poniedziałek, 11 lutego 2019

Niecodziennik

Ech.... ferie się skończyły, życie wraca do normalności.



Mam tak mieszane uczucia ,że nie wiem jak to wszystko ująć w słowa. Uważam, że to były jedne z gorszych dwóch tygodni w ostatnim czasie. Choć jak spojrzeć z innej strony to jedne z lepszych.
Z uwagi na wizytę gości nie wyjechaliśmy nigdzie. Niby ten czas spędziliśmy razem, rodzinnie i to wyjątkowo, bo nie zawsze ma się u siebie dwie dodatkowe bliskie osoby, a jednak to wcale nie jest cukierkowy czas i przyznać muszę, że spowodował już łzy i w pewnym sensie powoduje frustracje (moje). Macham na to ręką, bo nadwyrężenie dobrych stosunków rodzinnych chyba nie są warte kłótni, za kilka dni zostaniemy sami z znów nasz dom (nie budynek mam oczywiście na myśli) będzie wyglądał po naszemu.
Co więcej?
Córka zaczęła nosić okulary, bo okazało się, że ma sporą wadę wzroku. Teraz szukamy dobrego laryngologa, bo możliwości pediatry się skończyły a niemal dwumięsięczne leczenie nie przyniosło żadnego efektu.
Druga córka obcięła sobie pół włosów, w związku z czym ja musiałam jej obciąć drugie pół. Wrażliwa się zrobiła taka, że jak tylko o cokolwiek się jej zwróci uwagę, to natychmiast zalewa się łzami i mówi, że ma serce z kamienia i że ona nie potrafi być dobra i w ogóle jest do niczego. Nie mam pojęcia skąd jej się to wzięło, nie pomagają tłumaczenia, zapewnienia, przytulania i tak co najmniej raz dziennie jest akcja z kamiennym sercem.
Remont powoduje kolejne irytacje. Wiadomo jak się ma pieniądze, to się bierze ekipę szast prast i wszystko gotowe,  a jak się nie ma to się tak robi dok, drugi i kolejny i tak właśnie jest u nas, właściwie to wprowadziliśmy się kiedy tylko dało się zamieszkać (było ogrzewanie, podłogi i łazienka), kuchni jeszcze nie było, gotowaliśmy na kominku, a zmywaliśmy naczynia w wannie- nie ma co się oszukiwać bo tak było, ale w zasadzie choć od tamtego czasu upłyną za chwilę cztery lata to ani przez moment nie można było powiedzieć, że zakończyliśmy budowę. Teraz wykańczamy poddasze (albo raczej to ono nas wykańcza, ale w międzyczasie dół znów wymaga remontu i odświeżenia, bo przecież przy wymianie dachu zalało nam strop i ciągle są zacieki na suficie, a to w ubiegłoroczną zimę piec nie dawał rady z ogrzewaniem i musieliśmy dogrzewać kominkiem, co spowodowało że w salonie sufit i ściany są szare (a białe były przedtem), bo podłączając wodę na poddaszu musieliśmy rozebrać jedną ściankę w salonie a nie wspomnę już, że łazienka na dole się posypała całkowicie, cztery płytki na podłodze pękły, a obok prysznica zapadła się podłoga.
A i elewacja jeszcze, przed zimą położyliśmy ocieplenie, ale niestety nie zdążyliśmy go przykryć i mamy póki co piankę, w której pierdolone wróbelki i inne świergotki wydziobują sobie kryjówki.
Ech szkoda słów po prostu.  Już tak wszyscy mamy dość tej wiecznej budowy, tego wszędzie osypującego się kurzu, pyłu, wiecznego rysowania czegoś, rozmierzania, pilnowania pożal się Boże "fachowców".
Tak że wiecie, jestem, żyję ale trochę jakby w innym świecie i choć czasem tęsknię do tego świata tutaj, bo tu chociaż można się wygadać, to zwyczajnie brak czasu i siły bo jest masa innych rzeczy do natychmiastowego ogarnięcia. 

14 komentarzy:

  1. pamiętam, miałaś malusieńkie dzieci i te trudne warunki, ech,
    zrobi się cieplej to może i lżej bo ile można

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a teraz też są trudne warunki tyle że inaczej, dziewczynki mają wspólny pokój, kiedy jedna odrabia lekcje drugą należy wyprosić bo chce się bawić, nie zawsze cicho, wiadomo.
      Dodatkowo brak półek, szafek bo brak miejsca - dwa łóżka w normalnych rozmiarach plus duże biurko, brak rozdziału co do której należy więc ciągłą kłótnia co jest czyje i kto powinien to sprzątnąć. I brak czasu na wszystko, bo jak się wraca do domu o 18 a trzeba i lekcje i zabawę i jeszcze się wyspać....

