czwartek, 6 lutego 2020

Codziennik

Co za młyn!
Taczek nie ma kiedy załadować;-)

Zdjęcie nie na temat, ale jak nie ma zdjęcia to nikt nie zagląda;-P


Młodsza dziś w nocy zagorączkowała, okazało się to być zapalenie zatok.

Mama potrzebuje wizyty u neurologa, ale się w międzyczasie okazało, że jej lekarzowi się wzięło i zmarło.

Dziś pojechaliśmy do sanepidu, żeby dokonać obowiązkowego zgłoszenia.
Na miejscu okazało się że: po pierwsze pani jest mocno zdziwiona, że ktokolwiek zamierza taki obowiązek wypełnić, a po drugie że i tak zgłoszenia nie przyjmie, bo nie mamy przypisanego numeru, który powinien był nam nadać z kolei inny urząd, pani nie wiedziała jaki. że my nie podejrzewaliśmy nawet, że ten urząd ciągle jeszcze istnieje, i pojęcia nie mieliśmy że w naszym interesie jest uzyskać ten numer, to z sanepidu odeszliśmy z kwitkiem.  Później doczytałam, że numer owszem mogą nam nadać, ale  nasz wyraźny wniosek, w terminie wg KPA, czyli 30 dni od dnia złożenia wniosku.... 
Mam nadzieję, że napisałam to wystarczająco skomplikowanie, żebyście choć przez chwilę poczuli się podobnie jak ja;-P

A i jeszcze szukamy biura księgowego. Oczywiście optymalnie byłoby znaleźć na miejscu i nawet w sąsiedniej wiosce przy drodze stoi tablica i info "Biuro Rachunkowe"  z adresem strony www i numerem telefonu (a nawet dwoma). Niestety adres strony wg informacji znalezionych w necie nie działa od 2014 roku..., nr komórkowy nie działa, nr stacjonarny ma sygnał, ale nikt nie odbiera.
Sceptyczni ale jednak jedziemy na miejsce i tu totalne zaskoczenie! Naprawdę czegoś takiego się nie spodziewałam, myślałam że te czasy to tylko jakieś wyrywki wspomnień zachowane gdzieś w czeluściach pamięci.
Dzwonek przy bramie, po dłuuugiej chwili słychać dźwięk otwieranej furki. Wchodzimy niepewnie (wiecie ostrzeżenia o złych ludziach i znerwicowanych psach), z drzwi balkonowych wychodzi w bamboszach pani, ubrana dość nieschludnie (zwłaszcza jak na księgową) i pyta:
Czego tu chcieli kmiecie? Aa?  Czego państwo chcą?
Autentycznie tak zapytała.
Jak już odzyskaliśmy głos to mówimy, że chcieliśmy do biura co to ogłoszenie przy drodze stoi.
-A w jakim celu?
-No w celu takim, żeby się stać klientami tego biura.
-Nie sądzę- na to pani w bamboszach.
-My też nie sądzimy- pomyśleliśmy my, a głośno powiedzieliśmy:- A to dziękujemy.
I poszliśmy sobie zbierając szczęki z trawnika.
Pani jeszcze rzuciła za nami, na szczęście nie kotletem ani nie siekierą a "dobrym" słowem:
-Mam już zbyt dużo klientów....

8 komentarzy:

  1. Nie sądze😂😂😂padłam aj sie dba o interesy... 🤔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym padła ale nie wypadało, więc tylko zaniemówiłam;-P

      Usuń
  2. Mogę polecić moje biuro księgowe. Jak coś to pisz na fcbk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za daleko, chcemy coś najbliżej jak się da. A nawet już mamy, bardzo konkretna pani w rozmowie i z poczuciem humoru, zobaczymy jak nam się będzie współpracować, ale pierwsze wrażenie: rewelacja.

      Usuń
  3. Oj dba pani o klienta, dba! :P buźki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mało kto:)
      Ale wiesz, właśnie sobie przypomniałam, że jakiś czas temu pytaliśmy sąsiada czy ja zna, czy korzystał z jej usług i on faktycznie mówił coś, że nie dla każdego się nadaje, bo jest taka specyficzna, ale mnie to jakoś nie zaniepokoiło. Teraz już wiem;-P
      W czasach mojego dzieciństwa na naszej wsi był sklep, państwowy oczywiście i później otworzył się pierwszy "prywatny". Pan sprzedawca był miły, uśmiechnięty ale czasem za ladą siadywała jego żona, totalne przeciwieństwo. Ona witała klientów autentycznie nie "Co podać", "Słucham" czy coś w tym rodzaju tylko zawsze mówiła ponurym głosem: "czego?"

      Usuń
  4. Nie wiem nawet jak skomentowac, pogubilam sie w tych pokretnych sytuacjach. :D Mialam zyczyc znalezienia ksiegowej, ktora sadzi, ze mozecie zostac jej klientami, ale czytam u gory, ze poszukiwania chyba zakonczone. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejszy był tekst o księgowej;-P Po prostu pani sprawiła że nam szczęki z zawiasów wyleciały;-P

      Usuń