sobota, 5 listopada 2011

Ciocia Dobra Rada albo raczej Wiem Lepiej...

Wróciłyśmy.
I od razu przybiegłam sie wypłakać.Ale może od początku.
Mała Stokrocia jest urocza, jak na razie (bardzo proszę w tym miejscu odpukać w niemalowane drewno albo w co tam macie pod ręką- kurcze chyba jakaś przesądna sie zrobiłam ostatnio) jest bardzo grzeczna, w nocy zazwyczaj budzi sie co 3 godziny,  zjada i zasypia, dwie noce mielismy tylko takie męczace: kiedy nie spała do czwartej nad ranem i jedną, kiedy do jedzenia budziła się co godzinę. Płacze tylko kiedy jest głodna.
A dziś tylko wróciłam do domu spotkałam zanjomą. Pani w wieku mniej wiecej moich rodziców. Przed wyjazdem też z nią rozmawiałam, a mówiłam wtedy, ze dietę mam mocno ograniczoną i że stopniowo mam wprowadzac nowe produkty i że wlaśnie zjadłam plasterek żóltego sera. No i dziś sie spotkałyśmy, kilka minut rozmawiałyśmy, Stokrocia była głodna, bo juz mijały trzy godziny od ostatniego cycolenia i tak sobie zapłakała przez moment, po czym wciagnęła smoczek do buzi i dalej sie rozgladała ciekawie.
No i tu się zaczęło:
Owa Pani mówi:
-A co dzisiaj jadłaś?
Więc, nie przeczuwając niczego mówie że to co zawsze, a ona na to do mnie:
-Tak to wszytstko przez ten ser, zobacz jak jej szkodzisz, ja rozmwiałam ze swoja córka (ona ma trzy letniego synka) sera to nie powinnaś jeść, zobacz jak ją brzuszek boli, zobacz jak nóżki sobie kurczy, jak cierpi i płakała przed chwilą.
Mówię jej na spokojnie, że płakala bo jest głodna, bo czas karmienia sie zbliża, że brzuszek jej nie boli bo sie uśmiecha i próbuje rozgladac, a ona na to:
-Ale zobacz, ona pryknęla, na pewno ją boli, szkodzisz jej bardzo tym serem. I w ogóle to nie powinnaś jeszcze nic do diety wprowadzać.
Mówię Wam, ręce mi opadły, wkurzylam sie bardzo, bo gdyby Małęj naprawde cos było, to ja rozumiem, ze chce doradzić, ale żeby na siłę wciskac swój punkt widzenia jako jedyny i niepodważalny.
A dodam, ze Stokrocia jak na razie ser akceptuje, nie było żadnych rewelacji senno-pieluszkowych. Nic zupełnie nic, żadnego plakania, żadnego bólu brzuszka, ulewania sie czy innego koloru kupki. Oczywiście nie zjadam przeciez tego sera duzo, zjadam po plasterku, dwóch i nie codziennie, bo zjadłam dwa razy.
Ale i tak jak weszłam do domu to sie popłakałam.

13 komentarzy:

  1. Co się przejmujesz stękaniem jakiejś baby, ktora ma pewnie w zwyczaju wszystkich dołować w koło. Jesteś matką, więc znasz swoje dziecko najlepiej i nigdy byś jej świadomie nie szkodziła. Masz też prawo popełniać błędy. Na przyszłośc pamiętaj, żeby się byle komu nie zwierzać, bo dla niektórych ludzi takie zwierzenia to świetna pożywka - tylko szukają, żeby komuś wbić szpilę. A ten płacz to pewnie jeszcze przez hormony :) Kiedyś minie i będziesz twarda jak dawniej.
    Jesteś dobrą mamą, nie zapominaj o tym!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzizas, wrzuć na luz i olewaj takie "znajome", bo po wuja sobie nerwy psuć.
    Ty wiesz najlepiej co Małej szkodzi, a co nie, i basta.

    Katarina

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj.. z tym doradzaniem na poczatku to jest najgorzej.. tak jakby się co najmniej chcialo zrobic krzywde dziecku :/ 9a przynajmniej ja to tak odbieralam). Hm.. tez zaczelam od sera zoltego :) no i na szczescie tez nic nie wyszlo, ani skaza ani nic ;)
    noo to życze, zeby malutka caly czas byla taka grzeczna :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciocia klocia ma przeterminowane pojęcie o diecie karmiącej matki! tu np każą jeść wszystko i nie głodzić się, żadnych diet, dopiero kiedy dziecku coś się zaczyna dziać to się coś z tym robi.
    Jak ja nie cierpiałam takich sytuacji "doradczych" jak mieszkaliśmy w PL, wszyscy wszystko lepiej wiedzieli i wiecznie sie wtrącali. Uf jak dobrze że tu żadnej rodziny nie mamy!!!! zwłaszcza służącej "dobrą radą" teściowej ;D

    sivi

    OdpowiedzUsuń
  5. Taaaa, to jest super, jak wszyscy naokoło radzą nie bacząc na nic. Każdy niby wie lepiej. Wiem, że łatwo powiedzieć "nie przejmuj się", tym bardziej, że hormony jeszcze hulają...ale naprawdę nie warto.
    Mama w stosunku do swojego dziecka ma tak zwaną intuicję i to jej słuchaj, a nie obcych bab.
    Pozdrawiam.
    Śliczne imię. Anya po węgiersku znaczy mama :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ejjj to Twoja Stokrotka! I Nasza:) Nie martw się takimi pierdołami. Ty jesteś mamą i będziesz nią zawsze. Nie ważne, co mówią inni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Słuchaj siebie :)
    I czasem tylko tych osób które zapytasz o radę.
    Nie tych, co się same wyrywają.

