wtorek, 20 września 2016

Bo dzieci trzeba wychowywać, a nie po bufetach prowadzać!

No i wyjdzie, że ciągle narzekam, ale ja nie z narzekania piszę, bo jakoś szczególnie mnie to nie wzruszyło, nie zabolało, ani nie rozzłościło. Ot, było i tyle. Na kogoś musiało trafić.

Ranek, hotelowe śniadanie.
Jakieś niedopracowane szczegóły, nie pytają o nr pokoju, w zasadzie każdy z ulicy może sobie wejść i zjeść. Mały wybór, jejecznicy zabrakło, pieczywa zabrakło, parówki tylko zostały, wędlin jeszcze nie przyniesiono (no chyba, że nie przewidziano?) stolików w porównaniu do ilości gości, cięgle ktoś czeka aż gdzieś się miejsce zwolni, ale i tak trzeba zjeść, bo przecież o 8 rano na mieście się nic nie zje, no chyba że bułkę, to już może jednak poczekać, tu chociaż kawa gorąca jest.
Siedzimy, jemy.
Śniadanie trwa długo, no bo jednak same parówki i kawałek chleba na pięć osób to trochę mało, czekamy aż podadzą jajecznicę. Najpierw trzeba nakarmić młode dziecko, starsze jedzą same, wróć najmłodsze też je samo, aby gdyby się dało nakarmić byłoby o wiele szybciej.  Zjadły dzieci, jemy my.
Kiedyś bezdzietna koleżanka zapytała mnie z wielkim zdziwieniem i pretensją: ale jak to to ty nie możesz zjeść razem z dziećmi?! To, że siedzę razem z dziećmi przy stole i nazywamy to wspólnym posiłkiem, nie oznacza jeszcze że jednocześnie da się zjeść, na razie się nie da. To znaczy kolację często tak jadamy, ale to co innego, po kolacji ubrania do pralki, a dziecko do wanny. Śniadanie przed wyjściem do ludzi raczej nadzorujemy, jeśli chodzi o młodsze oczywiście, starsze je bez problemu, ale do brzegu.
Po pewnym czasie wchodzi  para, tak na oko, nic nikomu nie wypominając, w wieku moich rodziców. Nie mają miejsca, wszystkie stoliki zajęte.
Muszą czekać.
Po maskach wnioskuję, że chyba zbyt dobrze nie spali, no chyba że to nie maski, tylko stały wyraz twarzy.
Współczuję.
Ciężko musi być, kiedy człowiek oczy otwiera z pretensją do świata, o czym szybko przyjdzie mi się przekonać.
Zwalnia się stolik przy drzwiach. Para siada.
Paniusia obok idzie po śniadanie. Pan siedzi, aby im stolika ktoś nie podsiadł, przechodzi obok naszego stolika, odsuwając sobie z drogi krzesełko dla dzieci, z którego przed chwilą wyszła najmłodsza, choć Paniusia wcale nie musi tedy iść, bo ma wystarczająco dużo miejsca do przejścia. Zgrzytam zębami, ale nie gryzę.
Jeszcze.
Paniusia wraca, idzie Paniuś. Paniuś nie trąca krzesła.
Dzieci mają już dosyć, najpierw czekały na jedzenie, teraz czekają, aż my coś przełkniemy. Zaczynają się nudzić. Dwie starsze zaczynają chodzić po sali, cicho, zaczynają biegać dookoła słupa na środku sali. Najmłodsza wraca jeszcze do stołu i woła picia, siada na rzeczonym krzesełku, pije, po czym wyjada  resztę naszej jajecznicy.
Pech chce, że my jeszcze kawę chcielibyśmy dopić jeszcze.
Najmłodsza wraca na podłogę i idzie ganiać za starszymi, zaczynają trochę popiskiwać, śmiać się zbyt głośno. Trwa to może jakieś dwie minuty, przełykamy tę kawę w pośpiechu, ale Paniuś odwraca się z miną obrażonego  królewicza :
-My tu chcielibyśmy w spokoju zjeść śniadanie.
Uśmiecham się przyjaźnie i mówię:
-Przepraszam, już zaraz kończymy i wychodzimy.- i to był błąd. Nie wiem czy uśmiech czy obietnica rychłego opuszczenia miejsca publicznego tak Pana rozwścieczyły, ale koniecznie chciał podyskutować na temat wychowania dzieci.
-No i dobrze i proszę uciszyć te dzieci (nic sobie nie dam uciąć, ale chyba nawet powiedział dzieciory) natychmiast!
Paniusia nic się nie odzywała tylko coś szeptała bezgłośnie do Pancia i oczami przewracała, nie wiem, może coś jej wpadło? a może jakiegoś pająka na suficie wypatrzyła? a może flirtowała do swego towarzysza?
-Proszę Pana, za moment kończymy i wychodzimy- z pomocą przyszedł mi Asterix.- proszę dać spokój dzieciom.
No i tu Paniuś się niemal zapowietrzył:
-Bo dzieci to trzeba WYCHOWYWAĆ! A nie żeby tak biegały. Zjeść w spokoju nie można.
-Proszę pana, chyba pan trochę jednak przesadza, przecież to małe nie ma jeszcze dwóch lat nawet.
-Dwóch lat nie ma? Nawet PÓŁROCZNE można wychować, ale to trzeba   WYCHOWYWAĆ. I KULTURY potrzeba.
-O właśnie proszę Pana, kultury, zdecydowanie kultury potrzeba. Miłego dnia życzymy.- skwitowałam, wzięliśmy dzieci i wyszliśmy.

