Trochę się bałam tej wizyty: umówili się na spotkanie u nas seniorzy z klubu z sąsiedzkiego miasta.
Miejsce dla całej rodziny- takie jest nasze założenie, ale sami seniorzy!? Jak to będzie? Jak się odnajdą? No i legendy, które słyszeliśmy jak to z tymi seniorami bywa....
No i przyjechali. Tego dnia akurat padało i było wyjątkowo zimno.
Wiecie co mówili? "Chwała Bogu, że taka pogoda nie jest taka zła. Mogło być gorzej!" Niesamowite.
Jak "babcia" grubo już po 80 czwarty raz zjeżdżała z górki, piszcząc przy tym jak dziecko, to już wiedziałam, że naprawdę im się podoba.
Jeden Pan nam powiedział: ale najlepsza to była ta kukurydza(labirynt w sensie)! Proszę pani ja mam 78 lat! myśmy się bawili tam jak małe dzieci!
A hitem hitów było, jak nam panie opowiadały, jak zjeżdżały na tyrolce. Czujecie to?!
Niesamowite! Wspaniale, że mit babci czy dziadka siedzącego w papuciach przed telewizorem czy z szydełkiem w ręku jest coraz bledszy.
Aktywność, dobra zabawa, radość. Cudownie, że takie kluby powstają, cudowne że ludziom chce się działać, chce się żyć.
Kto ma dostęp do zamkniętego bloga, zajrzyjcie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz