piątek, 9 grudnia 2022

Długo będzie i chaotycznie.

Młodsza w szkole miała bardzo nieprzyjemną sytuację.

W ubiegłym tygodniu dzieci miały przynieść pacynki, chyba robili je na lekcji, ale Młodsza nie była wtedy w szkole, postanowiła więc zabrać pacynkę, którą dostała na zakończenie zajęć sportowych: krówkę.

Wzięła, bawili się, robili jakieś przedstawienie, a przez następne kilka dni znów nie była w szkole.

Wczoraj wróciła po nieobecności a tu niespodzianka: klasa powitała ją niezbyt przyjemnie: 

-Młodsza, ukradłaś pacynkę Markowi! Wzięłaś jego krówkę! 

Młodsza w szoku, mówi, że nic nie wzięła ani nie ukradła. Krówka była jej i swoją krówkę zabrała do domu. Marka krówki nie brała. Usłyszała od kolegów, że nie dość że ukradła, to jeszcze kłamie.

Ona wrażliwiec jest więc pewnie łzy poleciały, ale nikt nie słuchał.

Kiedy po nią przyjechałam była bardzo smutna i zła. Powiedziała, że wszyscy mówią, że jest złodziejką, a ona naprawdę nie wzięła tego pluszaka. I że nawet pani jej nie wierzy (co tak naprawdę było najgorsze ze wszystkiego).

Akurat tak się złożyło, że w innej sprawie musiałam podejść do wychowawcy, a trzeba wam wiedzieć, że nasz wychowawca to jest osoba naprawdę z powołaniem i słowa złego nie pozwolę na nią powiedzieć. Rozmawiamy więc o tym z czym przyszłam i jeszcze poruszyła sprawę pacynki, którą Młoda miałaby wziąć a to pacynka Marka była. Zostałam też uświadomiona, że otóż Marek przyniósł na tę lekcje swoje pacynki sztuk 28, a zostało 27 i nikt inny nie mógł wziąć tylko młodsza, bo ona taką do plecaka chowała i dzieci widziały.

Z Młodszą przed tą rozmową zamieniłam w zasadzie dwa słowa, powiedziałam więc wychowawczyni, że poszukam w domu, bo jak wzięła to być musi. Może i przez pomyłkę włożyła dwie do plecaka, ale to nie igła, jak jest, to się znajdzie.

W domu oczywiście odpytywanie Młodszej, która twierdzi że ta krowa, którą ma, jest jej, a Marek może i miał taką, ale ona jej nie wzięła. Ale pani powiedziała, że ona będzie musiała mu oddać, bo to należy do Marka, a ona nie chce oddać, bo to od trenera pamiątka, a trener był super.

Nie miałam powodu jej nie wierzyć. Nie wzięła tej maskotki na pewno.

A Marek twierdzi, że miał taką i ze zginęła. Cała klasa z resztą też. Co najgorsze również pani: wychowawczyni i wspomagająca.

Postanowiłam jednak, że dla świętego spokoju odkupię tę szmaciankę: trudno, nie wiem co się zadziało i nie mam siły dociekać, a jeszcze tydzień dwa i nas tu nie będzie, odkupię więc dla świętego spokoju.

I tu się zaczął problem, ponieważ się okazało, że krówki są dostępne w dwóch wersjach: z rogami w górę i rogami w dół. A jak już kupować to taką samą. Zdjęcia z zajęć nie było (pani wrzuca czasem coś na grupę klasową) więc wiadomość do wychowawcy: może ma pani gdzieś na zdjęciu to nieszczęsne zwierzę. Nie odpisała. Rano więc piszę do mamy Marka. Odkupimy wam tę krowę tylko potrzebuję zdjęcie bo są różne. Chwila upłynęła, mama wysłała zdjęcie pluszaków z podpisem: widzisz gdzieś tu krowę? Bo ja nie. Chyba nie miał krowy. Na zdjęciu są wszystkie pluszaki, które tego dnia zabrał do szkoły, zrobiłam po to, żeby wiedzieć ile wziął, bo wziął nie wszystkie jeszcze. Krowy nie było.

Uff. Kamień z serca. 

I teraz pytanie za sto punktów: kto powiedział słowo "przepraszam"?


PS. A wczoraj pani mnie przekonywała, że socjalizacja w szkole to tak ważna sprawa. Że krzywdę zrobię dzieciom, zabierając je ze szkoły.... 

PS2 I tak nie dam złego słowa na wychowawcę powiedzieć, ta sytuacja była bardzo nie w porządku, ale jedna sytuacja nie może przekreślić całokształtu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz