wtorek, 3 listopada 2015

Czarny poniedziałek

Czasem zdarza się taki dzień że od początku do końca wszystko idzie nie tak, też czasem tak macie?
U nas był wczoraj czarny poniedziałek.
Zaczęło się już od rana, miałam załatwić pewną sprawę powiedzmy w urzędzie, umówiona byłam na 9,  myślałam, ze godzinka to będzie wszystko a zeszło się dwie plus dojazdy to w domu byłam na 12!  Musiałam przyjść do pracy choćby na dwie godziny ale zanim się ogarnęłam to w przedszkolu byłyśmy na 14 (czy w waszych przedszkolach też sie tak da? i obiad zostawiły ciocie dla dziewczynek i w ogóle żaden problem, że na 14 - hmm rano napisałam sms, ze będziemy na 11, później zadzwoniłam, że raczej na 13 a w końcu dojechałyśmy na 14 i naprawdę żadnego problemu nie było). W pracy zrobiłam co swoje i pojechałam po dziewczynki i okazało się,  że Marysi oczka bardzo ropieją, a z kolei Stokrocia narzeka na ból brzuszka.
Wiec pędzimy w do domu, ale  z tym pędzimy też okazało się tak nie do końca, bo Stokrocia zaczęła wymiotować, niestety nie zdążyła zawołać, żeby się zatrzymać więc mieliśmy w samochodzie małą katastrofę od oparcia fotela zaczynając, poprzez torebkę na podłodze, Stokroci kurtkę, spodnie, w domu się okazało, że wszystko nawet skarpetki miała mokre, a na foteliku w którym siedziała kończąc. No i pytanie co teraz zrobić? Choć tak naprawdę odpowiedź była tylko jedna, powycierać jej buzię i jechać do domu. Zostało nam ok pół godziny drogi, ale co przecież nie wrócę do przedszkola bo tak naprawdę to przez przebraniem jej trzeba ją wykąpać, ubrania na zmianę nawet miałam tylko co z tego. Po drodze zagadywałam Stokrocię, żeby mi przypadkiem z tego wszystkiego nie zasnęła, Marysi podrzucałam chrupki, bo płakała nie widząc zainteresowania ze strony Storkroci, ale w końcu jakoś dotarłyśmy.
Zaraz po przekroczeniu progu nalałam wody do wanny, ale jak weszła Stokrocia, to Marysia przecież też nie odpuści, nawet przez chwilę pomyślałam naiwnie, że to nawet dobrze, bo będę miała chwilę na ogarnięcie tego wszystkiego. Ha ha ha! Jakaś głupawka je w tej wannie złapała, zwłaszcza Marysię, nachlapały jak kaczki jakieś! bez kajaka do łazienki nie wchodź! I znów matka naiwnie pomyślała, że może jak się tak wyszalały, to chociaż spać szybko pójdą... oj naiwna, naiwna!
Stokrocia wypiła mięte, Marysia na pół z kotem opędzlowała parówkę i ani myślą spać. W końcu jakimś cudem udało się ułożyć Marysię, a kilkanaście minut później Stokrocię. Po zaledwie kilku chwilach Stokrocia znów pobiegła wymiotować, a chwilę później Marysia dała koncert.
Stokrocia jednak poszła do łóżka i zasnęła niebawem, ale Marysia za nic do łózka nie chciała, a każda próba położenia jej na jakimkolwiek łóżku kończyła się ogromnym płaczem. Chodziła zatem do 22.30! Nawet trudno się na nią złościć, bo bawiła się przednio i rozśmieszała nas do łez, bo otóż drodzy Państwo nasza Marysia odważyła się w końcu sama chodzić! Na razie tak 5-6 kroków i siada, nie czuje się jeszcze wystarczająco pewnie, ale jak już się odważyła to już tylko kwestia dni jak zacznie biegać zupełnie bez strachu.
Tak czy siak dopiero jak zasnęła mogliśmy się wziąć za pranie brudnych ubrań i czyszczenie samochodu. Kiedy brałam prysznic przed snem była 3! Kiedy gasiłam światło w sypialni była 3.30.
Pół godziny później przybiegła Stokrocia, z eona już się wyspała,  a na moją prośbę, żeby się jeszcze położyła wszak noc ciemna dookoła odpowiedziała,  że ona sobie tutaj poczeka na dzień. Dałam jej koc i chyba czekała, nie wiem bo ja poszłam spać a ona zapaliła sobie lampkę i siedziała chyba.
A o 6 obudziła mnie, żebym jej pomogła się ubrać.
Oczy mi sie zamykają, od kawy się odzwyczaiłam, po za tym i tak na mnie nie działała.
Ledwo siedzę przy biurku i myślę, czy aby dziś będzie lepiej...?
Moja Babcia dawniej mawiała: "poniedziałek jaki cały tydzień taki"...
Oby nie!

9 komentarzy:

  1. O mamuś, to rzeczywiście nie był szczęśliwy dzień. Oby cały tydzień nie był taki koszmarny! Wymiotujące dziecko, najgorsze co może być. Biedactwo, nie dość, że źle się czuło, to jeszcze musiało jakoś do domu wrócić. Współczuję. Trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam i trzymam kciuki za bardziej optymistyczny tydzień

    OdpowiedzUsuń
  2. To przed Marysią nowy okres poznawczy się zaczyna! Buziaki dla mamy i dwóch cudnych dziewczynek!

    OdpowiedzUsuń
  3. No to faktycznie.... Biedna stokrocia oby to nie byl jakiś wirus tylko jedno dniowa przypadłość żołądkowa. Caluśki i gratulacje dla Marysi za samodzielne kroczki

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko współczuje! Biedna Stokrocia i biedna ty :( Oby już dziś było lepiej! Zdrowia dla A. życzę!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję, choć u mnie ostatnio każdy dzień mogę zaliczyć do tych na skraju katastrofy.
    Mam nadzieję że nie będziecie mieć tak okropnego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje dla Marysi, teraz to już wszystko jej :) Jakoś tak się dziwnie składa, że nasze starsze dziewczyny mają podobne "choroby" w podobnym czasie, ponieważ moja Martyna wymiotowała w nocy z soboty na niedzielę, no cóż łózko i ona do prania. Na szczęście to było tylko jednorazowy wypadek, więc oby i u Was tak było. Trzymajcie się. Popraw koronę i dajesz do przodu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrówka kochane... wymioty to nic przyjemnego.
    Moja zwymiotowała raz w galerii, po intensywnej zabawie w bajkolandzie. Szczerze, to byłam tak przejeta, ze nie wiedziałam co robic. Na szczęście pojawił się ochroniarz i załatwil panią do posprzątania podgłogi, a my moglysmy szybko wracac do domu...

    OdpowiedzUsuń
  8. O mateczko, rzeczywiscie czarna seria! Mam nadzieje, ze jednak reszta tygodnia mija juz spokojniej?

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziś sobota ... mam nadzieję, że powiedzenie się nie spełniło ...

    OdpowiedzUsuń