poniedziałek, 10 marca 2014

Skarżypyta....

Czy jak się składa skargę na urząd, placówkę publiczną czy administracyjną to też się jest skarżyptą? Czy to tylko w przedszkolu obowiązywało? Jak zwał tak zwał, machina ruszyła.
Jeszcze na stare lata się awanturnicą okażę....

Jakiś czas temu pisałam o wizycie u pediatry, która jednak odmówiła przyjęcia młodej bo stan nie zagrażał życiu. KLIK.
Z płaczem wyszłam wtedy z przychodni, ale postanowiłam, że tym razem złożę na lekarkę skargę, choć oczywiście zdawałam sobie sprawę, ze z tej skargi nic nie wyniknie.
Tak sobie tylko tłumaczę, ze  jednej skargi nic nie wyniknie, ale po trzech, pięciu, dziesięciu to już może zwrócą uwagę, ze nie wszystko jest jak trzeba, a akurat ta pani doktor nie pierwszy raz odsyła dzieci z kwitkiem. Ja też nie jednokrotnie o niej pisałam.
Zadzwoniłam też do Rzecznika Praw Pacjenta, który powiedział mi jaka jest procedura i zachęcił do złożenia zażalenia. Wydawało się, ze był naprawdę oburzony tym jak pani dr w publicznej placówce potraktowała nas. I powiedział też, że jeśli przychodnia w odpowiedzi przeprosi mnie, napisze, ze spróbują zrobić wszystko, żeby takie sytuacje więcej nie miały miejsca, to żebym przyjęła przeprosiny i odpuściła, ale jeśli zarząd przychodni uzna to za głupstwo, to żebym złożyła zażalenie do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, bo to tak nie może być.
 Zażalenie napisałam i złożyłam w zarządzie przychodni.
Odpowiedź nadeszła zadziwiająco szybko bo chyba z tydzień później. Otóż zarząd zwrócił się do pediatry o wyjaśnienia i te wyjaśnienia przesłał mi. Nie chciałabym tego pisma wam tu przedstawiać, ale gdyby któraś chciała się zapoznać to zapraszam na maila.
Pani doktor odpowiedziała z taką bezczelnością że po prostu z każdym słowem jej wyjaśnień coraz szerzej otwierałam oczy ze zdumienia. Absolutnie zrobiła wszystko jak należy, dziecko które widziała w przychodni nie wymagało natychmiastowej pomocy, a tak w ogóle to sama gorączka nie jest wskazaniem do wizyty lekarskiej. Mnie się widocznie nie chciało przyjechać po południu i stąd cała afera.
Wiecie co, najpierw zaczęłam się śmiać (to taki śmiech z bezsilności), później się popłakałam, bo jak w ogóle tak można, a później przez kilka dni nie wiedziałam co z tym zrobić.
Odpisałam* w końcu na tę, pożal się Boże odpowiedź pani doktor, odpowiedź wysłałam do przychodni, a kserokopię wszystkiego wraz z moją odpowiedzią wysłałam do Rzecznika Praw Pacjenta i do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.
RPP odpisało mi podając szereg podstaw prawnych na jakie mogę się powołać, czyli w zasadzie pouczyło mnie o sposobie i możliwościach w postępowaniu. Napisali również że jeśli chodzi o etykę zawodową, a na tę właśnie w swoim zażaleniu się skarżę, to decydującym i jedynym wyznacznikiem jest sumienie danego lekarza. Czyli wiadomo co to oznacza.
Na jutro mam Wezwanie na przesłuchanie w Okręgowej Izbie Lekarskiej.
Nie robię sobie żadnych nadziei, że pani doktor dostanie chociażby jakiekolwiek upomnienie.
Przecież wiemy wszyscy, że w OIL pracują lekarze. I że oni nie po to tam siedzą, żeby bronić pacjentów tylko lekarzy właśnie.
Spodziewam się więc, że jutro pozamiatają sobie mną podłogę i przeczołgają po wszystkich schodach w budynku i udowodnią mi ponad wszelką wątpliwość, że ja jestem przewrażliwiona matka, a pani doktor, jaśnie oświecona, ZAWSZE ma rację.





* W mojej odpowiedzi do Zarządu przychodni  na odpowiedź pani doktor (wiem, ze nie po polsku napisałam, ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi)  napisałam, że skoro medycyna poszła tak daleko i gorączka i inne wymienione przez panią doktor objawy nie są wskazaniem do wizyty lekarskiej to może Przychodnia powinna zorganizować jakieś kursy dla (głupich) niedoinformowanych, nieświadomych postępu medycznego rodziców, żeby nie przychodzili do przychodni z takimi głupstwami i nie zajmowali cennego czasu lekarzy.

