czwartek, 30 lipca 2015

Podróżnie po raz II czyli tu zawitajcie koniecznie!

Ta część naszych weekendowych wojaży będzie zdecydowanie przyjemniejsza.





Wyszło trochę przypadkiem, bo jechaliśmy z zamiarem odwiedzenia tylko ostatniego z opisywanych miejsc Muzeum w Sromowie, a o pozostałych miejscach nie mieliśmy pojęcia, a znaleźliśmy je po prostu po drodze i warto było!
 W drodze między Nieborowem a Sromowem w miejscowości Bednary  zachęcił nas napis przydrożny "Zagroda Bednarza"i postanowiliśmy, że warto zobaczyć jak się beczki dawniej "produkowało". Kierowaliśmy się więc oznakowaniem i zajechaliśmy. Klik o Zagrodzie. Klik- jeszcze więcej o Zagrodzie.
Powitało nas maleńkie podwóreczko i bardzo wesoły Pan. Pan jak się później okazało jest wnukiem bednarza. Przejął od razu nasze dziewczynki i zabrał je do królików, które mogły karmić do woli (pod okiem jego córki) a dorosłych zabrał pod dach aby poopowiadać co nieco o regionie i o pracy bednarza. W międzyczasie dojechał też starszy Pan, który już pokazał nam jak to się dawniej te beczki i inne cebrzyki wyrabiało. Nie powiem bardzo ciekawie obaj panowie opowiadali, było też co oglądać.





Jak już o beczkach nam poopowiadali to poszliśmy do drugiej części zagrody, w której były zwierzęta: gęś, kaczki, przepiórka, kucyk, króliki i przecudowne kózki;) Kozy były najbardziej towarzyskie ze wszystkich zwierząt, jedna nawet koniecznie chciała sobie zrobić z Karolcią sweet focię, co z resztą jej się udało.




A jak już się obfotografowała to wskoczyła na ławkę przywitać się z Marysią, która sobie tam spokojnie z daleka wszystko obserwowała i wcale z powodu odwiedzin kozy się nie ucieszyła;)



Pan nam podpowiedział, że w tej samej miejscowości jet mały browar i warto sobie miejscowego piwa skosztować. Tak też zrobiliśmy.



Piwo zupełnie inne niż takie ze sklepu, można też sobie zakupić butelkowane. Czy warto? Moim zdaniem zawsze warto próbować miejscowych specjałów.
I ruszyliśmy do muzeum w Sromowie.
Pamiętałam to muzeum z dzieciństwa, byłam pewnie wtedy w podstawówce jeszcze, kiedyś przy okazji jakiejś wycieczki, chyba do Lichenia, tam właśnie byliśmy. Teraz trochę się obawiałam czy będzie to na tyle ciekawe, żeby nas nie rozczarować.



Nie rozczarowało. Polecam każdemu, kto będzie gdzieś w okolicy, żeby sobie przeznaczył tę godzinkę, bo chyba mniej więcej tyle czasu zajmuje wizyta, jednakże aby tam wejść musi być co najmniej 5 osób - dla mniejszej liczby osób uruchamianie mechanizmów jest po prostu nieopłacalne, ale wstęp nie jest drogi, a naprawdę warto.
Muzeum Ludowe Rodziny Borowskich  KLIK jest własnością prywatną, przed laty założył je człowiek, który widać jak kochał rzeźbić, czego dowodem jest ogromna liczba zgromadzonych tam drewnianych figurek, ale to nie wszystko ponieważ znaczna część tych figurek się porusza.

Zwłaszcza pierwszy pawilon robi robi wrażanie WOW, aż dreszcze człowieka przechodzą.
I to jest moje jedyne zastrzeżenie, jeśli w ogóle tak to mogę nazwać, bo ja akurat bym wolała, żeby ten efekt wow został na koniec, tutaj jest na samym początku, a później już nie ma zaskoczenia, choć cały czas jest ciekawie.

Dwa pawilony są z figurkami, przedstawiającymi głównie dawne życie na łowickiej ziemi, jest więc łowicka procesja Bożego Ciała, jest tez łowickie wesele (kilka lat temu byłam na weselu w samym Łowiczu, ale nijak nie przypominało tego tutaj, ot takie po prostu jak wszędzie teraz), jest też wnętrze chaty łowickiej zimowym wieczorem, gdzie kobiety przędą, dzieci sie bawią a koty dokazują.

Procesja Bożego Ciała 

Młodzi jadą do ślubu

Wesele łowickie (jedyna ze scen gdzie mechanizm napędzany jest ręcznie, nie licząc tych zabawek, które poruszały dziewczynki. Scenki są zrobione z taką dbałością o szczegóły, spójrzcie na to zdjęcie powyżej, tam wystrojem izby są nawet miniaturowe zdobne pająki, czy wycinanki! A jedzące ludziki otwierają buzie.

Można też obejrzeć całe mnóstwo łowickich wycinanek,, pająków i obrazów autorstwa córki założyciela muzeum, a także jego wnuków, oraz przepięknie malowane skrzynie.





Dzieciakom też się podobało, nawet Marysia z zainteresowaniem patrzyła na poruszające się kolorowe ludziki, a  Stokrocia i Martusia niektóre zabawki mogły same wprawić w ruch.




W dwóch pozostałych pawilonach jest powozownia, gdzie zgromadzono ogrom powozów z dawnych czasów, wolanty, bryczki. Warto, naprawdę warto tam zajrzeć,


I jeszcze sobie  zakupiłam takie cudeńko na telefon:


I aż jestem zaskoczona jak bardzo jest to użyteczne i że w końcu telefon mi nie ginie;) W dodatku ręcznie wykonany haft, prześliczny, naprawdę.

Na koniec jeszcze polecę Wam fajne miejsce, gdzie można dobrze zjeść i tutaj już zupełnie po łowicku- wystrój co prawda nie odzwierciedla wnętrza chaty łowickiej, bo jest zbyt bogaty, ale za to folklor zewsząd się wylewa, a ceny przystępne i jedzenie bardzo smaczne. Nieborów, Oberża pod Złotym Prosiakiem KLIK. A stąd do zjazdu na Autostradę Wolności, czy jak kto woli A2 jest około 5 km, czyli w drodze miedzy Warszawą a Poznaniem można sobie zrobić przyjemną przerwę w podróży.

8 komentarzy:

  1. Ciekawe i ładne miejsce :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to co na zdjeciach i w opisie zupełnie nie oddaje tego, co jest naprawdę. naprawdę robi wrażenie!

      Usuń
  2. Kurcze, następnym razem poproszę o taką zakładkę do książki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zakładek akurat nie było, ale będę sie rozglądać, bo na pewno jeszcze te tereny zgłębimy niebawem

      Usuń
  3. Poruszacie się po moich rodzinnych stronach ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne te Twoje wyjazdowe relacje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne te Twoje wyjazdowe relacje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiscie bardzo fajne muzeum! Super, ze niektore mechanizmy moga byc uruchamiane przez dzieci, to musiala byc dla dziewczynek super frajda! :)

    OdpowiedzUsuń