Znacie nas i nasze dzieci i wiecie dobrze, że nie mogły aż tak być aż tak nieznośne...

21 komentarzy:

  1. No masakra jakaś!!!! Jak to się u nas mówi sa ludzie i taborety.... Twoje dziewczynki są urocze i jak dzieci muszą czasem stworzyć kolo siebie ruch taka kolej rzeczy. A sa ludzie ktorym wszystko nie pasuje i chyba na takich trafiłaś. A wychowanie i klasę to Wy pokazaliście ja bym kolesiowi ta jajecznice na glowie zostawiła z tekstem smacznego w spokoju....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masakra to nie była- nikt nikomu nic nie zrobił;-P
      Szkoda czasu na wdawanie się w takie dyskusje, szkoda psuć sobie dnia. Ja rozumiem, że nie wszyscy muszą lubić dzieci, że niektórym sam ich widok może przeszkadzać, ale odrobinę zrozumienia powinny wykazać obie strony. Po za tym pierwszy raz nam się coś takiego przydarzyło, i nic bym nie mówiła gdyby rzeczywiście dzieci tak bardzo przeszkadzały tym ludziom (dzieci są ciekawe wszystkiego, są ruchliwe, są głośne, taka ich natura) ale to trwało naprawdę dwie może trzy minuty, kiedy one biegały dookoła słupa, a wcześniej ci państwo czekali na stolik i widzieli że dzieci siedziały przy stole i jadły cicho i spokojnie, widocznie po prostu na kimś musieli wyładować swoje oburzenie, że musieli czekać, przy czym łatwiej uderzyć w kogoś pod ręką niż w sprawcę frustracji (w tym wypadku słabą organizację w hotelu).

      Usuń
    2. Myślę, ze ludzie, którym przeszkadzaja dzieci, powinni wybierac hotele, wktórych się dzieci nie przyjmuje. Sa takie przeciez.Mnie tam małe wesołe dziewczynki nie przeszkadzałyby w śniadaniu:) za to nie lubie takich hoteli z za małymi salami śniadaniowymi i pustym bufetem :)

      Usuń
    3. Coraz częściej w hotelach/restauracjach są tzw kąciki dla dzieci, czyli kącik z zabawkami, zazwyczaj wtedy nie ma zupełnie problemu, siadamy jak najbliżej takiego kąta a dzieci zjedzą i idą się bawić, wiadomo inne zabawki niż w domu zawsze są interesujące, niestety nie wszędzie tak jest. Hoteli z marnymi śniadaniami też nie lubię, ale tym razem nie było w czym wybierać (w noclegach)

      Usuń
  2. Ja sobie kiedyś pofolgowałem i użyłem tzw. "złego pijaru".
    Na takie teksty wyjechałem z argumentami równie bzdurnymi, ale kalibru znacznie cięższego:
    - A ty stary zboczeńcu co się dzieci czepiłeś?! Ty zboczeńcu!!! Obrzydliwy staruchu!!! DZIEWCZYNEK się czepiłeś???!!! Wstydu dziadu nie masz, żeby się tak zachowywać!!! Że też kary na takich zboczuchów nie ma!!!
    O co mu tak naprawdę chodziło? Ano ubzdurał sobie gość, że dzieci otwierając i zamykając drzwi psuja je, a przecież ciągle "wchodzą i wychodzą"!!! :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, gość więcej już nie napadał na dzieci - jakoś mu przeszło! :D

      Usuń
    2. Dobre, Zenku dobre. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała użyć, ale zapamiętam, zapamiętam;-P

      Usuń
  3. Zdecydowanie tego pana wychowano bardzo starannie - na buca, o! Najlepiej to dzieci razem z matką zamnkąć w piwnicy i do trzydziestki niech nie wychodzą, bo hałasują, bo biegają i w ogóle. Ehhh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja Ci się przy okzaji pochwalę, że moja Kasia odpieluszkowała się zupełnie :) Wiąże się to ze wstawaniem w nocy po kilka razy, bo woła siku przez sen (i na śpiąco sika zresztą) ale minął tydzień i wpadek już nie ma, także jest sukces! Duża zasługa w tym mojej Teściowej, bo to ona w tamten wtorek postanowiła, że zdejmuje Kasi pampa, no a skoro ona zapoczątkowała to ja kontynuowałam w domu, bo nie ma co dziecku w głowie mieszać :)

      Usuń
    2. gratulacje, i pozdrów teściową:)

      Usuń
    3. Dziękuję :) Teściowa na medal, wykonała większość tego zadania sama :)

      Usuń
    4. Takiej teściowej to ze świecą szukać;-P
      A teściowa nie ma czasami trochę wolnego, nie da się wynająć na tydzień?
      Klarka, a Ty się ucz, będzie jak znalazł w swoim czasie;-)

      Usuń
  4. Nie znam Twoich maluszków, ale wiem jedno: piski, pokrzykiwania i nadenergia dzieci potrafią wkurzać.
    Nie na darmo, w podróży, unika się przedziałów (PKP), w których jadą dzieci.
    Będziesz starsza - zrozumiesz to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywają rzeczywiście podłe gagatki, złośliwe i dokuczliwe. Stokrocie takie nie są.
      Normalne zachowania dziecięce dlaczego miałyby kogokolwiek irytować???

      Usuń
    2. Anno, ja rozumiem, że dzieci mogą denerwować postronne osoby, że mogą im przeszkadzać ale nie wierzę że sama po dwóch minutach kazałabyś rodzicom uciszyć takie dzieciaki. Wierz mi to był naprawdę moment, i to nie było tak, że dziewczynki wydzierały się na cały głos, czy skakały koło stolika tych państwa. Naprawdę potrzeba było odrobiny wyrozumiałości.
      My też unikamy miejsc, w których nie ma dla dzieci ułatwień, ( podobnie radzę ludziom, którym dzieci przeszkadzają, aby unikały miejsc dla dzieci przyjaznych) ale z drugiej strony jeśli w sali było krzesełko do karmienia dzieci, a hotel nas przyjął na nocleg, to znaczy że one też miały prawo tam być - jak i pozostali goście.
      Ciekawa jestem, czy pan zwróciłby uwagę, gdyby przy stole siedziało trzech głośnych nastolatków....

      Zenku, zachowania dzieci mogą irytować, umówmy się, nie każdy lubi dzieci, nawet swoje własne, ale takie jest życie w społeczeństwie: są i mali i duzi, i weseli i smutni, i rozbiegani i mruki i trzeba się próbować wzajemnie tolerować, starać się jednak jakoś obok siebie przeżyć nie robiąc tym nikomu krzywdy;-P

      Usuń
  5. Nie rozumiem, to ten pan nie miał dzieci, skoro nie wiedział, że mają prawo być wesołe i ruchliwe, a jeśli miał, to dlaczego innym dzieciom zabraniał być normalnymi dziećmmi.
    Jedynym wyjściem jest nauczenie kultury tego pana.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może nie miał, może miał? Jeśli miał, to może już z nich wyrósł? Ale nie zawsze w hotelu, przy śniadaniu, starsi ludzie marzą o towarzystwie rozbawionych, biegających dzieci. Bywają rodzice, do których często nie dociera, że stołówka (jadalnia/restauracja) to nie plac zabaw.

    @Dreptak Zenon - dzieci nie bywają podłe, złośliwe i dokuczliwe. Jeśli tak niektóre kiedyś odebrałeś, to znaczy, że miały głupich rodziców .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak by nie było, trzeba też mieć nieco umiaru w swoim stetryczeniu. Starzenie się nie polega na tym, żeby być "niemożliwym do życia". Mam co i rusz do czynienia z takim gatunkiem stetryczałego narodu, który nic tylko by wszystko likwidował, łącznie z "tymi bękartami", które im wszędzie przeszkadzają. Ciekawe, że sam jestem w wieku mocno "średnim", a mnie to nie dotyka jakoś?! Żeby mnie ruszyło, to musi być naprawdę wyjątkowo wredny dzieciak i durni rodzice. Nie przypominam sobie mojego wystąpienia w takiej sprawie - chyba nigdy nie dokonałem takiego wyczynu?
      Przedziałów dla matek z dziećmi unikałem głównie z powodu poprawienia im komfortu - ja mogłem postać na korytarzu - nie byłem w ciąży, nie karmiłem piersią i jedynie nosiłem swoje dzieciaki godzinami na rękach, plecach, a nawet na głowie! :)

      Usuń
  7. Może Kaczyński nawoływać do przestrzegania prawa, mógł i "paniuś" żądać kultury. Od innych, ma się rozumieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A od siebie tylko według swojej własnej normy, to bardzo wygodne.

      Usuń
  8. Ciekawe jak Ci panstwo zareagowaliby na moje Potworki, ktore naprawde sa glosne, robrykane, rozpiera je energia i w dodatku maja tendencje do ignorowania rodzcielskich upomnien? :D

    Mamy w naszym kosciele podobna pare (moze akurat byli z wizyta w Polsce i na nich wpadliscie? :D). Szczegolnie kobieta wiedzie tu prym. Jesli w lawce za nia usiadzie jakies dziecko (nie tylko moje), natychmiast z fuknieciem i skrzywieniem ust, kierowanym ni to do dziecka, ni to do rodzica, przesiada sie na inne miejsce. Niewazne czy dane dziecko akurat dokazuje czy siedzi grzecznie. ;) Zreszta, owej pani przeszkadza wiele rzeczy. Widuje ja przesiadajaca sie po 2-3 razy w ciagu 45 minutowej mszy, nawet kiedy w jej poblizu nie siedzi zaden maluch. ;)

    OdpowiedzUsuń