Ubiegły rok na blogach 11 listopada pełen był notek tematycznych, a w tym roku cisza, a ja wbrew "modzie" jednak napiszę.
Może naiwna jestem, ale pomimo dzisiejszych burd w stolicy, pomimo kolejek do lekarzy, brudnej polityki, przeogromnej bezsensownej urzędowej papierologii, ZUSu, dziur w drogach i tysiącu innych "niedoskonałości" ja kocham ten kraj. Nie "za coś" tylko tak po prostu, pomimo wszytko.
Tu się urodziłam i wychowałam, tu jest moja rodzina, i nawet gdyby mi kiedyś przyszło stąd wyjechać, to to zawsze będzie mój dom, mój kraj, moja ojczyzna.
I dziś dedykuję Wam tę piosenkę:
Co naprawdę mnie tu trzyma?
Moja notka z ubiegłego roku jest jak najbardziej aktualna: KLIK: Patriotyzm a polityka
Obiema "ręcoma" się podpisuję- nogami też-jakbym umiala:)
OdpowiedzUsuńBo Polski nie da sie chyba kochać "za coś", tak wybiórczo- tylko po prostu za to ze jest... i jest nasza :)
pozdrawiam serdecznie
http://niekoniecznie-perfekcyjnej-dolcevita.blogspot.com/
Bo nasza :*
OdpowiedzUsuńkiedy Ci dziewczyny podrosną, przyjedźcie do Krakowa na świętowanie i śpiewanie patriotycznych pieśni, tu się spaceruje z kotylionem, w tramwaju dostaje się śpiewnik a w rynku kilkanaście tysięcy osób jednocześnie śpiewa radosne pieśni patriotyczne.
OdpowiedzUsuńże niby w stolicy to tylko same burdy....?
Usuńnie chodzi o to, pewnie nie, ale w mediach pokazywane są wyłącznie warszawskie burdy, zagraniczni blogerzy piszą "nie umiecie świętować" więc warto byłoby choćby na blogach pokazać, że święto niepodległości to nie tylko to, co się wyczynia w Warszawie i co pokazuje tv
UsuńTeż tak myślę jak w Twoim zeszłorocznym wpisie...
OdpowiedzUsuńja sama nie wyobrażam sobie gdzieś z tą wyjechać i mieszkać. Jest jak jest ale to jednak ''nasz kraj''
OdpowiedzUsuńJa bym się bardzo źle czuła,gdyby mi przyszło pracować gdzieś na zmywaku w Irlandii,mieszkać w wynajętej klitce w Stanach, czy wyciagać rękę po niemiecki socjal:) Uznałabym to za życiową klęskę,jakkolwiek nie potępiam ludzi,ktorzy wyemigrowali.Każdy miał/ma inną sytuację rodzinną,zawodową,majątkową..,niektorych życie zmusiło do desperackich decyzji.Dziury w jezdni?biurokracja?kolejki? - znam kraj,gdzie wygląda to o wiele,wiele gorzej,a ludziom żyje się trudniej.Doceniajmy to,co mamy,bo mamy naprawdę dużo.
OdpowiedzUsuńpozdrwiam serdecznie
pozdrawiam
Mogę się podpisać pod Twoim postem tak samo, choćbym nie wiem gdzie się znalazła to mój dom zawsze będzie tutaj.
OdpowiedzUsuńNo właśnie Stokrotko... Dlatego ja też tu nadal jestem - a mogłabym nie być ;-). Cieszę się również z tego, że pomimo wad Polski, które widzi mój EM - On też czuje się u nas bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńBurdy w stolicy to żenada, ale "burdujący się" to też tylko niewielka garść. Niestety, rzucająca złe światło na ogół.
A ja wyjechalam, nie zaluje i nie wyobrazam sobie wrocic! ;)
OdpowiedzUsuńI nawiazujac do komentarza Igi, nie kazdy pracuje na zmywaku, mieszka w wynajetej klitce i korzysta z "socjalu". To stereotyp emigranta, ktory coraz czesciej mija sie z prawda...
Agato,masz rację - to stereotyp.Podobnym stereotypem (o wiele bardziej powszechnym) jest twierdzenie,że Polska jest do d...*y;:) i żyć się w niej nie da:) Moja kuzynka wyjechala z kraju ponad 20-lat temu ,nostryfikowała dyplom,pracuje w nowoczesnej klinice, komfortowo jej się żyje.Tak samo jak mnie - w Polsce.
OdpowiedzUsuń