poniedziałek, 24 lutego 2020

O czymś przyjemnym...


Nie jest to w żaden sposób tekst sponsorowany. Zachwalam, bo uważam, że warto!

Wrzucam zdjęcie jeszcze raz, bo to własnie o tym miejscu piszę.
Pani Danusia mówi: "Jak tego motocyklistę to wszyscy widzą, 
ale że w ogrodzie jest galeria rzeźb kamiennych wykonana przez profesora, 
artystę to jakoś nikt nie zauważa. Tam patrzcie. ryby ktoś widział? to jest sztuka! 
A ja myślę że i jedno i drugie warto oglądać;-)


Zdarzyło się, że mieliśmy potrzebę pojechać na kraniec Polski. Korzystając z okazji postanowiliśmy sobie zrobić rodzinną wycieczkę bez żadnego zwiedzania, wypoczywania, ot po prostu kilkanaście wspólnych godzin w aucie, jakiś obiad po drodze i już.
Zupełnie przypadkiem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej i zupełnie bez planu znaleźliśmy się w niesamowitym miejscu i w niezwykłym towarzystwie.
W przededniu okazało się, że Panu u którego spotkanie było celem naszej podróży, zmieniły się nieco plany i dopiero dojedzie na miejsce w piątek wieczorem. Po krótkiej rozmowie ustaliliśmy, że przenocujemy u jego znajomej, ewentualnie u niego tyle że u niego to marne warunki. 
Jechaliśmy i jechaliśmy, po drodze wiadomo piciu, siku, jeść, nudzi mi się, za ile dojedziemy, daleko jeszcze, aż w końcu zasnęły  droga coraz bardziej się wspinała i robiła się coraz bardziej kręta, aż w końcu zrobiła się nieco zaśnieżona, a to oznaczało że już jesteśmy blisko, bo pan ostrzegał że u nich śnieg.
Zdjęcie jest z drogi powrotnej, bo kiedy dojechaliśmy była noc 

Śmieszna sytuacja bardzo, bo to Asterix ustalał spotkanie, Asterix podczas podróży kilkukrotnie z panem rozmawiał, i kiedy dojechaliśmy na miejsce podszedł do drzwi kierowcy i kiedy mnie zobaczył wydał okrzyk:
-O ja pierdziele! Kobitka!?
Było około 22, pojechaliśmy więc od razu z panem do tej "jego znajomej" nieco niepewni, ale stwierdziliśmy że tę jedną noc to gdziekolwiek prześpimy, byle było ciepło i sucho.
Znajoma okazała się prowadzić pensjonat.
Pierwsze wrażenie świetne: właśnie tak można sobie wyobrazić pensjonat w górach: mnóstwo bibelotów, mnóstwo stylowych rzeczy i całe mnóstwo nie stylowych i nawet nie pasujących, ale to wszystko razem tworzyło niesamowity klimat.
Pokoik maleńki, właściwie dwa pokoje połączone ze sobą, cztery tapczany, mała łazienka, ale ciepło i czysto.
Pan poprosił o kolację dla nas, właściwie jedliśmy po drodze, ale nie śmieliśmy odmówić. Starsza się obudziła, Młodszej nie mogliśmy zostawić samej w pokoju, więc śpiącą zabraliśmy ze sobą na dół.
Słuchajcie, to co zobaczyłam na dole, to dopiero był szok.
Miejsce gdzie przygotowano dla nas kolację to duży salon, klimatyczny bardzo, z trzema stolikami, kominkiem, barkiem, kolebkowym ceglanym sklepieniem, dużym oknem wychodzącym na ulicę przy którym siedziała właścicielka- Pani Danusia. Dawno nie spotkałam tak pozytywnej osoby! Uśmiechnięta, ciepła, niesamowita. 
Podany żurek nie równał się z żadnym innym żurkiem, który kiedykolwiek jadłam. 
Siedzieliśmy, jedliśmy, rozmawialiśmy jak dawni znajomi i było nam tak dobrze, jakbyśmy wszyscy się znali od dawna i tylko jakiś czas się nie widzieli.
Kiedy kończyliśmy przyszło jeszcze dwóch panów, też się dosiedli, pojedli i w ruch poszły różne alkohole.... I powiem Wam, że to chyba też byli nasi znajomi, z którymi lata się nie widzieliśmy;-)

Zdjęcia z naszego pokoju nie mam, tu na zdjęciu kawałek jadalni. 
Zdjęcie robione telefonem, słabe, ale wierzcie mi, 
że w środku jest niesamowity klimat, czego tutaj absolutnie nie widać

Jadalnia

Niemojów 9- warto zapamiętać ten adres!


Rano okazało się, że z okna mamy widok na Dziką Orlicę a za rzeką są już Czechy. Telewizja nie działa, telefon ma czeski zasięg i w ogóle jesteśmy gdzieś na kraju świata gdzie jest spokojnie i miło i wcale nie chce się stąd człowiekowi nigdzie ruszać. Postanowiliśmy też z rana, że trudno ale zostajemy na jeszcze jedną noc.

Gościniec Pani Danusi

Widok od strony pensjonatu, jakieś 150m do granicy


Rzeka Dzika Orlica




Gościniec 

Ale jednak celem wyjazdu nie był wypoczynek, więc  poszliśmy obgadać nasze sprawy, wszystko obejrzeliśmy, dopytaliśmy a nawet przetestowaliśmy. Pojechaliśmy też do Czech, zobaczyć inne rozwiązania. 
I ta droga to było dla mnie coś strasznego. 
Tuv pytałaś gdzie te przepaście. Otóż własnie po czeskiej stronie tuż nad Orlicą jakieś 30 metrów, może trochę wyżej biegła droga, wąska, kręta i ośnieżona.



To poziome widoczne odcięcie to własnie bieg ulicy, bardzo wąskiej, 
w dole płynie Dzika Orlica.
Nie widać tego dobrze i zdjęcie nie jest robione tam, gdzie było 
najstraszniej bo Asterix odmówił współpracy jako fotograf, 
a trudno jest prowadzić i pstrykać jednocześnie;-P

Tutaj to już łagodnie, i prosto


Nie jestem przyzwyczajona do jazdy po takich drogach, ba ja na drabinę nawet nie wejdę, to co tu dopiero mówić o 30 metrach w dół?! Dla mnie po prostu zawał na miejscu przez cała drogę. I nic tylko myślałam żeby jak najszybciej stamtąd wracać, a już na pewno żeby się nie zasiedzieć do nocy.












A to już po naszej stronie:






SunTubbing


Wróciliśmy.
Pani Danusia znów zrobiła jedzenie, tym razem obiadokolację.
A potem zeszliśmy znów do tego salonu, znaczy starsi, bo młode chciały zostać w pokoju.
Znów niesamowity klimat, chociaż inni ludzie. Część przyjechała, zjadła obiad i poszła do siebie, cześć przyszła do pani Danusi, gdzie Pani Danusia miała już swoich gości, ale goście "pokojowi" też byli mile widziani, więc porozsiadał się gdzie kto mógł, jedna pani wzięła akordeon, Asterix stanął za barem na chwilę i zaraz zrobił się tam tłumek i stał tam cały wieczór robiąc za barmana i gawędziarza, panie usiadły w drugim końcu salonu, w kominku trzaskał ogień, alkohole wszelkich rodzajów tu i ówdzie się polewały, akordeon co i raz rozbrzmiewał jakąś bardziej lub mniej znaną melodię.
Zdjęcie salonu, tu akurat prawie bez ludzi, co jest rzadkością.
Drugi wieczór, kiedy Asterix barmanował, 
a ja zza tego baru tak ukradkiem pstryknęłam. 
Ludzie zamazani tak że znajomych nie wypatrzycie;-)

Ognia w kominku to chyba komentować nie trzeba;-)

Atmosfera niesamowita, to było nie do opisania. 
Myślę, że to zasługa uśmiechniętej gospodyni, do której jakby wszystkich przyciągało. 

W pewnym momencie zauważyłam, że tuż obok kominka siedzi człowiek, starszy, nieco zabiedzony i chyba zaniedbany, na pewno miejscowy. Usiadł przy kominku, posiedział, posłuchał, ogrzał się, nie mówił prawie nic, wyszedł tak samo niezauważony jak wszedł. 
Późnym wieczorem przyszło z gór jeszcze dwóch gości.
Poprosili jeszcze o coś do jedzenia i oczywiście coś się znalazło.
I znów jakbyśmy się znali z nimi od wieków. Pani grała na akordeonie, pan sięgnął po gitarę, Młodsza jak usłyszała muzykę to nie darowała.
Tańczyła bez słowa ze dwie godziny, nie przeszkadzała nikomu, po prostu wirowała na środku salonu;-) Starsza się wstydziła. 
Kiedy wróciliśmy do swojego pokoju było już chyba około drugiej, ale byliśmy jednymi z pierwszych, który opuścili towarzystwo...
Zaspaliśmy na śniadanie....

Wiecie co jeszcze jest niesamowite? W pensjonacie w styczniu 2018r wybuchł pożar (nie będę podawać żadnych linków, ale bez trudu można odnaleźć artykuły na ten temat). Co się nie spaliło to zostało zalane, zawsze tak jest, na szczęście nikt nie ucierpiał to najważniejsze. Straty z pewnością były ogromne, ale Pani Danusia dzielnie walczy (póki co o odszkodowanie, bo ciągle nie otrzymała) ale też o to miejsce. Pomimo tego co ją spotkało, ona jest tak pozytywną osobą, że to aż zaraźliwe, wiecie. Nie żali się, nie narzeka ale wierzy w przyszłość i w swoich gości.

Naprawdę żal było wyjeżdżać. Jestem pewna, że to jest niezwykłe miejsce, do którego z cała pewnością jeszcze wrócimy. 
Oczywiście nie było idealnie, nie wszystko działało jak trzeba, w łazience drzwi się nie domykały, a z sąsiedniego pokoju słychać było chrapanie, ale jakie to ma znaczenie przy całej magii tego miejsca i ludzi, którzy tutaj trafiają? 
Jeszcze parę ujęć Niemojowa:







 I jeszcze trochę Gościńca:

Ogród Gościńca, latem tu musi być bajecznie!






Nie wiem, czy Was zachęciłam. My na pewno tam jeszcze wrócimy!



13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Tak, nawet rozmawialiśmy o Tobie;) ale nie było czasu:( ale jeszcze tam pojedziemy

      Usuń
    2. Tak mnie coś uszy swędziały ;-)

      Usuń
    3. Ty się ciesz, że tylko uszy;-P

      Usuń
  2. I śnieg :) Czuć magię z tego posta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że chociaż troszeczkę magii przekazałam

      Usuń
  3. Aż mnie zatkało, taka prawdziwa zima... Nawet u mnie na Dzikim Wschodzie w tym roku czarno nie biało, dzięki Ci za te zdjęcia dobra kobieto :) I zachęciłaś owszem, jeśli się zapędzimy w tamte okolice to zajrzymy na pewno, lubię takie klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w centrum śnieg w tym roku był przez jakieś góra 10 minut, ale ja tam nie narzekam;-) Niech tam sobie w górach leży od września do marca, ja chętnie raz w roku pojadę żeby dzieciom pokazać co to ten mityczny śnieg;)

      Usuń
  4. A wiesz, tuż przed otwarciem tej strony pomyślałem sobie, że obiecałaś opisać, gdzie byliście!
    Piękne miejsce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, musiałam napisać o tym miejscu, tak czułam że muszę, nie że ktoś mnie zmuszał. Akurat myślę że Tobie i Lokacie przypadłoby do gustu. Magiczne!

      Usuń
  5. Cudnie tam i jaka ladna zima!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zima jak z obrazka ;) a to wlasnie ludzie tworza miejsca warte powrotu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mieliscie przynajmniej troche prawdziwej zimy. :)

    OdpowiedzUsuń