      Usuń
  2. No faktycznie kiepsko to wygląda ale ja zawsze staram się widzieć pozytywy. I na pewno jakieś tam u Was są. Chociażby magiczny widok z okna😉
    Przytulna byle do wiosny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozytywy widzą, a jakże, ale czasem po prostu trzeba się pozbyć tych złych emocji i choćby się wygadać.
      Prawda jest taka, że tego domu nie zamieniłabym na żaden inny z wszystkimi jego wadami i zaletami;-) a widok z okna będą miały dziewczynki najlepszy, przed naszym oknem pojawił się taras, w ogóle wszystko jest teraz na głowie, musicie nas koniecznie w tym roku odwiedzić bo wszystko się zmieniło-)

      Usuń
  3. Powiem ci, ze rozumie ta radosc ale i to zgrzytane zebami b dom jest wasz a jednak chwilowo nie... Pamiec ludzka ma to do siebie, ze to niefajne z czasem wymazuje i zostawia tylko dobre- niech tez u Was beda takie wspomnienia.
    Co do domu i prac, powiem ci, ze nie jedne zwiazek legl w gruzach, nasza przeprowadzka przed 8 laty rowniez ie byla ladna, myslalam, ze igdy sie ztego nie wykaraskamy...troche to trwalo ale dzis mowie, jak dobrze mi sie tu mieszka. Pozdrawiam cie serdecnie, bedzie lepej, jesli nie juz to za chwile :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że te mniej przyjemne szybko się zatrą w pamięci;-)
      A co do remontu- zdecydowanie jestem zdania, że zamiast nauk przedmałżeńskich narzeczeni powinni przejść miesięczny choćby remont, skuteczność o niebo większa!

      Usuń
    2. Podoba mi się ta koncepcja! Czy jednak nie sprzyjałaby ona depopulacji? ;-)

      Usuń
  4. Moge sobie tylko probowac wyobrazic, bo serio to remontu na szczescie nigdy nie przezylam. Dla mnie malowanie mieszkania to juz koniec swiata.
    Ale za to jak juz to wszystko sie skonczy to bedziesz miala tak jak chcesz, tak jak sobie sama wymarzylas i to jest wizja, ktora powinna pomoc... wiem, pitole, ta wizja jest tylko chwilowo w obecnej sytuacji ma pewnie slaba sile przebicia.
    buziam:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ta wizja top nawet jest całkiem bliska realizacji: na górze robi się łazienka, podłogi są już wszędzie, pozostało tylko dotarcie ścian, pomalowanie ich i meble, a no i prąd: gniazdka, lampy, włączniki. Konstrukcja schodów jest tylko stopnie zrobić i barierkę no i na dole odświeżyć ściany, a idealnie by było poprawić łazienkę i te płytki, które pękły/odkleiły się.
      Elewacja na zewnątrz więc tak nie psuje humoru i tak czy inaczej wczesną wiosną trzeba zrobić, żeby nam się jakieś ptaki nie osiedliły w piance.
      Widzę ten koniec, naprawdę, tylko że to pewnie wszystko jak do lata się uda zrobić to będzie cud.

      Usuń
  5. powiem krótko:
    Ja u siebie mieszkam już 24 lata a remont na dobre to się jeszcze nie zaczął!!!
    Pierwsza zima gotowanie na starym piecu węglowym.A!A!A! Mieliśmy tylko zrobioną łazienkę...
    W sumie fajnie się wspomina ale jak pomyślę ile jeszcze trzeba zrobić to ....nie wiem czy damy rade;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, żeby tak wygrać w jakiegoś totka czy coś....

      Usuń
  6. Święta naiwności :-) Jak się ma dom, to jego wieczne poprawianie i naprawianie nigdy się nie kończy. Wiem coś o tym :-(
    Buziaki od nas dla Was
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he no to marne pociesznie, ale wiesz ja marzę choćby o miesiącu względnego spokoju, tak że już jest na tyle ładnie, że można kogoś zaprosić, że nie trzeba dniem i nocą zastanawiać się co gdzie i jak zamontować....
      Samo poprawianie i naprawianie będzie do przeżycia.

      Usuń
  7. Oj jak ja Ciebie rozumiem z tym ciągłym remontem! Przecież ja już nawet nie wierze w to, że nam się uda zamknąć plac budowy zwany domem :) Ale zaczęło mi to dyndać. Ważne, że mam gdzie spać :)
    Przesyłam pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń