wtorek, 3 czerwca 2014

Ranczo u Nikodema cz II

Jak ktoś nie czytał części I to KLIK.

O basenie
Ja niestety z tych nie pływających jestem, wiec tylko na brodziku z Małą się popluskałam, ale i tak było super. P sobie i popływał i wskoczył ze dwa razy, bo ten "dorosły" basen to taki głębokawy jest. (Na basenach miejskich wchodzę do tego głębszego basenu, tylko trzymam się tej części  w której sięgam stopami dna, to się nie dało, bo głęboki cały i to chyba jego jedyny minus).
Minusy:
                                                          Ranczo u Nikodema


Od kucyków ciężko było Stokrocię odciągnąć, ale jakoś skusiliśmy ją obietnicą dobrej zabawy. 
Ostatnio ma jakąś niechęć do kąpieli, to znaczy najpierw za żadne skarby nie chce do wody wejść, ale jak już wejdzie to nie można jej z tej wody wyciągnąć, na obietnicę kąpieli więc zareagowała NIE-E, ale już wiadomość, że będziemy się kąpać wszyscy i  na dworze nieco ja zaciekawiła.
Tak drodzy Państwo, w tym raju na ziemi, czyli u Pana Nikodema jest basen. 
My mieliśmy ten komfort, że oprócz nas nie było innych gości więc mogliśmy korzystać sobie dowolnie. 



No wiadomo długi nie jest, sportowego pływania raczej tu nie uświadczycie, ale tyłek pomoczyć można.
Wodę ogrzewają solary.
Jest jeszcze balia fińska -niestety nie zrobiłam zdjęcia a całkiem fajna ta balia;)
Wg strony jest też sauna- zapewne jest ale nie wypowiem się bo nie korzystaliśmy.
Nawet trochę się bałam, czy taka kąpiel na dworze jakby nie patrzeć nie zaszkodzi Małej, ale jakoś odpukać, nic jej nie było choć do wody wchodziła z katarem.
A jak była szczęśliwa!

O przejażdżce terenówką i spacerze nad stawami.


Stawy- te mniejsze zbiorniki  z przodu, tam w głębi to już kolejne jeziorko.

Po kąpieli poszliśmy się przebrać i coś zjeść, bo wiadomo po  wodzie to zawsze człowiek jakiś taki głodny się robi. I później kolejna wyprawa do kucyków. I to znów trafił się pan Nikodem, który tym razem jechał  samochodem do jeleni (jednak na nogach to kawałek drogi jest) i oczywiście Stokrocia jak tylko go zobaczyła to od razu ręce do niego wyciągała! Nie musiał pytać dwa razy czy chce jechać do jeleni.
Wsiadła bez słowa i pojechali a my za nimi na nogach;)


Pewnie jak byśmy chcieli to i nas by pan zabrał, ale oni sobie wolno jechali a my spacerkiem za nimi.
Jelenie się porozbiegały, Stokrocia zadowolona i uśmiechnięta, postawili samochód i ruszyliśmy na oględziny stawu. Czy są tam ryby to ja się nie znam, ale pan wyciągnął trzy maleńkie, które wrzucił z powrotem do wody, wiec jakieś tam są.
Jak ktoś lubi kija pomoczyć to pewnie coś tam sobie złapie.
Są łabędzie dwa białe i dwa czarne, i są kaczki wszelkiej maści i rasy.

Zdjęcie łódki to właśnie z tego stawu.
I jest ambona na wysepce, bo lisy podobno lubią się zakradać do kaczek.
Wg informacji na stronie można się z panem wybrać na polowanie.
Na podwórko wróciliśmy znów my na nogach a Stokrocia terenówką:)

O grillowaniu, którego nie było
Jak już wspominałam obok domku jest taras, trampolina, huśtawki i zielona trawka.


Hamak był, zaraz po kucykach, największą atrakcją!

Choć i na trampolinie nieźle się wyszalała!

Jest też grill i taki mieliśmy plan, że jak Stokrocia zaśnie to sobie rozpalimy tego grilla i posiedzimy na tarasie wdychając ten weekend czym tylko się da. Stokrocia zasnęła w dwie minuty.
Przytuliła się tylko i już jej nie było;)
Niestety zaraz po niej zasnął też P.
Przecież sama sobie grilla rozpalać nie będę, skończyło się więc na tym, że poleżałam sobie w wannie i też dołączyłam do śpiących.

O wschodzie słońca i śniadaniu na tarasie
Wstałam kiedy słońce wschodziło i pobiegłam natychmiast zrobić jakieś zdjęcie.


No nie dało się dalej iść, mówię Wam nie dało się! Napadła mnie jakaś chmara krwiożerczych komarów i spierniczałam do domu ile sił w nogach, czemu one o tej porze nie spały, to ja nie wiem.
Poszłam jeszcze się zdrzemnąć zatem ale długo się nie dało, bo ok 6 wstała Stokrocia i zaraz postanowiła odwiedzić kucyki i nie uwierzyła w nasze zapewnienia że one jeszcze śpią;)
Później leniwie przygotowaliśmy śniadanie, które - jakżeby inaczej- zjedliśmy na tarasie.




