niedziela, 15 lutego 2015

Wyjście (mało) walentynkowe

My utrzymujemy, że Walentynek nie obchodzimy.
Poniekąd tak jest.
Poniekąd, bo zazwyczaj i tak w ten dzień jakieś wyjście nam się przydarzy, ale zupełnie nie planowane. Nie kupujemy sobie z tej okazji żadnych prezentów ani nie jest to dla nas jakiś wyjątkowy dzień. Drobne upominki dajemy sobie bez okazji, kochamy się każdego dnia tak samo, a kwiaty często goszczą w naszym domu i żadne święto nie jest nam do tego potrzebne.
Ale nie powiem w sumie to weselej na świecie, kiedy z każdej niemal wystawy śmieją się czerwone serduszka, kiedy czerwone róże niemal wychodzą przez kwiaciarniane szyby i kiedy ludzie jacyś tacy jakby weselsi,  a w radiu lecą same miłosne hity.
Będąc wierni naszej tradycji nieobchodzenia, zdecydowaliśmy się na inne wyjście. Wielkie wyjście można by nawet powiedzieć patrząc na rachunek.
Otóż wczorajsze popołudnie spędziliśmy w stolicy, na Bartyckiej.
No nie powiem w sumie ciekawa wyprawa: najpierw było tak sobie, nawet byłam mocno rozczarowana w pewnym momencie, później jednak trafiliśmy na pana, który owinął nas sobie dookoła palca niemal, później byliśmy już tak zmęczeni, że chyba było nam wszystko jedno, a kiedy nas podliczył to, pomimo szoku jaki ta suma wywołała, to jednak chyba powinniśmy uznać "wyjście"  za udane i choć decyzja jeszcze nie zapadła, to chyba  warto było tam pojechać.  Mieszkańcy i bywalcy stolicy pewnie już dokładnie wiedzą o co chodzi, śpieszę więc wyjaśnić tym, którzy nie wiedzą: Bartycka to taka ulica w Warszawie, przy której zlokalizowana jest cała masa  sklepów, salonów, magazynów oferujących wszystko, co do wyposażenia domu potrzebne, to takie "centrum" wyposażenia wnętrz (drzwi, okna, podłogi, wentylacje, grzejniki, płytki, umywalki, meble i co kto tam jeszcze potrzebuje).
A w tenże, romantyczny dla ogółu, dzień wybraliśmy się na mało romantyczną "randkę" w poszukiwaniu armatury łazienkowej.
A jak było luźno...
;-)

12 komentarzy:

  1. Każdy spędza jak lubi :)) ale wyjście planując łazienkę jest dla mnie ciekawym wyjściem :)) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przynajmniej oryginalnie :):):):)
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. tak się spytam tylko mnie nie zabij - są kafelki w koniki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha ha
      Chyba nie ma, ale czasy mamy takie ze mozesz mieć co Ci sie zamarzy. My będziemy mieć kafelki w kogutki:-)

      Usuń
  4. Takie zakupy lubię najbardziej. U nas przez ostatnie 1,5 roku wyjazdy do Wrocławia były jednoznaczne z wyjazdami do Ikea.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeśli chodzi o rachunki to te wszystkie rzeczy są cholernie drogie, ale na niektórych rzeczach nie warto oszczędzać. Raz, że na to później patrzy się przez najbliższe 10-15 lat, a dwa- jak się zaoszczędzi to po roku wygląda jakby miało 20 lat.
      Fajnie, że remont idzie pełną parą. Oby tak dalej!

      Usuń
    2. Idzie, idzie. Nawet nieśmiało mogę powiedzieć ze chyba koniec na horyzoncie majaczy....

      Usuń
  5. kiedy urządzaliśmy nasz dom Bartycka była najbardziej znienawidzonym przeze mnie miejscem na świecie... więc randkowanie tam to ciekawa koncepcja ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A my właśnie wróciliśmy z kina ;) Obliczyliśmy, że chodzimy średnio co 5 lat...

    OdpowiedzUsuń
  7. hehe :)
    To się z lekka zdziwiłam ;)
    Grunt, że czas spędzony razem.
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak romantycznie!

    Hehe, takie wyjscie to byloby marzenie mojego meza! Mialabym gwarancje, ze bedzie sie dobrze bawil! :)

    OdpowiedzUsuń