sobota, 30 lipca 2011

Walka...

Ciagle mi smutno, ale chyba pogodzilam się z tym, że takie jest życie.
Każdego dnia coś tracimy, coś zyskujemy.
Rozumiem Ją, czemu odeszła. I ma rację, muszę być silna, muszę być pogodna i radosna choćby dla tej małej Istotki która jest we mnie. Ona przecież bardzo odczuwa nastroje mamy. I kiedy ja płacze ona płacze również. 
Będę czekać na wiadomosć od Niej.
Wiem, że kiedyś napisze. 

Moje Maleństwo niestety przestaje być grzeczną dziewczynką i chyba wybiera sie "na tą stronę" troche wcześniej:(
Mam przeciwwskazania do wszystkiego: do chodzenia, siedzenia i (co chyba najgorsze) seksu;(
Ale nic to, będę grzeczna byle tylko Mała została tam jak najdłużej.
Zaczyna sie już tak na poważnie wiercić w brzuszku i nie lubi kiedy leżę na prawym boku- napina mi wtedy boleśnie lewa stronę brzucha, tak że musze szybciutko zmienić pozycje.
No cóż jak widać od małego zamierza "rządzić";)

Zaczynamy walkę by utrzymać Małą jak najdłuzej w środku. 
Na razie nic mnie nie boli, skurcze zdarzają sie bardzo sporadycznie.
Mam brać leki i leżeć, leżeć i jeszcze raz leżeć.
Zaczynamy siódmy miesiąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz