poniedziałek, 1 października 2018

"Kler"

Nie ma co opowiadać, trzeba obejrzeć. 
Moja opinia nieco jednak różni się od tych najbardziej poczytnych, czyli że szokujący, że przewróci dotychczasowy porządek, że w końcu  ktoś się odważył...
Mnie nie zszokowało, czym jestem szczerze rozczarowana, bo spodziewałam się, że zrzuci mnie z fotela. 
Nie zrzuciło.
Nie zaskoczyło. 
Nie wstrząsnęło. 
Nie szarpnęło mnie, chyba dlatego, że tego wszystkiego, co w filmie pokazano, się spodziewałam. 
O wszystkim co tam było czytałam bądź słyszałam wcześniej. 
Powiem szczerze, że tak w głębi to uważam, że Smarzowski przedstawił temat  zbyt łagodnie, choć z pewnością miał ku temu powody, a może zwyczajnie zbyt ograniczony czas.
Na pewno nie jest to film, który w jakikolwiek sposób atakuje wiarę, to jest film o ludziach. 
Tylko i wyłącznie.
Najbardziej rozczarowująca scena: 
zakończenie- po prostu nie wydaje mi się prawdopodobne.
Najbardziej uderzająca scena:
ksiądz mówiący przerażonemu dziecku, które przed chwilą wykorzystał, żeby przysiągł na życie swoich rodziców, że nigdy nikomu o tym nie powie,  i że jeśli nie dotrzyma tej tajemnicy, będzie się smażył w piekle.  
Popłakałam się. 
Nawet pokazana w tym filmie sytuacja z sierocińca (siostry Bernadetty klik, klick) nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. 
Ogólnie uważam, że istniejącego obecnie nieporządku to nie przewróci, może lekko zachwieje co najwyżej, ale na pewno spowoduje dyskusję. Może nawet u niektórych -pomimo krytyki- zasieje choćby ziarno niepewności a to już i tak dużo. 




Pomimo seansu późną porą, bo po godz 22 film rozpoczął się dużym opóźnieniem, sala była pełna, kilka osób siedziało na schodach i nie był to dzień premiery.