontu-choćby ten dach i to jeszcze przed zimą). A utrzymywanie obu domów też nie wchodzi w grę.
      Wiesz, gdybym była milionerką to oczywiście bym się nie zastanawiała, ale jest jak jest.

      Co do domu po twoich dziadkach to ja akurat rozumiem Twoją mamę i ciocię- widocznie one też nie mogły sobie pozwolić na to, aby zostawić ten dom, bo sentymentalnie na pewnie były z nim związane. Nie oszukujemy się, ale finanse mają to ogromne znaczenie.
      A gdybyś dziś, przejeżdżając obok tego domu widziała ruinę czy ei byłoby ci jeszcze bardziej żal?

      Czy Potworkom możesz pokazać ten dom tylko przez plot- nie wiem, a może kiedyś jak one będą trochę starsze, a ty będziesz czuła taką potrzebę to po prostu zastukaj do tych drzwi, może ktoś otworzy?
      Wiesz, gdyby do mnie kiedyś zastukał ktoś i powiedział: to był mój dom rodzinny, chciałem tylko go znów zobaczyć, pokazać dzieciom, powspominać to z pewnością mógłby liczyć na chwilę rozmowy.

      Usuń
  6. Słusznie zrobiłaś! Podjeżdżanie od czasu do czasu, aby oglądać jak dom powoli zamienia się w ruinę, nie ma sensu i boli chronicznie. A wspomnień przecież nikt od ciebie nie odkupi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie dokładnie tak, bardziej bolało mnie to, że stan dachu się pogarsza z tygodnia na tydzień, że koszona raz w miesiącu trawa zamieniła się w zachwaszoną łąkę, że warstewka kurzu pokrywająca wszystko nie da się zetrzeć przez te dwie godziny raz na dwa tygodnie, a kwiaty w oknach kiedyś piękne, teraz straszą obeschniętymi łodygami.
      Teraz pięknieje a nie niszczeje.
      A wspomnienia pozostaną na zawsze moje i tylko moje.

      Usuń