poniedziałek, 25 czerwca 2018

Lato w mieście

Dziś ani lato, ani w mieście, ale od początku.
Szkoła organizuje nam przez dwa tygodnie zajęcia dla dzieci, płatne, ale nie dużo no i te dwa tygodnie jednak opieka jest, co prawda tylko 5 godzin ale lepiej tyle niż wcale.
Jak zwykle trochę się stresuję, ale to tylko tym, że dzieci jest dużo, w różnym wieku a kilka razy ruszają na wycieczkę pociągiem.
Tak jak dziś.
Ale przecież panie wiedzą co robią, przecież to nie ich pierwsze dzieci na wycieczce.
I dziś nie w mieście, bo jadą do odległej do kilkanaście km miejscowości, może nie jestem zachwycona wycieczką, ale trzeba było ją brać pod uwagę wcześniej czy później bo wiąże się z imieniem szkoły.
Mam nadzieję, że będzie chociaż miło i bez zbędnych wykładów.
A lato gdzieś sobie poszło, zimno, pada, wieje....

niedziela, 24 czerwca 2018

Hipokryzja stopnia pierwszego...

...nie wiem czy będzie ciąg dalszy ale palce mnie świerzbią, właściwie teksty już napisane tylko kliknąć opublikuj albo też nie klikać

Przez cały rok wychowawczyni olewała dzieci, okłamała mnie w żywe oczy o czym nie omieszkałam jej napisać- wprost. Taka jestem małpa że nie udaję tylko mówię co mi nie leży, choć nie jest do dla mnie łatwe. Spóźniała się na lekcje, nie nie raz na jakiś czas ale niemal codziennie, 2, 3, 5 minut, notorycznie. Nie ściemniam. Nie miałam innej nauczycielki/nauczyciela z która mogłabym o tym porozmawiać, a internetowe koleżanki nie miały ochoty na kontakt. To moje pierwsze dziecko w szkole więc błądziłam trochę jak we mgle. Ale wydaje mi się że jakieś podstawowe normy powinny jednak pozostać zachowane. Pierwsza rozmowa z dyrektorem i prośba o pozostawienie tej rozmowy między nami. Przez około dwa tygodnie było lepiej. Dalej to samo. Oficjalny mail do dyrektora, cóż małpa jestem i niech będę ale kiedy chodzi o dobro dziecka będę gryźć jeśli będzie trzeba.
Pojawiła się plotka, że pani odchodzi. Znów rozmowy między rodzicami że olewała dzieci, że zaniedbywała co tylko się dało, że dobrze że odchodzi.
Nie, nie pomyślcie że odchodzi z powodu skarg- dostała lepszą propozycje w innej szkole ( z którą współpracuje od jesieni), będzie nauczycielem przedmiotu, nie początkowym.
Szkoda, że w taki sposób straciła ten rok naszych dzieci.
Koniec roku szkolnego.
Te które najbardziej narzekały po cichu teraz pierwsze stoją z kwiatami dziękując za wspaniały rok i mówiąc jak im przykro.....
Nie poszłam do niej z kwiatami, bo nie czuję takiej potrzeby.
Zaniedbała dzieci, zrobiła im -moim zdaniem -krzywdę.
W pierwszej klasie nie został zapisany nawet jeden zeszyt szesnastokartkowy przez cały rok. Podręczniki do  biblioteki  zostały złożone na początku czerwca, a dzieci przez ostatnie dwa tygodnie uzupełniały ćwiczenia i się nudziły.
Strój na wf przez cały rok został użyty może z dziesięć razy.
Od września przyjdzie nowy wychowawca. Nie wiem jaka będzie,ale  mam nadzieję, że to ktoś kto choć trochę lubi swój zawód.

czwartek, 21 czerwca 2018

Z ostatniej chwili


Staramy o przygarnięcie małego zwierzątka od naszego ogrodu, bo samo jakoś nie chce przyjść, a może nie jest ich tutaj zbyt dużo. Kiedyś przez chwilę zatrzymał się u nas to nie został na dłużej. Przypadkiem natknęliśmy się na działaczy fundacji-schroniska dla -między innymi- takich zwierzaczków, zamieniliśmy kilka słów i zaiskrzyło.
Po wymianie maili i telefonów wczoraj przed północą otrzymałam wyczekiwaną wiadomość.
Są dwie samiczki do zabrania na już, obie poszkodowane przez los, obie nie mają jednej nóżki.
Zastanawiać się nie musieliśmy, w przyszłym tygodniu po nie jedziemy aż na Kujawy;)

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Nudy...

