środa, 24 kwietnia 2013

Kopciuszek...


Nie, nie ani nie wystawiamy żadnego przedstawienia ani tym bardziej nie nawiedził nas żaden książę na białym tudzież innym rumaku. Bez rumaka też nie.
Wczoraj miałyśmy jakiś "dzień świra" z powodu butów, ale od początku:
Do żłobka (o reakcjach i relacjach żłobkowych będzie później) miałyśmy wyjść kilkanaście minut wcześniej żeby sprawdzić reakcje Małej na inną ciocię, odrobinę już spóźnione, bo Stokrocia oczywiście akurat dziś spała znacznie dłużej niż zwykle, ubieram ją szybciutko do wyjścia, sięgam po buciki i.... jest tylko jeden. Przeszukiwanie naszego wcale przecież nie za dużego pokoiku. Pod łóżkiem i za łóżkiem, za szafkami, w łóżeczku, w końcu nawet w ubrankach przygotowanych do prania, no wszędzie i nie ma. Jak kamień w wodę. Idę wiec do szafy gdzie mamy różne buciki i te za małe i te za duże... Niestety okazuje się, ze te za duże też już za małe.... Po prostu pięknie. Wciskamy jedyne, w które jeszcze nóżka weszła i jedziemy do żłobka. Przebieram Stokrocię szybciutko, sięgam na półeczkę z butami i... oczywiście pusto. Przebiegłam szybciutko korytarz zaglądając na pozostałe półeczki, bo czasem przez pomyłkę ubranka czy buciki po spacerze trafiają do sąsiada, ale nie tym razem. Do sali, więc wchodzimy boso.... Zabieram za małe buciki, w których Młoda przyjechała, bo jeszcze jej wcisną i będzie się musiała na spacerze męczyć, od biedy to te "po żłobku" na spacer się nadają, bo są to pantofelki tyle ze chyba trochę dziś na nie było za zimno. W porze śniadania popędziłam wiec do najbliższego sklepu, aby kupić jakiekolwiek buciki, a ze i tak miałam odwiedzić żłobek, aby porozmawiać o dzisiejszym poranku, to przed spacerem Stokrocia powinna mieć buty:-) Kupno butów dla Małej to materiał na kolejny post niemalże, jest to niemożliwe, aby kupić dobre bez przymierzenia, no, ale nie bardzo miałam alternatywę. No tak mogłam przełożyć buciki w szatni od dziecka obok, ale jakoś nie przyszło mi do głowy, hi hi:-P
Tak czy inaczej buciki dostarczyłam na czas.
Po południu przyszłam po Małą, z sali pani ciocia Kiga ją przyniosła na rękach w jednym buciku, bo... drugi gdzieś zaginął:-P Ubieramy w szatni kurtkę, czapkę, schylam się po buty... Chyba nie muszę pisać, że były... o dwie polki dalej:-) Oczywiście, co się okazało, ze za duże... Ale nowe wiec Stokrocia w samochodzie rozpracowywała nadzwyczaj łatwy sposób zdejmowania. Wysiadłyśmy z auta, ona koniecznie (jak wszystko ostatnio) idzie sama, poszłam zamknąć bramę i po chwili biegłam za nią, a ona radośnie uciekała trzymając buta w dłoni....
Po powrocie do domu poszukiwanie porannej zguby od nowa i już na spokojnie. Wszędzie, dosłownie wszędzie nawet tam gdzie było to kompletnie nie możliwe. Tym bardziej, ze przedwczoraj przyniosłam ją śpiącą z samochodu i nigdzie nie biegała ani wczoraj wieczorem ani wczoraj rano.  Z przypominaniem sobie wszystkich czynności od wczorajszego wieczoru i nic.
A jednak znalazł się:
Bucik jest zapinany na   rzepy... Ja mam szlafrok frotte... I bucik wisiał sobie cichutko w łazience na dole szlafroka...

12 komentarzy:

  1. Prawdziwy Kopciuszek ze Stokrotki;) Rano przed pracą jak sie tak mega śpieszę też nic nie mogę znaleśc. Buźka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja zazwyczaj - po za kluczmi bo te to giną zawsze i wszędzie- to aż tak nie mam i to jeszcze żeby but, ale wczoraj....naprawde dzień świra...

      Usuń
  2. no coś Ty... do szlafroka nie zaglądałaś??? :))))
    Fajnie wszystkie buty nagle wsysło :)

    Czekam na relację z reakcji Stokroci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba musiał się przyczepić jak wynosiłam szlafrok do łazienki, a szlafrok dłuhi i duży po kupowany tuż przed porodem do szpitala, ale cieplutki jest i można się otulać;)
      Ale wiedsz to jak jakas paranoja żadne, ale to żadne z jakchś conajmniej 8 par butów nie pasowały....
      Stokrocia ma wysoką stopę, to znaczy to się chyba podbicie nazywa czy coś, wiec nawet jak wielkosć jest dobra to zazwyczaj ni można go włożyć....
      paytrz do szlafroka nie zagladałam, ale nawet pod poduszkami szukałam;)

      Usuń
    2. to u nas na odwrót - niskie podbicie i większość butów za szeroka ;)
      I pisz posta jak tam żłobek, bo od wczoraj non stop zaglądam i czekam :)

      Usuń
  3. Dobrze, że chociaż się znalazl :P moja zmarła babcia kiedyś (jak byłam mała i gubiłam różne rzeczy) mówiła: w przyrodzie nic nie ginie..tylko zmienia właściciela ;) :P hihihi

    Anula

    OdpowiedzUsuń
  4. wiosna przyszła to Stokrotki chcą biegać na bosaka:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No co za czort nakrył szlafrokiem :P

    A z wysokim podbiciem to faktycznie ciężko kupuje się buty - mój tata tak ma i ile biedak się nachodzi, aby kupić sobie buty....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otoż to:(
      te rozmiarowo niby dobre ale zapiąć/zawiązać albo nawet włożyć sie nie daje:(
      chyba jak rano zanosiłam szlafrok to musiałam szurnąć nim po butkach i wspoczył spryciak jeden;)
      ale coś w tym żlobku musi być skoro nawet buty nie chcą tam chodzić....

      Usuń