I, o dziwo, żadne komary nas nie zjadły, a nawet nam nie dokuczały.
A przed południem pojawił się pan Nikodem, co Stokrocia oczywiście natychmiast wykorzystała zabierając go do kucyków, dalej spacerkiem do jeleni i nad staw do łabędzi, a my oczywiście szliśmy razem z nimi.




I umówiliśmy się na "przepływkę" (skoro jest przejażdżka to chyba może być też przepływka) żaglówką po południu jako ostatnią atrakcję naszego pobytu.

O pływaniu żaglówką

zdjęcie ze strony Rancza, bo ja oczywiście jakimś cudem nie zrobiłam "całej" żaglówki

Pan Nikodem na szczęście miał kapoki, w który ja i Stokrocia natychmiast się wystroiłyśmy. Nawet przez chwilę pan się zastanawiał czy popłyniemy ze Stokrocią bo wiatr był dość silny ale chyba nie wyobrażam sobie w tamtym momencie jej powiedzieć ze my zostajemy na brzegu, bo kiedy szliśmy do jeziora i ona zobaczyła żaglówkę na wodzie to zaczęła biec w stronę wody z okrzykiem: Nie płyńcie, zaczekajcie na nas!




Najpierw trzeba było wygrzebać się z trzciny:)



Wiatr był dość silny, wiec momentami nabieraliśmy prędkości, momentami kołysało ale była też chwila że wiatr ucichł zupełnie i staliśmy kilka minut na wodzie zupełnie bez ruchu. A nad nami kłębiły się chmury i grzmiało w oddali...



No cóż, jak powiem, ze się nie bałam ani trochę to skłamię. Były momenty, że się bałam. Zwłaszcza jak się mocno przechylało. Ale nie nalewała się woda przez burty, a to podobno normalne jak się nalewa;)


Jak Stokrocia zniosła pływanie?


Najpierw podziwiała konie, które się chłodziły w jeziorze, a tak mniej więcej w połowie zasnęła, i obudziła się dopiero jak wiatr ucichł i stanęliśmy na środku jeziora;)
Wiecie co, ja chyba jednak kocham takie pływanie, mimo iż pływać nie potrafię.
Może pora najwyższa  w końcu się nauczyć;)

I o tym dlaczego tu wrócimy, czyli podsumowanie.

Odległość:
Około 200 km od nas to jeszcze nie tak daleko, można jechać bez zatrzymywania co w sumie ważne, kiedy dziecko w samochodzie zasypia (nawet planowaliśmy w drodze zatrzymać się na śniadanie, ale Mała zasnęła w połowie drogi i obudziła się prawie na miejscu)/
Odległość od wielkich ośrodków- w sumie jest niedaleko no ok 80 km ale na tyle daleko, żeby nie było tłumów. wybranie się do Giżycka czy Mikołajek to wyprawa na ok 1-1,5 godziny drogi pewnie, czyli blisko. 
Zakwaterowanie:
Z początku wydawało mi się, że jest trochę drogo, ale po dniu spędzonym na Ranczu uważam, ze absolutnie nie! Do dyspozycji mieliśmy mieszkanie chyba nawet ciut większe niż to, w którym teraz mieszkamy. Zmywarka i pralka zwłaszcza przy dłuższym pobycie może okazać się wybawieniem, tym bardziej gdy mamy ze sobą dzieci! wiecie że miedzy drzewami rozciągnięty jest sznurek na bieliznę!!!
W którym hotelu zapłacicie tyle za czteroosobowy pokój  z tarasem, z basenem i ogródkiem i jeszcze w środku nocy możecie sięgnąć sobie schłodzone piwko z lodówki i wypić kawę o 5 rano bo macie taki kaprys?!
W podwórku dzieci się nie nudzą: kury, pawie i kucyki na wyciągnięcie ręki.
W dodatku trampolina i hamak.
Kilkadziesiąt metrów do jeziora, gdzie można sobie popływać żaglówką- jak potraficie sami to za to się nie dopłaca! Czy na którymś z wielkich jezior ktoś wynajmie Wam żaglówkę za free? 
Nie wiem, bo nie byłam, ale nie wydaje mi się...
A jeśli nie potraficie żeglować to i tak możecie poczuć jak super jest na żaglówce. I opalać się do woli albo przed "własnym" domkiem albo przy jednym z jezior, gdzie raczej tłumów nie będzie.
Atrakcje:
Na ten temat to akurat ponad to co napisałam więcej nie bardzo mogę dodać bo na atrakcje po za Ranczem zwyczajnie nie mieliśmy czasu, ale po drodze mijaliśmy muzeum-skansen, była też informacja o akwedukcie, gdzieś niedaleko jest tez pływająca wyspa, ale na prawdę nie mieliśmy czasu na zobaczenie czegokolwiek- wszak byliśmy tam tylko krótki weekend.
No i właściciel.
Rzadko spotyka się takich ludzi! Właściciel jest  otwarty i widać, że to że tam jesteście sprawia mu ogromną radość. I to się po prostu czuje!

