Uwaga, bo tego się pewnie po mnie nie spodziewacie i Wasze zdanie na mój temat może się drastycznie zmienić.
Marzę żeby któregoś pięknego dnia móc podziękować mojemu obecnie używanemu laptopowi za dającą wiele emocji współpracę. Dosłownie nie mogę się doczekać chwili, w której będę mogła mu
Bo żywię, zapewniam!
Za te wszystkie wspólnie spędzone godziny próbując zrozumieć jego niedomagania i bezsensowne bunty należy mu się wszak specjalne traktowanie!
Za te stracone pliki, których wiele razy postanowił nie zapisać
Za te długie minuty spędzone na próbach bezskutecznego drukowania, wysyłania bądź zapisywania zmian, za kompletny brak współpracy, za przeciągające się w nieskończoność oczekiwanie na wykonanie każdego jednego polecenia, choćby było najprostsze...
Nie wiem tylko czy dane będzie mi tak piękną chwilę przeżyć, bo
A jak niczego aż tak ważnego nie robisz, to oczywiście działa bez zarzutu bo to jest tzw. złośliwość przedmiotów martwych ;) Szybkiego rozstnia ze starym i powitania nowego :)
OdpowiedzUsuńOn nigdy nie działa bez zarzutu:(
UsuńDobre!
OdpowiedzUsuńKiedyś tak miałam ze swoim prywatnym. Pewnego dnia mu dowaliłam. Ze złości. I dysk dokonał żywota. Co prawda nie chodziło mi do końca o to, żeby go wykończyć, jednak...
Licytowałam właśnie jakąś super kieckę na allegro, ostatnie sekundy, a ten jak zaczął myśleć... to się aukcja skończyła. No to dostał.
Niestety, musiałam go naprawić i coś odzyskać z tego dysku. Tak że wyszło w sumie tak sobie.
Ja też swojemu kiedyś dowaliłam w akcie desperacji, ale na dobre mi to nie wyszło, bo lapek się wyułaczył a trzy godziny pracy poszło się je@#ć!
UsuńOd tamtej pory go nie biję;-P
Rozumie to marzenie...czasami pisze komentarz a tu d...pa nagle blekit zalewa monitor i..wszystko poszlo sie....w otchlan internetu jednak nie opublikowane :(
OdpowiedzUsuńA tak to mam z internetem w domu, wiec ostatnio oduczam się zaglądać do komputera w domu;-)
UsuńDoskonale Cię rozumiem.:)))
OdpowiedzUsuńCo gorsza, ja kiedyś żywiłam podobne uczucia do... mojego szefa...:)))
No to współczuję.
UsuńA szefa zmieniłaś, czy utłukłaś?
Nie da rady jakoś mu pomóc w dokończeniu żywota?
OdpowiedzUsuńostatnio Młodsza próbuje go przenieść na tamten świat, wczoraj mlekiem go napoiła;-P
UsuńM. in. dlatego preferuję pracę na normalnogabarytowym sprzęcie, w którym można łatwiej diagnozować powody problemów. Przyczyną kłopotów może być wiele: niedopasowana konfiguracja, zapchanie kurzem wentylatora, błędy instalacji oprogramowania... Czy macie w firmie jakiegoś sensownego informatyka?
OdpowiedzUsuńNiestety nie wszystko da się zrobić na stacjonarnym, bo czasem pracę trzeba zabrać ze sobą.
UsuńInformatyka tak, mamy bardzo sensownego: wysoki, przystojny szatyn;-)
he he
Nic dodać, nic ująć bowiem opis stanu wręcz perfekcyjny. Na ucho Ci powiem, że każdy tak ma :-(
OdpowiedzUsuńBuziaki od nas dla Was :-)
A ja myślałam, ze to tylko ja takie frustracje przeżywam...
UsuńWierz mi Szczurku z wielką satysfakcją wypierniczyłabym go przez okno, ale to ledwie wysoki parter, wiec pewnie i tak by przeżył.
Najgorsze jest to, że sama go sobie wybrałam i nie mam na kogo zrzucić odpowiedzialności:(
Popieram Tetryka - laptopek owszem, fajna zabawka, ale to tylko sprzęt przenośny. Do prawdziwej pracy potrzebny jest teoretycznie słabszy, ale solidny i dobrze skonfigurowany do pracy komputer stacjonarny z dużym ekranem.
OdpowiedzUsuńMniemam, że Tetryk mówi o takim informatyku, który usuwa problemy, a nie je mnoży! :D :D :D
Ale ja na nim nie robię nic, co wymagałoby jakiejś specjalnej mocy. Ta cholera się na Excelu zwykłym wiesza:(
UsuńMój pierwszy laptop radził sobie dość sprawnie z obróbką programów graficznych, całe studia przeżył ze mną w dość niesprzyjających warunkach i jedyne z czym miał problem (czemu się absolutnie nie dziwię, a nawet dziwię się , że pomimo problemów jednak to robił) to z przetworzeniem rysunków na wizualizacje przestrzenne. A nie było to cudo, jeden z tańszych modeli, z resztą był nie raz powodem żartów grupy, że taki złom, ale nigdy nie zawiódł tak na amen, jak ten nowy potrafi.
Za to stacjonarny ostatnio dostaje bzika- za co winię pewnie słusznie Windowsa- włącza mu się tryb samolotowy czyli odłącza się od internetu sam w dowolnej chwili i na dowolny czas bo nie ma możliwości odznaczenia tego trybu:(