Zła jestem na tych naszych klasowych rodziców, wszystko jest na nie. Takiego tumiwisizmu to ja dawno nie widziałam. Za dużo zachodu, ale to trzeba będzie przyjechać, pomyśleć, zrobić, kupić, narysować, napisać* (*wybrać właściwe) , ale po co? Eeee a może w przyszłym roku.
A może ja chcę za dużo?
Chcę trochę normalności tylko przy naprawdę minimalnym wkładzie pracy z ich strony, bo to trójka zajmie się "czarną robotą".
Czasem to mi tak ręce opadają i myślę sobie, że powinnam mieć to gdzieś. W zasadzie do wakacji mogę się w ogóle nie udzielać, nie robić nic, nie pytać o nic, nie mieć pomysłów... We wrześniu niech wybiorą kogoś innego, ale kurde nie potrafię no! Przecież to chodzi o nasze dzieci. Dzieci które i tak mają przerąbane. Od marca nie mają normalnych lekcji, nie mają ze sobą normalnego kontaktu, ominęły ich wycieczki, wspólne wyjścia do kina...
Jedyna nadzieja w wychowawczyni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz