wtorek, 18 sierpnia 2015

Kochaj i rozmawiaj

Będzie długo, bo się muszę wygadać.
Będę też się "wymądrzać" na pewne tematy, jest to tylko i wyłącznie moje własne zdanie, nikt nie musi się z nim zgadzać i absolutnie nikomu nie chcę nic narzucać. Moje spostrzeżenia, doświadczenia i poglądy.
Tak tylko uprzedzam, że lepiej dalej nie czytać;) 
Ale warto zajrzeć na sam koniec.

Przez jeden weekend była u nas siostrzenica, 7 letnia Jola. Co tam Wam będę opowiadać, wiadomo, że było fajnie, Jola i Stokrocia bawiły się w najlepsze, choć co i raz było słychać:
-Już więcej do ciebie nie przyjadę,- to Jola
 -Hm! (To Storkrocia i jej słynne fuknięcie oznaczające focha!)
-Ciocia zobacz a ona to cośtamcośtam- już nawet nie pamiętam co, ale z każdym drobiazgiem przybiegała;-)
Dziurawy basen uruchomiliśmy i tylko P co jakiś czas musiał dodmuchać powietrza, ale  w wodzie dziewczyny lepiej się dogadywały ;-P

Ale ja nie o tym, to tylko tytułem wstępu.
Nie wiem od czego zacząć.
Nie lubię się wymądrzać na temat wychowania dzieci, bo nie uważam się specjalistkę, ani też za idealną matkę, sama się przecież bycia matką ciągle uczę, ale dziś się jednak trochę powymądrzam.
Zaczęło się chyba od niewinnego zwrócenia uwagi przez Jolę Stokroci, która bawiąc się zupełnie nie zwraca uwagi na jakieś nic nie znaczące szczegóły, usiadła sobie tak, że podwinęła jej się spódniczka i było jej widać bieliznę, na co Jola zaraz zawołała:
-Stokrotko, majtki ci widać!- ale kiedy Stokrcia wcale nie zareagowała, Jola powtórzyła głośniej:
-S, majtki ci widać!- na co moja Mała odrzekła:
-No i co z tego?
-No przecież majtki ci widać!?!? -Jola była oburzona, że S niewiele to obchodzi, a S nie wiedziała dlaczego ma ją to niby obchodzić i o co w ogóle Joli chodzi.
-Ale to co że mi widać?!- odpowiedziała znowu.
Oczywiście ja wiem dlaczego taka była reakcja Joli i dlaczego Stokrocia zupełnie tego nie rozumiała.

Kiedy z siostrą byłyśmy dziećmi nikt nam nie mówił ani o różnicach między dziewczynkami i chłopcami, ani o tym skąd się biorą dzieci, żadne z rodziców nie rozmawiało z nami na takie tematy, a nawet chyba śmiało mogę powiedzieć, że były to tematy tabu i nawet nie śmiałyśmy pytać. Kiedy przyszła miesiączka po prostu dostałyśmy podpaski, a kiedy w filmie były sceny nie tylko łóżkowe, ale nawet pocałunków odwracałyśmy wzrok. I wcale nie przesadzam, tak byłyśmy wychowane i już, nawet nie śmiałyśmy patrzeć. Do tej pory nad tym ubolewam, że nie miałam takiego kontaktu z mamą, żeby mówić jej o ważnych sprawach i pytać, kiedy czegoś nie wiem i wierzcie mi mimo że miałam 30lat kiedy byłam w ciąży ze Stokrocią to naprawdę się musiałam przełamać, żeby powiedzieć o tym rodzicom. Niestety tamtych lat już nic nie naprawi.
Dlatego ja bardzo nie chciałabym powielić tego schematu na swoich dzieciach, wiec u nas w domu po pierwsze nią ma trudnych pytań, nie ma tematów o których nie mówimy i nie ma wstydu  powodowanego własnym ciałem. Nie i już. Przecież to wszystko tak naprawdę jest zupełnie naturalne! Nie żebyśmy zaraz na golasa bo domu hasali notorycznie, ale jak się zdarzy to nikt z tego powodu nie robi halo.
W pewnym momencie zabawy dziewczynek Joli wpadła w ręce książeczka Marysi, którą polecałam TU o odpieluchowywaniu dziecka, która jest napisana w sposób niezwykle prosty i przystępny i bardzo naturalny, jaśniej się chyba już nie da.
Jola całkiem ładnie czyta, zauważyłam też że czyta niemal wszystko co jej wpadnie w ręce, wpadła jej książeczka dla maluchów więc mogło by się wydawać ze wszystko jest w porządku.
Jola zaczęła najpierw oglądać, po chwili zaczerwieniła się pokazując coś Stokroci i szepcąc: zobacz! zobacz! Od razu się domyśliłam, że pewnie chodzi o rysunek dziewczynki który jest w książeczce, gdzie dziewczynka jest (o zgrozo!) bez ubrania!







Dalej Autorka wyjaśnia że człowiek ma wiele narządów, z których każdy jest bardzo potrzebny: głowę, ręce, nogi i , tę nieszczęsną" pipcię, która robi (jak ona śmie!!!!) siku!

Jola zaczęła czytać, i kiedy doszła do słowa "pipcia" stwierdziła, że to jest bardzo brzydka książka i tego to ona na głos nie przeczyta, bo tu jest napisane "pipcia!!!!
Świecie oburzone dziecko czerwone było jak buraczek! Podczas, gdy Stokrocia zupełnie nie pojmowała o co tak naprawdę chodzi, tylko hihotała się ze słowa "pipcia" i tyle.
-Joluś, co się stało? –zapytałam,  a  ona pokazała mi rysunek, mówiąc:
- Zobacz ciociu jaka brzydka książka, i zobacz co tu jest! takich słów się nie używa!

Tyle o Joli. 

Nie wyobrażam sobie, żeby moje córki z powodu tak naturalnych i normalnych czynności fizjologicznych, które przecież każdego z nas dotyczą, musiały robić jakieś tabu! Żeby rysunek z książeczki dla dzieci powodował, żeby czuły wstyd- bo niby dlaczego? Co tu jest czego należałoby się wstydzić? Czy któraś/któryś z nas nie robi "siku"?
Znam to doskonale, bo siostra dokładnie powiela ten schemat, który miałyśmy w domu:
nagość jest zła, ciało jest powodem do wstydu, a pytań dotyczących organów płciowych zadawać nie wolno! Nie, bo nie!

Czy to nie straszne, że siedmioletnia dziewczynka ma już zakodowane, że jej własne ciało jest powodem do strasznego wstydu? że nie można nawet wypowiedzieć nazwy, bo już samo to jest złe?

W przyszłości też nie wyobrażam sobie, żeby informacji o życiu seksualnym moje dzieci musiały szukać u rówieśników czy w internecie.  Wiadomo, że każde dziecko w pewnym momencie zaczyna być ciekawe najpierw swojego ciała, później tego,  skąd się wzięło na świecie.
To zupełnie normalne.
Dla mnie nie do pomyślenia jest, jak można pozwolić, żeby o tak ważnych sprawach dziecko dowiadywało się nie od rodziców a od kogoś innego.
Nie pojmuję tego, naprawdę.
Przecież to ,co dziecko usłyszy od matki/ojca potraktuje jako pewnik. Uwierzy w to bez mrugnięcia okiem, więc to rodzice mają wpływ na to czego i w jakiś sposób dziecko się dowie. Czy nie lepiej samemu przekazać dziecku niezbędne informacje, takie jak uznamy za stosowne, a nie liczyć na to, że samo się jakoś dowie.
Pewnie, że się dowie, tyle że nie będziemy mieć żadnego wpływu na to czego i w jaki sposób się dowie.
Chciałabym, żeby kiedyś moje dziewczynki naturalnie pytały, jeśli coś je ciekawi, niepokoi.
Nie ma głupich pytań, nie ma trudnych pytań, po prostu musi być rozmowa, spokojna rzeczowa, dostosowana do wieku dziecka.
Rozmowa- tylko tyle i aż tyle.
Nie wiem jak to będzie w przyszłości, ale na dzień dzisiejszy nie jestem spanikowana, że ona kiedyś o "to" zapyta, mało tego chyba tak naprawdę oczekuję tego momentu, bo wiem, że to będzie jeden z ważniejszych w jej życiu i zrobię wszystko, żeby nie bały się pytać, żeby nie bały się wiedzieć.



Jeśli ktoś dotrwał do końca, to chciałabym wszystkim Mamom i córkom też, polecić książkę Pauliny Młynarskiej "Kochan i rozmawiaj".


