czwartek, 27 lutego 2014

Szacunek.

Córcia moja jest kochaniutka, to już wiecie.
Ale mnie do idealnej matki daleko, nie raz to powtarzałam i powtarzać będę zawsze. Nie ma idealnych matek, ojców, nie ma idealnych ludzi.
Moim zdaniem na szczęście.
I ja mam wady, i ja popełniam masę błędów i staram się je zwalczać, niestety z różnym skutkiem.
Wzorce wynosimy z domu, czasem staramy się poprawiać błędy, które widzieliśmy u naszych rodziców, czasami ślepo je kopiujemy, w większości nie jesteśmy przygotowani do wychowywania dzieci, nie mamy przygotowania pedagogicznego a opieramy się na miłości do dziecka, własnej intuicji i wychowaniu wyniesionym z domu rodzinnego.

Po tym przydługim wstępie przejdę do rzeczy.
Jeśli ktoś jeszcze nie czytał to zapraszam koniecznie do przeczytania krótkiego tekstu na blogu Kaan:

tamgdziesercemoje.blogspot.com

Tekst jest wart przeczytania, zastanowienia się nad tym.
Być może coś nam uświadomi, bo nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jak nasze słowa wpływają na te małe nieukształtowane serduszka i umysły. Mną ten post potrząsnął. Dosłownie.

Za zgodą Autorki wstawiam też zdjęcie, które mówi nie mniej niż post:



Ja zdałam sobie sprawę jeszcze z jednej ważnej rzeczy: że tak często widzimy podobne sytuacje w życiu codziennym, ale nie reagujemy na nie.
No bo jak?
Bo przecież to matka/ojciec, co się będę wtrącać do wychowania? Nie powinnam, nie mam prawa. Owszem, zapewne nikt widząc podobną sytuację w sklepie nie powie matce, że tak nie powinna, ale wśród naszych bliskich, znajomych czy nie widzimy podobnych sytuacji? Tak jesteśmy wychowani, że uważamy że nie powinniśmy się wtrącać, reagować w żaden sposób, ale nikt nie każe powiedzieć rodzicowi: wiesz, ty to dziecko to źle wychowujesz. Nie absolutnie nie, możemy natomiast zwrócić delikatnie uwagę siostrze, koleżance, przyjaciółce, może podsunąć jej coś do przeczytania.
Moja koleżanka często podobnie traktuje swoją córkę. Wiecie, że zdałam sobie z tego sprawę dopiero po przeczytaniu tekstu Kaan? Nigdy nie chciałam się wtrącać, bo w końcu to ona jest matką i może wychowywać jak chce, ale przecież ona nie zachowuje się tak bo chce być złą matką. Myślę, że ona nie zdaje sobie sprawy z tego, jak jej słowa działają na dziecko i jaką krzywdę emocjonalną może mu zrobić. A może kiedy sobie to uświadomi coś się zmieni.
Przecież ona jest prostą kucharką co może wiedzieć o wychowywaniu dzieci, mimo że kocha, bo że kocha to nie mam żadnych wątpliwości . Ona nie widzi tego błędu, wiec może wystarczy jej pokazać?
Może naiwnie myślę, ale dotąd przechodziłam nad tym do porządku dziennego, teraz zamierzam coś zrobić, porozmawiać z nią delikatnie, nie wiem może wydrukuję tamten post, spróbuję jej powiedzieć, jaki to u małej pozostawia ślad, nie wiem, ale nie będę patrzeć bezczynnie.

Proszę więc wszystkich: nie patrzcie na to obojętnie, spróbujcie chociaż zrobić cokolwiek. 
Najlepiej na osobności, nigdy przy dziecku. 
Zwłaszcza nauczyciele, pedagodzy- Wy macie ogromne możliwości, bo jesteście dla nas, rodziców, wzorem, autorytetem, macie specjalistyczna wiedzę, której nam brak, zwracajcie nam uwagę na nasze błędy, pomóżcie nam się ich wyzbyć. Nie patrzcie na takie sytuacje obojętnie.

Moim największym, niestety od czasu do czasu powielanym błędem, jest to, że potrafię krzyknąć na Stokrocię. W różnych sytuacjach: kiedy piąty raz powtarzam: Kochanie nie wolno ci się zbliżać do gniazdka, że tam jest prąd, ze może jej zrobić krzywdę. Powtarzam raz, drugi, trzeci, piąty a ona z miną niewiniątka łapie kabelek i mówi: ale ja tylko włącie. 
Potrafię wtedy krzyknąć, ona płacze, ja płacze, biorę na kolana, przytulam, tłumaczę jeszcze raz i mam straszne wyrzuty sumienia.
Potrafię krzyknąć kiedy po raz enty proszę aby posprzątała książeczki z podłogi. Mówię raz, drugi, piąty, proszę, obiecuję coś jeśli to zrobi, grożę w końcu że jeśli tego nie zrobi to oddamy te książeczki kuzynowi, i kiedy słyszę po raz setny nie, czasami wybucham.
Krzyczę, ona płacze, po chwili ja tez płacze, biorę na kolana, tłumaczę na spokojnie, ale wyrzuty sumienia zostają.
Wiem, że robię źle.
Wiem.
Niestety jeszcze mi się to zdarza.
Nie jest mi z tym dobrze, czuję się okropnie kiedy tak wybuchnę, i staram się nad sobą panować.
Wierzę, że z czasem się tego nauczę.

21 komentarzy:

  1. z tego co piszesz to jesteś w trudnym momencie życia...emocje nierozładowane niszczą i wyskakują z nas niespodziewanie....ja zawsze wypisuję całą złość na kartkę...taki np niby list do kogoś a potem drę albo to palę i nadchodzi ulga.Polecam
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raczej nie jestem w trudnym momencie życia, jestem szczęśliwa, mam kochana córcię, kochanego partnera, na którego zawsze mogę liczyć, nawet po troszeczku zaczynają mi się spełniać wymarzone rzeczy, nie wiem skąd Ci przyszło do głowy że jestem w trudnym momencie życia?
      Nie chodzę na co dzień zła i nie wydzieram się na dziecko jak choćby Boska w znanym serialu ( i nie wyobrażam sobie mówić do żadnego dziecka, a już na pewno do swojego dziecka tak jak oni mówią w tym filmie).
      Czasem nerwy mi puszczają ale to jest naprawdę sporadycznie.

      Usuń
    2. to dobrze i niech takie chwile trwają jak najdłużej....szczęscie i uśmiech...

      Usuń
  2. Też mi czasem nerwy puszczają i krzyknę bo już cierpliwości brak i sił czasem do tego wszystkiego :(
    Przeczytałam ze łzami w oczach to straszne jak my dorośli potrafimy zniszczyć, zdeptać...
    Staram się nigdy, nie gasić dziecka, choć czasem powiem poczekaj chwilę, ale wysłucham zawsze choćbym nie wiem jak była zmęczona, zła, zajęta to wysłucham opowieści o nowym urządzeniu które wybudował, o wczorajszym śnie czy o wielkiej przygodzie z dinozaurami którą sobie wymyślił bo dla niego to jest najważniejsze a nie moje zmęczenie i chcę się tego trzymać ciekawe jak długo się uda...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nikt nie jest idealny, ale ważne, by czasem zastanowić się, zatrzymać, przemyśleć, przeprosić dziecko i mieć się na baczności. Wiem, że i tak nie uda się zawsze być tym super hiper rodzicem, ale jak już ma się tę świadomość - to już i tak krok do przodu...

    Post Kaan - choć faktycznie wzrusza i porusza, to jednak jest BARDZO pouczający - wykłada jak kawę na ławę to, co niby oczywiste, a jednak przechodzimy na tym do porządku dziennego lub mijamy obojętnie... Dzięki Stokrotko za nakierowanie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Ci Stokrotko za polecenie posta.
    Odniosę się do Twojej prośby - wierz mi, ja jako pedagog i oligofrenopedagog dużo z rodzicami rozmawiam, uczę się od nich, oni uczą się ode mnie. Powiem Ci jednak, że czasami głowy murem nie przebijesz, zawsze jest..."ale jak mnie wkurzy, to już nie mam sił na gówniarza". W moim poście nie było sytuacji, że dziecko zdenerwowało rodzica.....To mnie boli najbardziej.
    Bo nikt nie jest czysty jak łza. Moje dziecko ma obecnie lat 16, błędów sporo popełniłam i przede mną następne lata błądzenia. Były chwile, kiedy zachowanie syna mnie irytowało - jego niezdecydowanie, marudzenie, itp. Oszaleć można było, każda z nas to wie.
    Dziś wiem, że rodzice są naprawdę bardzo świadomi swoich praw, gorzej jest z obowiązkami (nie piszę o wszystkich rodzicach, wspominam tylko o tych, z którymi mam kontakt). Ile razy mi się zdarzyło, że olali moje rady, które im dawałam, niektórzy się nawet obrazili. Mało kto dziś chce, żeby ktoś inny mu się wtrącał w jego sprawy, taka prawda.
    Co do nauczycieli, pedagogów, każdy jest inny. Przykład pani z przedszkola w moim poście, to porażka. Ale jakie ja mam prawo do krytykowania jej i zwracania jej uwagi? Obie ten sam zawód wykonujemy, obie pracujemy z dziećmi, choć inaczej. Mi się nie podoba wiele w jej pracy, ona może skrytykować moją - takie życie.
    Ostatnio powiedziałam głośno, że uważam, że w sali przedszkolnej biurko nauczyciela jest zbędne - wyobraźcie sobie ich miny...
    I dlatego moje stanowisko jest jedno - rodzice muszą sami zabiegać o kontakt z dzieckiem, słuchać i bronić, obdarzać szacunkiem i nigdy nie zawieźć zaufania. Rozliczać kogo trzeba, jeżeli dziecku dzieje się krzywda, bo ono jest bezbronne a to, co go spotyka na pewno odbije się na nim kiedyś.

