sobota, 3 października 2015

Moja słabość


Wahałam się długo czy pisać o tym, czy nie, no ale trudno, może właśnie jeśli napisze to będzie dla mnie jeszcze większa motywacja?

Jest to dla mnie sprawa strasznie wstydliwa, zwłaszcza że niejako moja wielka w tym wina, ale koniec z tym pora zacząć działać!

Jakiś czas temu pisałam, że byłam u lekarza…. No właśnie. Byłam u ginekologa i załamałam się już w progu, bo lekarz w pierwszej chwili pomyślał,  że jestem w kolejnej ciąży.  Wiem, że dziewczyny blogowe, które nas swego czasu odwiedziły też w pierwszym momencie były zaskoczone moim wyglądem. Nie, nie jestem w ciąży, mam problem z wagą. Z nadwagą, a nawet z otyłością, choć to słowo nie chce mi przejść przez usta ani przez klawiaturę.

Lekarz dał mi niezłą reprymendę, bo choć ja to wszystko niby wiem, że choroby, że zagrożenia to chyba jakoś i tak potrzebowałam, żeby ktoś mną potrząsnął.

Przecież pomijając już to, że źle się sama ze sobą czuję i fatalnie wyglądam, to przecież mam małe dzieci do wychowania i pora coś ze sobą zrobić póki nie jest jeszcze za późno bo cała mas chorób, którym moja waga bardzo pomaga się rozwijać czyha za rogiem gotowa zaatakować w każdej chwili.

Już jakiś czas temu szpilki, które tak uwielbiam, poszły w odstawkę, a zastąpiły je wygodne płaskie baleriny, jedyne ciuchy w jakie się mieszczę to namioty, na makijaż poranny przy dwójce maluchów nie zawsze mam czas,  a raczej prawie nigdy nie mam i w ogóle niewiele pozostało z tej Stokrotki, która kilka lat temu zaczynała pisać blog, która nosiła wtedy ubrania w rozmiarze 38, codziennie rano włosy  układała w loki, choć swoje własne naturalne są proste jak druty, nie wyszła z domu bez szpilek i makijażu i no kurcze pora do tego wrócić!

Jednak ciężko jest zacząć, zabrać się do tego w jakiś sensowny sposób. Wypróbowałam pewnie już kilka jeśli nie kilkanaście diet i tylko wytrwać jest trudno, a niestety jak tylko z diety rezygnowałam to kilogramy wracały niemal natychmiast, tylko więcej niż było na początku. I tak błędne koło się kręciło.

Tym razem postanowiłam jednak skorzystać z pomocy specjalisty, zainspirowała mnie do działania pewna blogerka, która pomimo tego że świetnie wygląda napisała o swoich doświadczeniach z dietetykiem.

Umówiłam się więc i ja na wizytę do dietetyka i tym razem mam nadzieję, że pod czujnym okiem specjalisty od żywienia i mnie się uda w końcu osiągnąć prawidłową wagę. A pracy przed nami dużo, oj dużo bo i kilogramów do zrzucenia bardzo wiele.

Pierwsza wizyta polega na rozmowie o przyzwyczajeniach, nawykach, trybie życia, o ulubionych potrawach i o tych, które za żadne skarby nie przejdą. Pani zrobiła też pomiary wagi, wzrostu oraz pomiar tym specjalistycznym urządzeniem, które wylicza ile w organizmie jest wody, ile tłuszczu i jaki jest wiek  metaboliczny organizmu i inne takie.

Dostałam zalecenia: posiłki co 3 maksymalnie 4 godziny, kolacja najpóźniej o 20, więcej snu, więcej wody, rezygnacja ze słodyczy, dwa razy dziennie produkt mleczny, dwa razy dziennie owoc i więcej warzyw, do  owsianki łyżka ziaren lub orzechów + owoc zamiast cukru. Gyby była sytuacja, ze muszę coś podjeść, albo mimo kolacji o 20 zapowiada się długi wieczór i po prostu nie wytrzymam mam pozwolenie na podjadanie… warzyw, nawet jeśli to będzie północ. I ćwiczenia jakieś, które sprawiają przyjemność, dwa razy w tygodniu po pól godziny (w moim przypadku absolutnie nie bieganie). Z tymi ćwiczeniami na razie jest najgorzej, bo trudno wykroić te pół godziny, ale i nad tym popracuję. Na następnym spotkaniu otrzymam rozpisany jadłospis, wszelkie pytania mogę pisać na maila. Zaoferowałam się też sama, ze będę spisywać co jem w poszczególne dni- wiem, ze to o tyle ważne, że dietetyk to skoryguje i powie co zmienić, co zamienić, żeby było dobrze.

