niedziela, 25 stycznia 2015

Nie taki diabeł straszny...

O szpitalu będzie jeszcze.
Kiedy tydzień temu w nocy Marysia miała te napady płaczu, duszności i wymiotów i kiedy już widzieliśmy, że nie ma wyjścia i trzeba jednak pojechać do szpitala pojawił się kolejny dylemat: do którego szpitala? I do tamtego momentu byłam pewna, że skierowanie jest wypisywane po prostu do szpitala, bez określania konkretnej placówki. A jednak nie (pierwszy raz byłam w szpitalu, jako dorosła, po za pobytami na oddziale położniczym, na który jechałam zawsze bez skierowania, więc nie miałam pojęcia jak to jest).
Skierowanie mieliśmy do dwóch szpitali (od lekarza z przychodni, i drugie awaryjne od naszej zaufanej pani doktor, jeden szpital "lepszy" od drugiego.
Jeden mały, w moim rodzinnym miasteczku, opinię ma nie najlepszą. Osobiście znam dziewczynę, która ledwie kilka tygodni temu wypisała na żądanie własne dziecko z tego oddziału.
Drugi duży, nowy, często udający "Leśną Górę" w serialu TVP2, ale to w tym szpitalu kilka lat temu pacjent nie mogąc się doprosić o pomoc wezwał karetkę do szpitala...
No naprawdę, wybór wspaniały.
Wybraliśmy jednak szpital mały, z prozaicznego powodu- tutaj mam blisko rodzinę, tutaj miał kto zostać ze Stokrocią a ja w razie czego miałam do niej ok 10 minut drogi.
Nie taki diabeł straszny jak się okazało.
Mimo, że na izbie przyjęć było puściutko zanim nas przyjęli czekaliśmy trochę ponad godzinę.
Na oddziale Małą osłuchano, zlecono badania i założono wkłucie. Zaraz też oczyszczono nosek i podano antybiotyk dożylnie. Ulga w oddychaniu widoczna była natychmiast. Po pierwszej dawce leku Mała spała i spała.
Antybiotyk dobrano chyba idealnie, bo poprawa była widoczna niemal z godziny na godzinę.
Oddział nie jest duży, 22 łóżka. Sale są jedno i dwu osobowe, to znaczy dwa łóżka i dwa małe łóżeczka to jest najwięcej w sali. Niektóre sale mają umywalki, niektóre wanienki (my byłyśmy najpierw w takiej z umywalką, więc dla dzieci starszych, a później przeniesiono nas do takiej z wanienką). Jedyną niedogodnością były łazienki- dwie na cały oddział, ale tez nie było tak strasznie (nie wiem, co prawda, co by było, gdyby połowa pacjentów miała jelitówkę).
Pielęgniarki uśmiechnięte i pomocne, nigdy z niczym nie było problemu. Lekarze w zasadzie też w porządku, po za panią ordynator, która bywa bardzo nie miła dla rodziców- widziałam ją "w akcji", mnie na szczęście ominęło. Trzeciego dnia tylko wydala dla naszej sali bezwzględny zakaz odwiedzin, co do końca pobytu (niestety, albo i stety) respektowano.
Jedzenie wyglądało na paskudne i podobno tak też smakowało. Mnie, jako matce niekarmiącej nie przysługiwało, można było sobie wykupić wyżywienie szpitalne (10 zł/dzień), ale nie skorzystałam z tej wątpliwej przyjemności. No i jak dla mnie robi się jasne, czemu to jedzenie nie może być dobre, bo jak zrobić dobre jedzenie za taką stawkę i jeszcze na tym zarobić?
Sale były czyste, naprawdę. Pościel mocno zużyta, często dziurawa i widać, że "ze starości" się po prostu rozpada. Ściany w kolorze trudnym do określenia, gładkie ze sławetną lamperią. W drzwiach kiedyś były jakieś malunki kolorowe, teraz zostało z nich mniej bądź więcej kolorowych plamek. Jedynie mały fragment ściany na korytarzu pomalowany w jakieś grzybki i pszczółki.
Za pobyt w szpitalu z dzieckiem trzeba zapłacić. W naszym wypadku to było 24 zł dziennie. Miałam swoje łóżko, możliwość korzystania z lodówki i czajnika w kuchni, z łazienki.
Można by dyskutować czy słusznie, bo przecież matka będąc z dzieckiem odciąża personel (wiadomo trzeba nakarmić co trzy godziny, przewinąć, przebrać, wykąpać).
Nie wiem, ja się cieszę, że miałam możliwość być ze swoim dzieckiem, że miałam swoje łóżko, a nie musiałam koczować na krześle, że warunki były naprawdę niezłe, no a oczywiście najbardziej się cieszę, że potrafili Malej tak szybko i skutecznie pomóc.
Należałam do zdecydowanej mniejszości matek nienarzekających.
Bo jak to tyle pieniędzy?! Za co?! Za "takie warunki". Bo łóżko skrzypi i niewygodne, bo pościel stara (no fakt kołdry były "skawalone" nie wiem jak to inaczej określić, ale były), bo w sali za zimno/za gorąco, bo bez wyżywienia, bo jedzenie nie dobre, bo łazienka na korytarzu, bo w łazience okno otwarte, bo papieru toaletowego nie ma, bo o 6 przyłażą mierzyć temperaturę, bo sala jednoosobowa i nie ma się, do kogo odezwać, bo sala dwuosobowa i nie ma prywatności, bo nie można chodzić do innych sal, bo kazali ograniczyć odwiedziny do minimum, bo.... Oj można by tak wyliczać w nieskończoność.
Widziałam się też ze znajomą, która wypisała dziecko na żądanie te kilka tygodni wcześniej.
Dziecko dwuletnie, trafiło również z zapaleniem płuc. Po kilku dniach pobytu wypisała syna. Dlaczego?
Bo się nie znają, a w sali było gorąco nie do wytrzymania.
 

9 komentarzy:

  1. O szpitalnych akcjach mogłabym dyskutować do jutra, serio!
    Pamiętam jakby to było dziś. Trafiłam z Zuzą do szpitala w środku nocy na oddział otolaryngologii ze stwierdzonym zapaleniem krtani z widoczną dusznością. Nie wiem tylko kurde kto, to zapalenie stwierdził, bo każdy lekarz mówił coś innego. Nieważne. Trafiłyśmy z mega chrypą i z taką samą chrypą wyszłyśmy w dodatku z anginą w pakiecie.
    Warunki miałyśmy podobne do Waszych. Ta sama cena, tylko sale 4-osobowe i jedna łazienka na oddziale. Mnie to tam było wsio, chciałam żeby nam tylko pomogli spać mogłam nawet na stojąco. Pielęgniarki na oddziale kłóciły się między sobą i oczerniały wśród pacjentów siostrę oddziałową. Lekarze spoko, tylko z tą diagnozą do ładu dojść nie mogli.
    W gruncie rzeczy leżałyśmy tydzień, po tygodniu wyszłyśmy gorzej załatwione w dodatku z workiem leków i antybiotykami.
    Nie wspominam dobrze tego pobytu właśnie ze względu na atmosferę i niekompetencję personelu. No, ale nie chcę już tak na nich narzekać.
    Najważniejsze, że Marysia jest już w domku i wraca do zdrówka!
    Cieszę się, że Wam pomogli i obyście już nigdy nie musiały tam wracać.
    Dużo zdrówka!!! :*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż to, oby to był pierwszy i ostatni
      dużo zdrówka i dla Was!

      Usuń
  2. Ważne , aby lekarze dobrze leczyli,
    na warunki machnęłabym reką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że umieli antybiotyk dobrać, dobrze, że mogłaś być tam z Marysią cały czas, ale na przyszłość to lepiej trzymajcie się zdrowo i unikajcie szpitali...

    OdpowiedzUsuń
  4. Moglaby pani napisac jaki malutka antybiotyk dostawala? Mojej malej corci dzis tez ,wysluchali, zapalenie oskrzeli :(
    Zdrowka dla dzieciaczkow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W szpitalu dostala chyba Tetracyklin- nie jestem do końca pewna, w każdym razie wybor musial być taki, bo wcześniej doustnie brała Suprex, jedyny którego nie wymiotowała

      Usuń
  5. Nikt nie lubi być w szpitalu. Dobrze, że to już za Wami i oby się nie powtórzyło!

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybym była z dzieckiem w szpitalu chyba nie myslałabym o łóżku skrzypiącym, ani o gorącu, tylko o Milci, mogłabym i na podłodze, byle być.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo .... bo.... bo ludzie lubia widzieć mankamenty niż pozytywy! Dlatego narzekają. Narzekanie sprawia im przyjemność.

    OdpowiedzUsuń