No i jakieś minusy trzeba by znaleźć, tak? Przecież nie może to być idealne miejsce:)
Nasze łóżko było trochę zniszczone- na pewno żadnych harców miłosnych by nie uniosło:)
No i jeśli chodzi o okolicę- w pobliżu nie ma żadnej restauracji ani kawiarni- najbliższa chyba w Olsztynie. Posiłki można zamówić wcześniej u Właściciela i dostaniecie prosto do domku.
Do sklepu też jest kilka km. Po prostu na zakupy czy na obiad na mieście trzeba pojechać samochodem.

I jeszcze takie moje przemyślenia, ale ani plusy ani minusy:
My byliśmy tam zupełnie sami, w sensie, ze nie było innych gości, wiec wszystkie atrakcje były tylko dla nas i dostępne cały czas. Pewnie bardzo przyjemnie jest kiedy pojedzie się tam razem ze znajomymi: razem możecie pomoczyć tyłki w basenie, czy pogrlillować. No i Stokrocia miała kucyki na wyłączność.
Są tam trzy apartamenty wiec łącznie może być ok 12 osób- nie jest to też zastraszająca ilość, ale trzeba się liczyć że jednak w takim wypadku będzie się trzeba wszystkim "dzielić" ;)
Nie żeby to był jakiś problem, ale nie powiem ja czułam się jednak w takiej "samotności" bardzo komfortowo....

Na zdjęciu wschód słońca na "Ranczu... "


28 komentarzy:

  1. Nic tylko pozazdrościć takiego wypoczynku.
    Nawet basen prywatny mieliście do dyspozycji.
    Ładne wygląda, taki zadbany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basen bardzo zadbany, jak wszystko z resztą, a ten system osłony basenu rewelacja!!! nawet Pana trochę o szczegóły dopytywaliśmy, a działa tak, że bez problemu jedną ręką przesuwasz.

      Usuń
  2. czyli wychodzi 50 zł za dobę od osoby to wcale nie jest drogo z tymi wszystkimi atrakcjami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że nie drogo przy takim komforcie? Naprawdę warto!

      Usuń
    2. I nie jesteś skazana na obowiązkowe wyżywienie a wyposażenie kuchni pozwala na wszelkie szaleństwa gastronomiczne, jak również oszczędne przyrządzanie posiłków. No i ZMYWARKA !!!, no bo sami wiecie jak to jest, ja chętnie kulinarnie mogę poszaleć …
      ALE KTO POZMYWA …. ??? I grill nie opodal tarasu, a piwo w lodówce ….
      A jak ktoś chce być bardzo wygodny to może sobie posiłki zamówić.

      Usuń
  3. cudne chwile w równie uroczym miejscu. Jak widzę jeszcze tanio - ekstra! należy Wam się :*

    OdpowiedzUsuń
  4. muszę pokazać to miejsce Panu M., bo na pewno mu się spodoba! tylko ja jako maniaczka zapytam jak tam z zasięgiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zasięg jest i Wi-Fi jest:-)

      Usuń
    2. TV satelitarne z nie wiem nawet jaką ilością kanałów ale sportowe są chyba wszystkie możliwe .....

      Usuń
  5. Cudowne miejsce naprawdę. Jak P znajdzie więcej takich perełek to się chwalcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On zazwyczaj cudne miejsca wynajduje, ale to jest naprawdę wyjątkowe!

      Usuń
  6. Ale super miejsce :) Fajne wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super miejsce. Do tego tanie ! Pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zazdrościć tylko jechać….

      Usuń
    2. Nie mam z kim na razie :D Muszę czekać :/

      Usuń
    3. Wiola, mówią, ze drzewa się do lasu nie wozi... :) Nie ma co czekać;)

      Usuń
  8. Naprawdę P znalazł perełkę :)
    i ten basen ehhh...aż się rozmarzyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może jakiś wspólny weekend ...?

      Usuń
    2. Popieram pomysł! a może jeszcze ktoś ma ochotę na wspólny weekend ze Stokrotkami?

      Usuń
    3. Oj tak! ale było by super!!! :):)

      Usuń
  9. Oj... poleżałabym sobie w takim basenie... ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Te żagle są taaaak kuszące!! Oj popływałabym znów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wiesz, weekend za pasem, pogoda się zapowiada niezła...żagle czekają;)
      Dla mnie totalna nowość, a już uwielbiam;)

      Usuń
  11. Super to wszystko wyglada!

    Szkoda, ze na Mazury to nam jednak troche daleko i nie po drodze. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzeba zmienić drogę:)
      Tam jest naprawdę super;)

      Usuń