Wbrew moim obawom nie jestem ciągle głodna. Pierwszego dnia tak, bo miałam jakieś takie wrażenie, że tak musi być.  Ale te trzy godziny to tak naprawdę jest tak w sam raz, żeby zgłodnieć i żeby wytrzymać też ;P A jedzenie np. śniadania o 9 i dopiero obiado-kolacji ok. 17  po prostu zaburza pracę metabolizmu. I coś w tym jest, bo moja waga po tych zaledwie 4 dniach pokazała efekt, może nie dużo, ale wiecie jaka to radość!!!

Może ktoś się przyłączy?

Na razie dla swojej wygody utworzyłam blog, w którym zapisuję zarówno spotkania z dietetykiem jak i posiłki i… efekty. Zamknięty, ale gdyby ktoś chciał się przyłączyć to chętnie zaproszę do współtworzenia;) razem będzie nam raźniej;-)

32 komentarze:

  1. Powodzenia. Nie jest łatwo zmienić niektóre przyzwyczajenie, ale to wszystko tylko kwestia naszej woli. Jak zobaczysz pierwsze efekty to będzie świetna nagroda, za ewentualne wyrzeczenia. Trzymam kciuki.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Stokrotka, trzymam kciuki za odchudzanie i podziwiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy bym Cię o to nie podejrzewała:) Nie mam cienia wątpliwości, ze dasz radę, bo sama sobie kiedyś z 10kg poradziłam...ale to była radość, gdy w sklepie coś była ZA DUŻE....a najfajniejsza forma ruchu dla mało usportowionych jest taniec...natańczyłam sie za wsze czasy, jak mała spała, to ze słuchawkami...:) serdecznosci posyłam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecam blog Gosi, qchenneinspiracje

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam mocno kciuki kochana. Mnie do odchudzania nie trzeba motywacji, ale przydałoby się żeby ktoś zagnał do dentysty, fryzjera i takie tam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgłaszam sie! Walczę od tygodnia, ale myśle o wizycie u dietetyka... Tylko zebrać sie cieżko. Ciagle myśle ze sama dam sobie radę. :( póki co odstawiłam całkiem słodycze. Staram sie jeść co 4 godziny. Po tygodniu jestem z siebie dumna bo udało mi sie niepozrec nic słodkiego :) ale długa droga przede mną ! Oj długa ! Dlatego chętnie sie przyłącze do spornej walki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie przygarnę namiary na blog :) ja też tak ogólnie jestem na diecie, pozmieniałam nawyki żywieniowe.. Staram się bardzo to wszystko utrzymać.
    Najgorzej jest z ćwiczeniami. Bo przy samodzielnych ćwiczeniach mogę zrobić kręgosłupowi krzywdę i dlatego nie za bardzo mogę je robić. A znowu basen czy siłownia to słabo bo czas czas czas i jest nieregularnie.. Eh.

    Pozdrawiam

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. jeśli się czujesz źle to dobrze, że chcesz to zmienić, z całego serca życzę Ci powodzenia bo wiem jak to jest, gdy nie ma w czym chodzić bo wszystko za małe :(
    uważam, że jesteś cudowną dziewczyną ale ja Cię lubię bezwarunkowo więc nawet jak będziesz mieć na głowie gniazdo jastrzębia a na stopach gumofilce to i tak nie uznam, że Ci to nie pasuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana jesteś;)
      źle sie czuję ze sobą, no kurde moje ukpchane szpilki już mi nie pasują, bo sama powiedz jak krowa w szpilkach, no jak?! a tak na poważnie to przestałam nosić szpilki bo przy mojej wadze to nogi mi wysiadają:( no i jeszcze aspekty zdrowotne- przecież muszę coś zrobić ze sobą bo jeszcze mi się jakaś cukrzyca czy inny zawał przyplącze a ja małe dzieci mam przecież!

      Usuń
  9. mnie też by się przydał taki kop w dupsko,a le ja tak lubię jeść..... choć może razem to inaczej się do tego zabrać można....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie lekarz kopnął dając mi taki wykład, że nie wiedziałam gdzie się skryć, a Gosia zmotywowała;)

      Usuń
  10. Chętnie się przyłączę, bo sama chciałabym zrzucić parę kg, ale nie znam się na dietach. Nigdy na żadnej nie byłam ani u dietetyka, więc chętnie poczytane co i jak ☺ Poproszę o zaproszenie na adres ineska@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Powodzenia Stokrotko! Trzymam kciuki i wierzę, że dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedziałam Ci massengerem czy jak mu tam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj wiem jak to jest. Sama mam z tym problem już od ciąży z Oliwią i walczę. Teraz wzięłam się ostro i codziennie jest godzina na rowerze + jakieś gry ruchowe na ps3, ale najgorzej z wytrwaniem w tym....

    Trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Kibicuje ci ogromnie..ale przeciez wiesz :))))

    OdpowiedzUsuń
  15. Powodzenia kochana! Trzymam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. No to trzymam kciuki!!! Będę kibicować, powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie wagowo nie jest chyba (bo wagi nie posiadam) tak zle, chociaz od czasow "sprzed dzieci" przytylam jakies 8 kg. Z rozmiaru XS przeskoczylam na M, a i w tym bywa ciasnawo... Zeszlej zimy cwiczylam regularnie, jezdzilam na rowerku... Ale efekty byly niewielkie, zeby nie powiedziec zadne i dalam sobie spokoj... Chcialabym do tego wrocic, ale brak efektow skutecznie zdusil moja motywacje... :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Trzymam kciuki. Na pewno się uda!

    OdpowiedzUsuń
  19. Żyjemy w takim dzikim pędzie i dyspozycyjności, że robienie przerwy na posiłek co 3 godziny stało się luksusem. Tym bardziej powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Dla mnie dieta to pestka, ale na ćwiczenia brak czasu, i chęci też. A w moim wielu to już konieczność!

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja się nie mogę przyłączyć ale kciuki trzymam mocno i kibicuję Ci z całych sił. Dasz radę Kochana. Przede wszystkim dla siebie!!!

    OdpowiedzUsuń
  22. Trafiłam do Ciebie po raz pierwszy i od razu taki wpis ... jakbym siebie słyszała/widziała :( Czasem brak mi już siły na kolejne diety, ale masz rację, trzeba o siebie zadbać! To co, może powspieramy się razem? Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po prostu czekałaś na odpowiednią chwilę, aby tu zajrzeć;)

      Usuń
  23. Polecam dietę owocowo warzywną wg. dr Dąbrowskiej - nie tylko odchudza ale przede wszystkim oczyszcza i leczy organizm. Najgorsze są pierwsze 3 dni, potem już nie czujesz głodu, za to przypływ energii i bardzo szybki spadek wagi - 5 kg w ciągu 2 tygodni. Są ośrodki wczasowe z tą dietą, można pojechać,wtedy jest jeszcze łatwiej.
    Pozdrawiam - Bacha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. różne diety już stosowałam, nawet szybko waga spadała ale niestety szybko też wracała z nawiązką, dlatego tym razem postanowiłam zaufać specjaliście- jem warzywa, owoce ale też mięso, sery, pieczywo, ryż, kasze i makarony! naprawdę, tylko wszystko w odpowiednich proporcjach i działa;)

      Usuń
  24. Ja również postanowiłam wziąć się za siebie. Na razie nie mam jakichś spektakularnych efektów ( 4 kg w 3 miesiące) ale wolę powoli ale skutecznie( mam nadzieję ) Cztery lata temu schudłam na dukanie 10 kg a w ciągu roku przybyło mi 15. Teraz nie stosuję żadnej diety, jem po prostu inaczej. Chętnie się przyłączę mój adres : kasia.home@wp.pl

    OdpowiedzUsuń