... nic się nie dzieje.
No może poza tym, że w szkole wielkie zamieszanie bo odchodzi nasza wychowawczyni, po pierwszym roku (jakże straconym dla dzieci).
Na razie nie ma nikogo kto ją zastąpi.
A i jeszcze może poza tym, że szukamy samochodu.
No może jeszcze tym, że zapowiedziała się w odwiedziny na tydzień wakacji moja przyjaciółka ze studiów, co mnie ogromnie ucieszyło, bo wygląda na to że w tym roku w końcu nasz dom zacznie żyć ludźmi naprawdę.
O może jeszcze to, że szukam jakichś ciekawych zajęć wakacyjnych dla starszej, może ktoś coś podpowie?
A i jeszcze byliśmy w międzyczasie w Anglii, ale tym razem bez zwiedzania, tylko towarzysko.
I chyba nic więcej się przez ten czas nie wydarzyło.
Nudy...

czwartek, 14 czerwca 2018

Zamek Rabsztyn

Kolejnym z miejsc w naszej matko-córkowej podróży był Zamek z Rabsztynie, a raczej to co z niego zostało + to, co udało się zrekonstruować.

Linki do poczytania: Szlak Orlich Gniazd, Zamki Polskie, Rabsztyn.

Historia zamku dość bogata, a dosyć ciekawie historia zamku opisana jest na tej stronie: KLIK
Jak chyba każdy zamek tak i ten, w Rabsztynie, ma w swojej historii ma i wątki kryminalne i tajemnice, ciekawostki a także legendę.

Z Rabsztynem pośrednio wiąże się na przykład taka kryminalna historia, od której to wzięła się nazwa jednej z wawelskich baszt- Baszty Tęczyńskiej.

"Rzecz, co prawda, działa się w Krakowie, ale odbiła się echem w całej Rzeczpospolitej, a ostateczne skutki miały miejsce w zamku w Rabsztynie.
Był 16 lipiec 1461 roku.
Andrzej Tęczyński oddał do krakowskiego snycerza swoją zbroję do wyczyszczenia. Snycerz Klemens nie zrealizował jednak zlecenia na czas, przez to pan na Rabsztynie spóźnił się na wyprawę króla Kazimierza Jagiellończyka przeciw Krzyżakom. Bohater naszej opowieści, w złości swej, zbroi nie odebrał, a płatnerza pobił. W rezultacie jeden donosił na drugiego przedstawiając swoje racje. W końcu mieszczanie krakowscy wzięli stronę rzemieślnika i postanowili zemścić się na szlachcicu. Znaleziono Tęczyńskiego, dotkliwie pobito. W kościele franciszkanów zadano ostateczny, śmiertelny cios. Ciało rycerza wleczono rynsztokiem aż do ratusza. Po trzech dniach zwłoki oddano rodzinie i pochowano w Książu Wielkim. Sprawa zabójstwa otarła się o dwór królewski. Jednak nie pomagało wstawiennictwo królowej Elżbiety Rakuszanki, ani namowy monarchy do jej sprawiedliwego rozsądzenia. Ostatecznie sprawą zajął się sejm odbywający się w Piotrkowie w grudniu tego samego roku. Powołano tam sąd, a ten wydał wyrok w dniu 15 stycznie 1462 roku. Na jego mocy skazano burmistrza i sześciu rajców na karę śmierci. Ścięto ich pod basztą na wzgórzu wawelskim, którą od tej pory nazywano Tęczyńską. Mimo, iż śmierć poniosły osoby, nie biorące udziału w zabójstwie, to rodzina domagała się kolejnych represji. Wówczas część rajców osadzono w lochach. Brat zmarłego- Jan Tęczyński, spadkobierca Rabsztyna, jednego z rajców, niejakiego Marcina Bełzę osadził w tutejszych lochach." - źródło: https://castles.today/pl/zamki/polska/zamek-rabsztyn

Ciekawostką natomiast jest to, że w dawnych czasach istniała tutaj hodowla lwów, którą założył król Stefan Batory.
Teraz na spacer po zamku, a na końcu jeszcze legenda.














 Jak widać na poniższym zdjęciu działania renowacyjne widać. Na wieżę prowadzą solidnie wykonane metalowe schody, widać też budynek który jest jeszcze ogrodzony ale zapewne również będzie to coś z pożytkiem dla turystów.


