wtorek, 11 listopada 2014

Wbrew modzie...

Ubiegły rok na blogach 11 listopada pełen był notek tematycznych, a w tym roku cisza, a ja wbrew "modzie" jednak napiszę.
Może naiwna jestem, ale pomimo dzisiejszych burd w stolicy, pomimo kolejek do lekarzy,  brudnej polityki, przeogromnej bezsensownej urzędowej papierologii, ZUSu, dziur w drogach i tysiącu innych "niedoskonałości" ja kocham ten kraj.  Nie "za coś" tylko tak po prostu, pomimo wszytko.
Tu się urodziłam i wychowałam, tu jest moja rodzina,  i nawet gdyby mi kiedyś przyszło stąd wyjechać, to to zawsze będzie mój dom, mój kraj, moja ojczyzna.
I dziś dedykuję Wam tę piosenkę:
Co naprawdę mnie tu trzyma?


Moja notka z ubiegłego roku jest jak najbardziej aktualna: KLIK: Patriotyzm a polityka

12 komentarzy:

  1. Obiema "ręcoma" się podpisuję- nogami też-jakbym umiala:)
    Bo Polski nie da sie chyba kochać "za coś", tak wybiórczo- tylko po prostu za to ze jest... i jest nasza :)
    pozdrawiam serdecznie
    http://niekoniecznie-perfekcyjnej-dolcevita.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy Ci dziewczyny podrosną, przyjedźcie do Krakowa na świętowanie i śpiewanie patriotycznych pieśni, tu się spaceruje z kotylionem, w tramwaju dostaje się śpiewnik a w rynku kilkanaście tysięcy osób jednocześnie śpiewa radosne pieśni patriotyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. że niby w stolicy to tylko same burdy....?

      Usuń
    2. nie chodzi o to, pewnie nie, ale w mediach pokazywane są wyłącznie warszawskie burdy, zagraniczni blogerzy piszą "nie umiecie świętować" więc warto byłoby choćby na blogach pokazać, że święto niepodległości to nie tylko to, co się wyczynia w Warszawie i co pokazuje tv

      Usuń
  3. Też tak myślę jak w Twoim zeszłorocznym wpisie...

    OdpowiedzUsuń
  4. ja sama nie wyobrażam sobie gdzieś z tą wyjechać i mieszkać. Jest jak jest ale to jednak ''nasz kraj''

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bym się bardzo źle czuła,gdyby mi przyszło pracować gdzieś na zmywaku w Irlandii,mieszkać w wynajętej klitce w Stanach, czy wyciagać rękę po niemiecki socjal:) Uznałabym to za życiową klęskę,jakkolwiek nie potępiam ludzi,ktorzy wyemigrowali.Każdy miał/ma inną sytuację rodzinną,zawodową,majątkową..,niektorych życie zmusiło do desperackich decyzji.Dziury w jezdni?biurokracja?kolejki? - znam kraj,gdzie wygląda to o wiele,wiele gorzej,a ludziom żyje się trudniej.Doceniajmy to,co mamy,bo mamy naprawdę dużo.
    pozdrwiam serdecznie
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogę się podpisać pod Twoim postem tak samo, choćbym nie wiem gdzie się znalazła to mój dom zawsze będzie tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie Stokrotko... Dlatego ja też tu nadal jestem - a mogłabym nie być ;-). Cieszę się również z tego, że pomimo wad Polski, które widzi mój EM - On też czuje się u nas bardzo dobrze.

    Burdy w stolicy to żenada, ale "burdujący się" to też tylko niewielka garść. Niestety, rzucająca złe światło na ogół.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja wyjechalam, nie zaluje i nie wyobrazam sobie wrocic! ;)

    I nawiazujac do komentarza Igi, nie kazdy pracuje na zmywaku, mieszka w wynajetej klitce i korzysta z "socjalu". To stereotyp emigranta, ktory coraz czesciej mija sie z prawda...

    OdpowiedzUsuń
  9. Agato,masz rację - to stereotyp.Podobnym stereotypem (o wiele bardziej powszechnym) jest twierdzenie,że Polska jest do d...*y;:) i żyć się w niej nie da:) Moja kuzynka wyjechala z kraju ponad 20-lat temu ,nostryfikowała dyplom,pracuje w nowoczesnej klinice, komfortowo jej się żyje.Tak samo jak mnie - w Polsce.

    OdpowiedzUsuń