Fantastyczna książka!
Za zgodą Autorki mogę Wam opublikować jedną stronę, początek:




Książka utrzymana jest w tonie luźnej ale szczerej rozmowy
rozmowy matki i córki. Rozmowa nie sprawia wrażenia trudnej, mimo, że temat dla niektórych łatwy nie jest.  W książce możemy też poznać punkt widzenia obu stron, bo jest bardzo ważne i myślę, że pomaga zrozumieć tę „drugą” stronę, dlatego moim zdaniem książka dobra i dla matek i dla córek, aczkolwiek trochę starszych niż moje;-)

W drugiej części książki są pytania do specjalistów i, bez względu na to jakie mamy poglądy np. na temat pigułki antykoncepcyjnej, to warto wiedzieć co na ten i inne tematy mówią specjaliści.

To z pewnością pozycja, bez której nie wyobrażam sobie swojej biblioteczki.

A Wy co na ten temat myślicie? Czy warto rozmawiać z dziećmi na tematy seksualności, czy raczej powinno się pozwolić, aby same jakoś się dowiedziały w swoim czasie?

15 komentarzy:

  1. U mnie w domu TAKIE kwestie same z siebie poruszane nie były, ale jak zapytałyśmy mamę to odpowiadała. Ja z Martynarozmawiam podobnie jak Ty ze Stokrocią, ostatnio zapytała "Jak dzidziuś wychodzi z brzuszka?" Odpowiedziałam moim zdaniem najlepiej jak potrafiłam i najbardziej zrozumiale dla 5 latki, nie zagłębiając się w szczegóły, bo na tym etapie dziecko nie musi znać wszystkich trzech faz porodu, nacinania, szycia itp, czy szczegółów dot. cc jak to było w naszym przypadku. Generalnie u nas części ciala nazywane są tak jak być powinny (więc siku robi się pipką) a nie uogólniane, Martyna wie czym się różni chłopczyk od dziewczynki. A ostatnio zauważyłam, że Martyna nagości nie uważa za coś niestosownego, nawet do tego stopnia, że wracając ostatnio znad rzeki (przez pola) postanowiła, że w mokrym kostiumie szła nie będzie, bo zmarznie (przy +38 st- bez komentarza), a ubrań na zmianę nie miała, więc po prostu szła na golasa (przykryła ramiona ręcznikiem, żeby jej nie zmarzły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym wychodzeniem z brzuszka u nas nie ma problemu na razie bo Mała wie, że pan doktor przeciął brzuch i wyjął Marysię, i pewnie jeszcze na kilka lat jej to wystarczy;)
      Stokrocia po domu to najchętniej latała by na golasa, na własnym podwórku też zupełnie jej to nie przeszkadza, ale już gdzieś poza domem raczej nie czuła by się dobrze.

      Usuń
  2. Bardzo mądrze i rozsądnie postępujesz.Na zadawane przez dziecko pytanie odpowiadasz prawdą i to tyle,żeby dziecko zrozumiało w danym wieku.Mam baaardzo dorosłego Syna,któremu tak odpowiadałam na pytania.A Jola?No cóż,żeby tylko za kilka lat nie powiedziała mamie:przecież ja się z chłopcem nie całowałam ale dlaczego jestem w ciąży?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz najgorsze jeśli taka "nieświadoma" (oczywiście wg rodziców nieświadoma, bo przecież tak naprawdę to sama sobie z tym poradzi pytanie tylko w jaki sposób) dziewczynka zachodzi w ciąże, to rodzice mają do niej pretensje, jak ona mogła im to zrobić?!

      Usuń
  3. Hmm myślę, że warto rozmawiać z dziećmi o seksualności. W internecie to się naczytaja nie wiadomo czego. Ja widzę po mojej 11,5letniej Bratanicy, że trzeba rozmawiać o takich sprawach, bo dziecko będzie szukać na własną rękę. Gdy moja Bratanica stwierdziła, że pojawił się biust, poprosiła o biustonosz, taki młodzieżowy w sumie; poszła do mamy swojej, bo ta ją wysmiala ze jeszcze tam nic nie ma itp. To próbowała zamówić w internecie, ale nie mogła, więc poszła do babci.Dopiero wtedy odzyla. Przestała się garbic i chodzić w za dużych ubraniach. Bo przestała to ukrywać. I dlatego myślę że warto od małego rozmawiać. Choćby najprościej.

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M
      Jeszcze gdzieś mi wcielo zdanie,że z babcia kupiła stanik :)

      Anula

      Usuń
    2. Och z tym biustonoszem to pamiętam doskonale, to była dla mnie trauma jakaś, wszystkie koleżanki w klasie nosiły biustonosze, chyba tylko ja nie, coś strasznego zwlaszcza na wf :(
      w sumie nie rozumiałam zupełnie dlaczego dla mojej mamy jest to taki problem, no ale było minęło

      Usuń
  4. Pewnie, ze trzeba z dzieckiem rozmawiac na kazdy temat i odpowiadac na kazde pytanie. A temat seksualnosci i tego"skad sie wzialem na świecie?" pojawi sie w kazdym domu predzej czy pozniej ;-) Nie ma sie czego wstydzic, to naturalne sprawy. Ale kazdy wychowuje swoje dzieci po swojemu, nie ma co sie wtracac.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moj syn urodzil sie w 1976 roku i od malego traktowalam go jak normanlego czlowieka, ktory jest ciekawy swiata i swojego wlasnego ciala oraz jego funkcji. Niestety jak widac po Twojej Joli wiele rodzicow ciagle uwaza, ze owszem jedzenie, spanie sa normalnymi funkcjami organizmu, ale juz sikanie czy wydalanie to nie, a seks. O matko, a kto by mowil o seksie:)))))))
    Ja widze, ze w Polsce ciagle jest problem z nazywaniem waginy wagina, bo to przeciez nie jest pipka. Moja wnuczka wie ze ma wagine, a jej brat penis. Ona ma 5 lat a on 2.5 ale od poczatku nazywa sie narzady prawidlowymi nazwami mimo, ze przeciez istnieja tez te kreatywnie wymyslone przez idiotow:))))

    Zostawilam tez komentarz pod poprzednia notka, bo wiesz, ze ja tu bywam hurtowo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, widziałam;)
      Ja u ciebie też zazwyczaj hurtowo, jak wchodzę i skomentuję, to dopiero jak napiszesz coś nowego to wchodzę na poprzednie notki i doczytuję komentarze;) niekiedy rozmowa w komentarzach równie ciekawa jak sama notka;)

      Wiesz z tą waginą to nie jest jednak tak prosto, bo przecież wagina to jest łacińska nazwa, ale pochwy konkretnie a nie cała pipki, cipki czy jakby to tam jeszcze nazwać. Gdybyśmy już chcieli wprowadzać właściwe słownictwo to to co jest widoczne u dziewczynek to Labia majora, czyli jak już to dziewczynki w majteczkach widzą labię a nie waginę;-P
      Nie wiem jak to jest w języku angielskim z pipką akurat, ale jeśli chodzi o inne częsci ciała to mają swoje anielskie odpowiedniki, tak jak i polskie czyli głowa to głowa lub w angielskim head a nie móimy przecież z łaciny caput, a na rękę nie mówimy manus, na nogę mówimy noga, leg a nie crus;-) dlatego też nie wydaje mi się niewłaściwe, aby na pipkę mówić pipka, a nie używając łacińskiego nazewnictwa, tak w polskim jak i w łacinie nie ma jednej konkretnej "urzędowej" nazwy na "psitkę" jako całość. Z penisem jest łatwiej bo akurat nazwa penis faktycznie dotyczy tego co u chłopców widoczne, no i bardziej oficjalną nazwę, chociaż może trochę partyjną, he he;)
      Mnie osobiście nazwy: wagina i penis się nie podobają tak zwyczajnie nie pałam do nich sympatią, nie są przyjemne, zwłaszcza że można użyć tylko ładnych, przyjemnych czy zdrobniałych zamienników.

      No i nie wyobrażam sobie sytuacji w łóżku kiedy facet np. mówi pogłaskać cie po waginie, chyba bym go z miejsca wykopała;P

      Usuń
    2. No widzisz jak to sie wszystko zmienia w zaleznosci od miejsca siedzenia:))))
      Vagina to w jezyku angielskim okreslenie tak tego co widac jak i nie widac, jest to prawidlowa tutaj nazwa, nie ma zadnych zamiennikow. No moze sa takie slangowe lub zupelnie wulgarne. Z moich z kolei doswiadczen z polskimi partnerami wynika, ze jako przeciez dorosli mezczyzni nie potrafia nazwac narzadow rodnych kobiety.
      Pamietam te "muszelki, cipuchny" i inne cuda i to akurat moim zdaniem jest infantyle:)))
      W koncu tak jak piszesz nie ma problemu z nazwami innych czesci ciala a tu akurat plama po calosci, a przeciez jak ma byc labia to niech bedzie labia a nie muszelka:))))
      No i w sytuacjach intymnych to chyba nikt nie pyta "czy teraz moge dotknac twoja cipuchne, albo siusiaczka":)))))))))))
      Pisze to i smieje sie do rozpuku, bo mam wrazenie, ze ja sie juz bardzo przyzwyczailam do takich prawidlowo uzywanych nazw w tym wzgledzie. I cos mi mowi, ze wlasnie ta polska wstydliwosc i pruderia wyksztalcila w ludziach ciagle pokutujacy problem pt. "jak toto nazwac?".