Jeszcze zdjęcie makiety  całości zamku:


I obiecana legenda:

Legenda o zaklętych rycerzach z rabsztyńskiego zamku

Gminna wieść niesie, że pod ruinami zamku w Rabsztynie, głęboko pod ziemią, jest drugi, piękny zamek. W jednej z głównych komnat znajduje się dwoje skamieniałych dzieci: chłopiec i dziewczynka. Chłopczyk ma na palcu pierścień wysadzany brylantami, a dziewczynka zawieszony na szyi sznur pereł. W sąsiednich salach snem zaklętych śpią szeregi żelaznych rycerzy. Raz w roku budzą się z tego snu. Ma to miejsce w Niedzielę Palmową, gdy procesja wychodzi z najbliższego kościoła. Wówczas pierścień na palcu chłopca nieco się obraca. Otwierają się odrzwi sal zamkowych, zaklęci rycerze budzą się, odzyskują mowę i zasiadają do stołów uginających się od najwspanialszych potraw. Uczta trwa do północy. Po Niedzieli Palmowej znowu wszystko kamienieje. Tak powtarza się co roku, dopóki pierścień skamieniałego chłopca nie zsunie mu się z palca. Gdy to nastąpi rycerze zostaną uwolnieni z zaklęcia. Przebudzeni staną pod wodzą chłopca do boju z wrogami Polski. Pomogą im również przebudzone inne zaklęte wojska. Po zwycięstwie dziewczynka z perłami ofiaruje każdemu rycerzowi jedna perłę na pamiątkę wybawienia Ojczyzny.  (źródło: Józef Liszka, Legendy i opowiadania znad brzegów Białej Przemszy
W 2000 roku Powstało Stowarzyszenie Zamku Rabsztyn, które powoli, acz widocznie działa na rzecz rekonstrukcji zamku.
W 2009 r. oddano do użytku wieżę strażniczą i bramę główną, zdecydowanie widać działania.
Corocznie odbywają się tutaj również turnieje rycerskie ( w lipcu, ale trzeba sprawdzać na stronie).

Na samym dole jest jeszcze Chata Kocjana, do której tym razem nie zajrzeliśmy, ale myślę, że jeszcze będzie ku temu okazja, bo na zamku prace trwają i chętnie odwiedzę to miejsce za jakiś czas.






Ogólnie ciekawe i przyjemne miejsce.
Polecam.

środa, 13 czerwca 2018

Jaskinia Nietoperzowa

Link do strony: nietoperzowa.ojcow.pl

Podróż mama + córka, czas dla siebie, czas na rozmowy, wspólne zwiedzanie.
Jaskinia Nietoperzowa w Jerzmanowicach to pierwsze nasze wspólne odkrywanie bogactwa Jury krakowsko-częstochowskiej. Jaskinia wydawała mi się dosyć ciekawą atrakcją, w dodatku nie zajmującą za dużo czasu (około godziny) żeby 7 latka nie zdążyła się znudzić.
Przed wejściem do jaskini krótka ścieżka z rodzajami skał występującymi (nie tylko) na Jurze.






Oraz w modele prazwierząt oryginalnych rozmiarach  podobno zamieszkujące onegdaj te tereny.




Wejście do jaskini jest z przewodnikiem.







Sama jaskinia ciekawa. Pan oprowadzający opowiadał o niej z pasją, można było dopytać jeśli kogoś coś szczególnie zainteresowało.
Trzeba tylko pamiętać że temperatura wewnątrz to zaledwie kilka stopni i warto zarzucić jakaś bluzę na siebie (zapominalscy mogą pożyczyć w kasie).
Niestety nie przewidziałam tego, że moje dziecko będzie się bać!
Bała się panicznie, tak że przez cały pobyt wewnątrz jaskini musiałam trzymać ją na rękach!
A czego się bała? Nie nie tego, że zaraz "sufit" spadnie nam na głowy, ale tego że zaraz z ciemności wyłoni się jakiś niedźwiedź albo mamut inna hiena i nas pożre...


Nie robiłam więc zdjęć- powyższe jest jedyne! musiałyśmy się trzymać jak najbliżej przewodnika- na szczęście zwiedzających nas było tylko czworo więc trzymanie się z przewodnikiem na odległość ranienia nie było trudne.

Jako przerywnik w podróży polecam, ciekawe miejsce.

 






sobota, 9 czerwca 2018

Ciąg dalszy awarii...

... miejmy nadzieję, że to na razie ostatnia, bo już nie ma z której kieszeni wyciągać.
Jakiś czas temu w grillowni  zaczęło wyrzucać bezpiecznik elektryczny, znaczy dokładniej to bezpiecznik jest w piwnicy, ale odpowiada za grillownię. Wyrzuciło raz i drugi i najpierw pomyśleliśmy, ze to może zmywarka, bo nie jest nowa, a że przez pół roku stoi nie używana to mogło i coś się tam pozajączkować. Wstawiliśmy jedno mycie, później kolejne-pierze. Bezpiecznik znów spadł po jakimś czasie, ale skoro tam się tak rzadko używa sprzętu to nikomu nie chciało się zachodzić do piwnicy (to duża operacja bo trzeba przestawić stół, podnieść klapę, przynieść drabinę bo schodów jeszcze nie ma) i tak sobie ten bezpiecznik opadnięty wisiał. Wczoraj Asterixa coś tknęło i zaszedł do łazienki do pracowni, a tu woda w sedesie nie spływa. Gdyby mama była to pewnie zauważylibyśmy wcześniej, ale od tygodnia się relaksuje więc  właściwie nikt tam nie zachodził od tego czasu, tyle tylko co pranie wstawić, ale w pralce to akurat nie widać, żeby woda stała.
No i ten ubytek wody po weekendzie też nie dał nam do myślenia, a przecież powinno nam się coś zaświecić, że skoro tak dużo wody ubyło, to może nie ma dopływu.
Tak czy inaczej okazało się, że pompa w oczyszczalni przestała działać i mamy pełne dwa zbiorniki, bo nie przepompowywała na pole do rozsączkowania. W sobotę to wiadomo, że nikt szamba nie wybierze więc trzeba sobie jakoś radzić. Pompa padła chyba na amen, nawet próbowali ją uruchomić, ale bezpiecznik wyrzuca od razu, i to już nie ten w piwnicy tylko główny od prądu.
Tak że sobotę mamy zorganizowaną po brzegi.


wtorek, 5 czerwca 2018

Nic nowego

Nie wiem czy to życie tak przyspieszyło, czy to ja nie nadążam?
W ubiegłą środę tak sobie marzyłam, że idzie weekend (podobno długi) i w końcu się wyśpię i nadrobię zaległości.
Ha ha ha
Po środowym maratonie od urzędu do urzędu (o matko! miałam dosłać jeszcze jeden dokument pocztą!idę adresować) do domu wróciłam padnięta jak mops, ale i tak tyle rzeczy w domu do zrobienia że nie nie ma mowy, żeby spać iść przed północą.
Czwartek zaczął się leniwie, i cały dzień przesnuliśmy się po podwórku z książkami, tudzież kuflami co tam kto wolał. Klimatyzacja nam w samochodzie padła, co przy tym upale skutkuje tym, że gdzie nie musimy tam nie jedziemy, auto drugie dokonało żywota w warsztacie na Mokotowie tak więc cieszyć się nie ma z czego.
Piątek za to od rana w pracy, miało być lekko i krótko, ale oczywiście jak coś się może zepsuć to na pewno się zepsuje, więc się zepsuło:( nie było ani lekko, ani przyjemnie, tysiąc wykonanych telefonów z przeprosinami za zmianę terminu, za niewykonanie usługi, wrrrr.
Znów w domu późnym popołudniem, a piątek to dzień wspólnych bajek więc jeszcze musieliśmy odhaczyć wspólne kucyki czy też inne leniwce, a w sobotę o świcie pobudka i podróż na Kujawy, bo mamę trzeba było odstawić do sanatorium.
Przy okazji z dzieciakami odwiedziliśmy jedno z przyjemniejszych miejsc dla dzieci jakie znamy-dzieciaki zachwycone, a my padnięci. Wróciliśmy późnym wieczorem, a tu się okazuje, że woda ze stawu prawie całkiem nam zniknęła. W folii musi być jakaś nieszczelność (ale pomimo bodajże dziesięcioletniej gwarancji nie można się doprosić firmy o reakcję i naprawę) do tego jeszcze trzydziestostopniowe upały zrobiły swoje i ryby po dnie stepują .
Po prostu chyba jakiś tydzień kataklizmów, bo jakby wszystkiego było mało to wczoraj kurier nam popsuł zamek w furtce, a dziś rana zapowiedział się elektryk, więc trzeba było wszystko rzucić i jechać do domu, bo elektryka szukamy już ponad rok i to pierwszy, który przyjechał, obejrzał wycenił i nagle..... wziął się do roboty- zazwyczaj kończyło się na tym pierwszym...
Ech, jeszcze czterdzieści minut w tym nagrzanym jak piekarnik aucie i dom.
Nareszcie.
Można w spokoju wstawić pranie, ugotować obiad, ogarnąć dom, zerwać truskawki, podlać ogród, odrobić lekcje, wykąpać dzieci, zrobić kolację, rozwiesić pranie...