"Relaksuję" się w urzędzie powiatowym. Kolejka na jakies 3 godziny czekania, klnę na czym świat stoi, pół dnia w plecy bez sensu. W dodatku musze przysłuchiwać się z jakimi sprawami przychodzą inni ludzie. Mogę podać pesel i adres pani Nowak, która właśnie jest w trakcie prowadzenia sprawy spadkowej i musi się tłumaczyć przed urzędnikiem dlaczego brak jest podpisu małżonka. Dane pana Kowalskiego też mogę podać, łącznie ze szczegółami na temat kwoty jaka uzyskał ze sprzedaży, co i komu sprzedał.
O i jeszcze mogę wam powiedzieć ze próbował pani urzędniczce wcisnąć pare groszy czyli jakby nie było łapówkę.
Gdzie jest ochrona danych osobowych tak się głupio zapytam?
Ale ze oni tak te wszystkie dane mowia publicznie, glosno i ku radosci obecnych? Nie bardzo chyba pojmuje, czy petentow zalatwia sie na poczekalni? zamiast zapraszac do biura za zamknietymi drzwiami?
OdpowiedzUsuńJesli tak to ochrona danych osobowych faktycznie ma sie gorzej niz byle jak.
Teoretycznie sprawy załatwia się takim pokoju, gdzie są obok siebie cztery stanowiska, tam się wchodzi , zamyka drzwi przed ludźmi w poczekalni, jest cicho, praktycznie nie słyszy się tych, którzy są przy okienku obok. Na sali gdzie czekają wszyscy jest takie okienko dostępne wprost z sali, które służy do odbioru dokumentów już gotowych- i jeśli ktoś po takie przychodzi to ok- podaje papier, otrzymuje papier podpisuje i już, ale jeśli ktoś chce o coś zapytać (a nie ma okienka osobnego do udzielania informacji, na stronie www informacje są nieczytelne, niepełne i nieaktualne) albo jeśli ktoś ma jakąś mniej typową sprawę, właśnie w sensie, ze ktoś zmarł, albo że ktoś nie ma jakiegoś dokumentu- z różnych powodów, to przy całej tej sali oczekujących opowiada swoje historie
UsuńPewnie drzwi są otwarte, ponieważ jest duszno. Ehh szkoda słów.
OdpowiedzUsuńżeby to chociaż drzwi to można by się domagać zamknięcia, tu okienko na sali, nie da się zrobić nic, żeby nie słyszeli inni
Usuń