    Ciekawe, bo ja jakoś nigdy nie miałam ani obaw ani przemysleń, że coś mogę zjeśc i zaszkodzić dziecku, albo źle je kapie, ubieram...
    Kurcze, ja to czułam. Tym szóstym zmyslem, że robie dobrze.

    Ale wiem, że nie każda mama tak ma.
    Moja koleżanka (internistka) latała do lekarza przez rok z córką - zeby zapytac dosłownie o wszystko - o kolejne wprowadzane pokarmy, o prawidłową wagę ...a córeczke miała zdrową, śliczna, ruchliwą, zwawą, żywe sreberko. I jak ja jej mówię:
    - Basia, ale tobie serce nie mówi co jest dobre dla twojego dziecka? Przecież sama jesteś lekarzem...
    - No właśnie dlatego! - odpowiedziała

    Czasem młoda mama się boi, że coś nadinterpretuje a te wszystkie ciocie dobra rada nie chcą źle. One to robią ze zwykłej troski. Ja bym podziękowała i w domu robiła to co chcę i jak chcę.
    Stokrotko, mozna jeść wszystko - byle z umiarem :)
    2 plasterki sera ...hihihihi...
    Ja nic nie jadłam, bo nie mogłam. A potem to nie pamiętam...ale gdyby cos Młodszemu zaszkodziło to bym pamietała. Ser lubię, więc go jadłam na pewno normalnie.

    Jedynie w ciąży w 8-9 mcu najadłam się fasolki po bretońsku to mnie potem boleści złapały ale przeżyłam :) I to był jeden, jedyny raz kiedy normalne jedzenie miało jakis gorszy skutek.

    Co ci serduszko mówi, tak rób. Mama ma być zdrowa żeby mieć czym karmić swoje dziecko. W zadną stronę nie można przeginać. Jak nie będziesz normalnie jadła pokarm straci na wartości, a laktacja spustoszy ci organizm - anemia murowana a to oznacza słabą mamę kiedy maleństwo zacznie domagać się wiekszej ilości uwagi.
    Ja ci tam polecam i małą zapiekankę ze stopionym serem :) tylko nie na noc :P

    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  8. Stokrotko droga na te dobre rady to się musisz uodpornić, na szczęście to trochę słabnie w miarę jak dziecko rośnie. Najgorsze sa kobiety w wieku naszych mam, masakra, wszystko wiedzą najlepiej (no w końcu z jakieś 30 lat temu też miały dziecko!) i muuuuszą Ci tę wiedzę tajemną przekazać bo pękną...
    tak teraz żałuję, że nie robiłam rankingu najgłupszych dobrych rad jak moja Zu sie urodziła, teraz juz nie wiele pamiętam...
    trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  9. Eee Ciotka Ty sie uodpornij i pomyśl, że te kobiety nie mają nic lepszego w życiu do roboty i tak naprawdę są neiszczęsliwe, bo jakby ktoś je chciał słuchać, to by się nie wyrywały do odpowiedzi nie pytane... Ty wiesz najlepiej, a jak nie wiesz to zapyatasz tego kowo uważasz za odpowiedniego, albo doczytasz ;) Luzuj ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięuje Wam bardzo,
    macie rację ze tzreba sie na to uodpornic, tylko że ja taka jestem, ze sie tym przejmuję, a ta pania niestety codziennie muszę widywac, ale obiecuje nie wsłuchiwać sie w to co mówi.
    TAk mi sie po prostu smutno zrobiło, ze ktoś mówi mi że krzywdzę własne dziecko.

    Przepraszam ze nie odniose sie do kazdego komentarza osobno, tak jak to miałam w zwyczaju, ale lada chwila Stokrocia sie moze zbudzic wiec same rozumiecie.
    Chciałabym szczególnie tylko podziekować Fidze, bo jej słowa jakos szczególnie mocno mnie podbudowały- ja tez czuje co jest dla mojego dziecka najlepsze, to sie po prostu wie, tylko jakos nie do końca wierzylam ze ten wewnetrzny głos we mnie naprawde sie tak mocno obudził;)
    Kochane jestescie,
    Pieprzyć Ciocie-Dupocie;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Stokrotko, ta intuicja ci zostanie chyba do końca życia:) Bardzo dobrze, że ją masz, będziesz dla dziecka najwspanialsza przyjaciólka i kumpleką do zabawy a nie stracisz swojej pozycji Mamy - najważniejszego przewodnika.


    Ja do tej pory wiem kiedy Młodszy jest chory zanim mu gorączka wyjdzie i wiem, czy będzie chorował dłużej czy to tylko przejściowe. Wiem, że coś go gryzie, coś ukrywa, kiedy kłamie a kiedy jest przeszczęśliwy.
    To fajne uuczucie tak rozumieć własne dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  12. tiiiaaaa
    ciocia dobra rada... takie ciocie chyba znamy wszystkie... mnie do szału porównuje jeszcze własnie porównywanie dzieci, tak jakby wszystkie były takie same i rosły książkowo według reguł wcześniej ustalonych. Ja miałam tak, że wszystko lepiej wiedziała moja własna siostra, a jak nie wiedziała, to zawsze było: "A moja O to.." i tu się zaczynało porównanie co robiła w tym czasie O, a czego nie robili moi panowie... I ja wiem, że ona nie robiła tego złośliwie czy z chęci dokuczenia, ludzie po prostu tak mają :(

    OdpowiedzUsuń
  13. nie ma co się przejmować głupim gadaniem.... nie warto...

    OdpowiedzUsuń