    Dziękuję Ci raz jeszcze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaraz pędzę do postu, który poleciłaś, ale chciałam napisać, że nie ma ludzi idealnych, każdy popełnia błędy, nawet matka. Mój syn ma 18 msc, a ja już zastanawiam się czy dobrze robię gdy robię tak, a nie inaczej... Chcę wychować syna na człowieka, który będzie szczęście odnajdywał w sobie, a nie w pieniądzach, pracy, tym co go otacza, czy nawet w innych ludziach. Chcę by syn wyrósł na mężczyznę, takiego który będzie doceniał kobietę swojego życia i traktował ją jak księżniczkę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Każda matka stara się byc dla swojego Dziecka tą najlepszą, najcudowniejszą, a przede wszystkim autorytetem. Ale każda matka poza matką na pełen etat jest tylko człowiekiem, często pracującym, zmęczonym, mającym mnóstwo rzeczy na głowie. To normalne, że czasami puszczają nam nerwy i z bezsilności krzykniemy czy zdenerwujemy się na Dziecko. Ale warto by umiec powiedziec przepraszam i przyznac się do swojej winy - w końcu tego uczymy nasze Dzieci. Mnie zawsze powtarzano: pokazuj, że maluch też jest ważny, że Jego słowa mają znaczenie, że się z nim liczysz, że go słuchasz i rozumiesz...
    Bycie rodzicem to ciężki kawałek chleba,ale jakże owocny.

    Tekst mocny, bardzo mocny, mądry i wzruszający.
    Pozdrawiam ciepło!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam nie widzę nic złego w tym, że się krzyknie na dziecko, gdy jest się wyprowadzonym z równowagi - normalna, ludzka emocja. Dom to enklawa, poza którą nie wszyscy będą zawsze dobrzy, mili i wyrozumiali. Takie hamowanie siebie to tworzenie sztucznej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posta przeczytałam - z niektórymi komentarzami się zgadzam, inne są moim zdaniem przesadzone i zbyt ckliwe.

      Usuń
  8. Piękny post. Wzruszylam się! Zastanawiałam się nad sobą i też czasem tracę cierpliwość i krzycze :-( nie uważam, ze to nic złego. Wkurzam sie na siebie za to. Staram sie ale nie zawsze mi wychodzi...

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam dokladnie ten sam problem. Kiedy puszczaja mi nerwy krzycze. Kilka razy dalam nawet Bi klapsa. Zle mi z tym i staram sie jak moge nad soba panowac, ale sa dni kiedy po prostu nie daje rady, szczegolnie jak zjednocza sily z Nikiem w doprowadzaniu mnie do szalu... :/
    Polecony post bardzo mnie poruszyl. W wiekszosci sytuacji widzialam dokladnie siebie jako mala dziewczynke i moja matke. Moja matka jest nauczycielka przedszkola, zreszta bardzo fajna, dzieci i rodzice za nia przepadaja. Niestety, nigdy nie umiala przeniesc swojego wyksztalcenia na wychowanie corek i wybierala droge tlamszenia i terroru psychicznego... Mam tylko nadzieje, ze pamietajac o swoim dziecinstwie, uda mi sie uniknac takich samych bledow przy wychowaniu moich maluchow...

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję Stokrotko za tego posta i polecenie innego....ja też krzyczę,czasem za dużo,no cóż,dużo muszę jeszcze pracować nad sobą i swoimi emocjami.....:(Poruszające te historie,a z panią wychowawczynią -tragedia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też najbardziej poruszyła ta z panią wychowawczynią:(
      wszyscy musimy nad sobą pracować, ale chyba to, ze zdajemy sobie z tego sprawe to już spory sukces

      Usuń
  11. przeczytałam oba posty i dzięki za te piękne mądre słowa:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ile razy łapię się na tym, że robię coś, czego nie powinnam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to ze jednak "sie łapiemy" jest chyba jednak pozytywne w tym wszystkim

      Usuń
  13. Ja Kasię pocztuję na okrągło i ten tekst też znam. Ostatnio na fb krążył taki film http://www.cda.pl/video/11300267/To-zmieni-cie-w-dokladnie-60-sekund Niektórzy go wyśmiali, a mnie było ich właśnie żal...

    OdpowiedzUsuń
  14. Znam ten filmik, miałam też załączyć do niego link w tekście.
    Nie czytałam komentarzy pod nim, jak widać słusznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Stokrotko kochana, ja wiem, że ja się nie znam, bo przecież jeszcze matką nie jestem, ale wydaje mi się, ze to wszystko jest normalne. Że żadna matka nie jest ideałem, jest sobą, czyli osobą, która może mieć gorszy dzień. I mimo, że chcemy to nie zawsze jesteśmy idealne. Ale nie przejmuj się. Jesteś cudowną matką! :-***

    OdpowiedzUsuń