      Usuń
    3. A wiesz, my tez sie śmiejemy do rozpuku tym razem z labii i waginy i wcale nie z powodu, ze nie wiemy jak toto nazwac:-) pewnie ze w łóżku nikt nie pyta czy moze dotknąć, ale są jednak sytuacje w których w łóżku sie mówi różne intymne rzeczy, specjalnie zaznaczam że w łóżku a nie w innych rozmowach, i ja jednak w łóżku chyba wolałabym muszelkę niż labie:-)
      Ale jestem za tym, że jakas nazwę uzytkowa "toto" powinno mieć i w polskim języku.

      Usuń
  6. Widzialam ta ksiazeczke w wersji "dla chlopcow", ale widze, ze jest tez dla dziewczynek. :)

    Moja matka popelnila cale mnostwo bledow wychowawczych, ale musze oddac jej sprawiedliwosc, ze jesli chodzi o fizjologie i seksualnosc, wychowala mnie i siostre swobodnie i bez wstydu. Wiedzialysmy, ze mozemy ja o wszystko spytac, a i ona sama poruszala z nami "te" tematy przy roznych okazjach. Zaowocowalo to tym, ze chociaz jestem osoba niesmiala i zakompleksiona, jednak swoje cialo traktuje naturalnie. I w sensie zwyklych czynnosci fizjologocznych i nagosci i seksualnosci. Mam tez nadzieje, ze uda mi sie ta naturalnosc zaszczepic w dzieciach. Martwie sie, ze moze mi sie to nie udac z Nikiem, bo to jednak bedzie kiedys mlody mezczyzna, a co ja wiem o dorastaniu chlopcow? Tyle co nic. :)
    Narazie jednak panuje u nas ogolna swoboda. No prawie. Do pewnego czasu lazilismy sobie wszyscy po domu na golasa i bylo gucio. W pewnym momencie jednak, okolo dwuletnia Bi zaczela sie zywo interesowac penisem tatusia. ;) W sensie, ze chciala sprawdzic co to takiego, dotknac, pomacac. Ja pekalam ze smiechu, bo w koncu dla dziecka to jak nowa zabawka, ale maz czul sie bardzo niekomfortowo i od tego czasu zawsze zaklada bokserki. Ja tam paraduje na golasa i ani Bi, ani Nik nie robia z tego sensacji. ;)
    Nie moge uwierzyc, ze w dzisiejszych czasach sa dzieci wychowywane jak Jola... Wiadomo, ze 7 lat to moze za wczesnie, zeby opowiadac jej o miesiaczce i rosnacych piersiach (chociaz Bi widuje regularnie jak zmieniam podpaske i tez nie robie z tego tajemnicy), ale zeby wstydzic sie nawet wymowic na glos pipka czy pupa, to juz lekka paranoja... Wspolczuje tej dziewczynce dojrzewania...

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście,że trzeba rozmawiać. Tylko, że rodzice coraz mniej rozmawiają ze swoimi dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Brawo Stokrociu za takie podejście! U nas jest identycznie:) Ciało ludzkie jest piękne i nie należy robić z niego tematu tabu. Nie ma dla mnie kłopotu żeby nago przejść po domu kiedy chłopaki patrzą. Ostatnio miałam za to ciekawą rozmowę z Antkiem. Kiedy wyszłam z wanny i szłam się ubrać do sypialni Antek mnie zobaczył i powiedział " Mamo! A gdzie ty masz siusiaka???!!" No to mu odpowiedziałam, że przecież dziewczyny są inne niż chłopcy, że nie mają siusiaków :) Uśmiałam się z niego :) Już nie raz mnie taką widział nagą a dopiero teraz świadomie zwrócił na mnie uwagę :) Rozmowa w rodzinie to podstawa :)
    A mam do ciebie pytanie. Jak dziewczynkom nazywasz nasze części intymne?

    OdpowiedzUsuń