piątek, 27 stycznia 2017

Ludzie miewają dziwne marzenia....

Mam takie jedno małe marzenie....
Uwaga, bo tego się pewnie po mnie nie spodziewacie i Wasze zdanie na mój temat może się drastycznie zmienić.
Marzę żeby któregoś pięknego dnia móc podziękować mojemu obecnie używanemu laptopowi za dającą wiele emocji współpracę. Dosłownie nie mogę się doczekać chwili, w której będę mogła mu przypierdolić młotkiem, aż mu się pieprzona obudowa posypie, pieprznąć nim o podłogę z całej siły i poskakać z radości po tym przeklętym złomie  okazać wszelkie uczucia, jakimi go żywię.
Bo żywię, zapewniam!
Za te wszystkie wspólnie spędzone godziny próbując zrozumieć jego niedomagania i bezsensowne bunty należy mu się wszak specjalne traktowanie!
Za te stracone pliki, których wiele razy postanowił nie zapisać bo kurwa tak! 
Za te długie minuty spędzone na próbach bezskutecznego drukowania, wysyłania bądź zapisywania zmian, za kompletny brak współpracy, za przeciągające się w nieskończoność oczekiwanie na wykonanie każdego jednego polecenia, choćby było najprostsze...
Nie wiem tylko czy dane będzie mi tak piękną chwilę przeżyć, bo rupieć sprzęt jest własnością firmy i niestety jest jeszcze całkiem nowy, aczkolwiek mam nadzieję, że po jego zużyciu szefostwo pozwoli mi się z nim należycie pożegnać. Nawet myślę, że moje zachowanie mogłoby się spotkać z pełnym  zrozumieniem, wszak wszyscy widzą moją codzienną frustrację podczas pracy z tym cholernym gruchotem!

16 komentarzy:

  1. A jak niczego aż tak ważnego nie robisz, to oczywiście działa bez zarzutu bo to jest tzw. złośliwość przedmiotów martwych ;) Szybkiego rozstnia ze starym i powitania nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre!
    Kiedyś tak miałam ze swoim prywatnym. Pewnego dnia mu dowaliłam. Ze złości. I dysk dokonał żywota. Co prawda nie chodziło mi do końca o to, żeby go wykończyć, jednak...
    Licytowałam właśnie jakąś super kieckę na allegro, ostatnie sekundy, a ten jak zaczął myśleć... to się aukcja skończyła. No to dostał.
    Niestety, musiałam go naprawić i coś odzyskać z tego dysku. Tak że wyszło w sumie tak sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też swojemu kiedyś dowaliłam w akcie desperacji, ale na dobre mi to nie wyszło, bo lapek się wyułaczył a trzy godziny pracy poszło się je@#ć!
      Od tamtej pory go nie biję;-P

      Usuń
  3. Rozumie to marzenie...czasami pisze komentarz a tu d...pa nagle blekit zalewa monitor i..wszystko poszlo sie....w otchlan internetu jednak nie opublikowane :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak to mam z internetem w domu, wiec ostatnio oduczam się zaglądać do komputera w domu;-)

      Usuń
  4. Doskonale Cię rozumiem.:)))
    Co gorsza, ja kiedyś żywiłam podobne uczucia do... mojego szefa...:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to współczuję.
      A szefa zmieniłaś, czy utłukłaś?

      Usuń
  5. Nie da rady jakoś mu pomóc w dokończeniu żywota?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ostatnio Młodsza próbuje go przenieść na tamten świat, wczoraj mlekiem go napoiła;-P

      Usuń
  6. M. in. dlatego preferuję pracę na normalnogabarytowym sprzęcie, w którym można łatwiej diagnozować powody problemów. Przyczyną kłopotów może być wiele: niedopasowana konfiguracja, zapchanie kurzem wentylatora, błędy instalacji oprogramowania... Czy macie w firmie jakiegoś sensownego informatyka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie wszystko da się zrobić na stacjonarnym, bo czasem pracę trzeba zabrać ze sobą.
      Informatyka tak, mamy bardzo sensownego: wysoki, przystojny szatyn;-)
      he he

      Usuń
  7. szczur z loch ness28 stycznia 2017 18:07

    Nic dodać, nic ująć bowiem opis stanu wręcz perfekcyjny. Na ucho Ci powiem, że każdy tak ma :-(
    Buziaki od nas dla Was :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, ze to tylko ja takie frustracje przeżywam...
      Wierz mi Szczurku z wielką satysfakcją wypierniczyłabym go przez okno, ale to ledwie wysoki parter, wiec pewnie i tak by przeżył.
      Najgorsze jest to, że sama go sobie wybrałam i nie mam na kogo zrzucić odpowiedzialności:(

      Usuń
  8. Popieram Tetryka - laptopek owszem, fajna zabawka, ale to tylko sprzęt przenośny. Do prawdziwej pracy potrzebny jest teoretycznie słabszy, ale solidny i dobrze skonfigurowany do pracy komputer stacjonarny z dużym ekranem.
    Mniemam, że Tetryk mówi o takim informatyku, który usuwa problemy, a nie je mnoży! :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja na nim nie robię nic, co wymagałoby jakiejś specjalnej mocy. Ta cholera się na Excelu zwykłym wiesza:(
      Mój pierwszy laptop radził sobie dość sprawnie z obróbką programów graficznych, całe studia przeżył ze mną w dość niesprzyjających warunkach i jedyne z czym miał problem (czemu się absolutnie nie dziwię, a nawet dziwię się , że pomimo problemów jednak to robił) to z przetworzeniem rysunków na wizualizacje przestrzenne. A nie było to cudo, jeden z tańszych modeli, z resztą był nie raz powodem żartów grupy, że taki złom, ale nigdy nie zawiódł tak na amen, jak ten nowy potrafi.
      Za to stacjonarny ostatnio dostaje bzika- za co winię pewnie słusznie Windowsa- włącza mu się tryb samolotowy czyli odłącza się od internetu sam w dowolnej chwili i na dowolny czas bo nie ma możliwości odznaczenia tego trybu:(

      Usuń