19 komentarzy:

  1. Stokrotko! Nikt Tobą nie będzie podłogi zamiatał, anie ciągał po podłodze. Już nie! Pacjenci nareszcie odważyli się mówić. Nie są już tacy bezbronni. Jeśli spróbuja w jakiś sposób Ci e upokorzyć, wyślij to do prasy z najdrobniejszymi szczegółami. Czasami myślę,że powinna powstać czarna lista typu: Tych lekarzy należy omijać szerokim łukiem. Może wtedy inni by się starali. Nie masz pacjentów, tracisz pracę. Trzymam kciuki! Dobrze zrobiłaś. Zrobiłabym tak samo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. się jutro okaże, ale raczej nie spodziewam się niczego dobrego, a na pewno tego, że ktokolwiek przyzna mi rację, choćby w małej części...
      Najgorsze tylko jest to, żę wystąpieniem przeciwko pani doktor naraziłam się przychodni, a raczej naraziłam Stokrocię na to, że w razie choroby nie mamy gdzie iść, no bo przecież tam raczej nie pójdę, a pani doktor kiedyś miala dyzur w dwa dni, a teraz jest codziennie! taka kara chyba...

      Usuń
  2. Trzymam kciuki. Dasz radę... może w końcu coś ruszy bo lekarze zachowują się jak święte krowy, a w końcu za darmo nie pracują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dam radę co mam nie dac, ale nie robię sobie nadziei, że całe to "postępowanie" cos da, i że pani doktor zmieni swój stosunek do pacjentów

      Usuń
  3. Kochana, to nie Ty powinnaś czuć się winna! A jutro im powiedz, że przecież Stokrocia miała wtedy zapalenie płuc. Przecież nie chciałaś zostać przyjęta, bo jesteś nadwrażliwa. Ona była naprawdę poważnie chora!
    Kurenka - nóż mi się w kieszeni otwiera.... i ciężko mi pisać, bo na końcu języka mam same niecenzuralne słowa.
    I jak Stokrocia będzie chora to idź z nią do tej przychodni. To nie ty masz się czego bać i wstydzić. Wiem, że mi łatwo to pisać, ale zawsze w razie czego znowu możesz złożyć skargę na tę lekarkę. Do skutku.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tam, obawiam się, że tak słodko nie będzie, nic to, w sumie dobrze, że jednak się wzięli, może następnym razem pani dr się zastanowi czy jak matka wlecze do przychodni chore dziecko to dla przyjemności czy z konieczności

      Usuń
  4. Przykra sprawa, mam nadzieję, że ci się uda. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykro mi:(
    Ale Kochana MOCNO trzymam kciuki i jestem jutro z Tobą myślami i serduchem!
    Uda się ja w to wierzę!
    Dzięki Tobie może więcej rodziców przestanie bać się mówić i będą coś robili w tym temacie!
    Jesteś wielka!
    Głowa do góry nie daj się tam jutro!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz ja naprawdę nie chcę nic więcej tylko żeby pogrozili palcem tej lekarce, powiedzieli to ty jesteś dla pacjenta bo to ten pacjent ci płaci, nie robisz mu żadnej łaski kobieto!
      jest dobrym specjalistą, jeśli już zdecyduje się przyjąć dziecko,
      ale tak naprawdę nie można traktować pacjentów!

      Usuń
  6. Bardzo dobrze, że nie odpuszczasz! Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam kciuki.
    Skarżyć trzeba, nie odpuszczaj, w koncu z czyich podaków ma ona płacone ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na efekty Stokrotko! Kran to nic w porównaniu z takimi sytuacjami. I gdyby takie coś spotkało mojego Em to ja za siebie nie ręczę, bo kran kranem, ale w takich przypadkach to on potrafi wojnę rozpętać. Tylko w Pl ma problem, bo nikt tu nie rozmawia swobodnie po angielsku... Arogancja tej lekarki imponująca...

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzymam kciuki! Podziwiam, ze mialas odwage (i samozaparcie), zeby walczyc z ta pania doktor. Wydaje mi sie, ze nawet jesli tym razem nie bedzie dla niej wiekszych konsekwencji (oprocz nieprzyjemnosci, bo otwarta krytyka w koncu mila nie jest), to jednak powinno dac jej to troche do myslenia. Zobaczy, ze pacjenci to nie zawsze potulne owieczki, ktorymi mozna pomiatac. I moze nastepne chore dziecko i jego rodzica potraktuje nieco lepiej...

    OdpowiedzUsuń
  10. i ja trzymam kciuki jak to mówią kropla drąży skałę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. wcięło mi komentarz
    podziwiam Twoją determinację i podzielam Twoje zdanie - rodzic nie jest lekarzem, aby ocenić stan zdrowia dziecka a lekarka zapomniała, że jesteś jej pracodawcą.
    A swoją drogą czy ona nie zdaje sobie sprawy, że każda z nas chce jak najszybciej pomóc dziecku, które będąc chore, cierpi? I boimy się, aby choroba nie rozwinęła się jeszcze bardziej? Mało razy zwlekanie z leczeniem kończy się zapaleniem płuc i szpitalem? Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń