poniedziałek, 1 października 2018

Kolejka Wąskotorowa Sochaczew

Klik 

Od jakiegoś czasu w planach miałam przejazd Sochaczewską Kolejką Wąskotorową, ale jakoś nigdy nie było wystarczająco dużej motywacji. Aż w końcu na początku września jakoś się tak niespodziewanie zebraliśmy, niespodziewanie bo decyzja zapadła przy śniadaniu co w praktyce oznaczało że szybko kończymy i wybiegamy z domu bo pociąg odjeżdża za półtorej godziny i inaczej nie zdążymy!
Zdążyliśmy.

W mojej naiwności sądziłam, że nie będzie zbyt wielu chętnych, w końcu to już nie wakacje, a pogoda niepewna. Nic bardziej mylnego, udało nam się zająć chyba ostatnie miejsce parkingowe na terenie muzeum.
Pierwsze rozczarowanie przyszło, że lokomotywa nie będzie jednak tak bardzo retro jak na zdjęciu po kliknięciu w link, innymi słowy będzie zabytkowa, ale napędzana silnikiem na olej napędowy a nie na węgiel, z jednej strony zrozumiałe, ale z drugiej trochę jednak żal...




Kolejka wąskotorowa nie jest mi specjalnie obca, jak jeszcze chodziłam do podstawówki to u nas codziennie kursowała podobna, czasem zdarzało mi się nią  wracać ze szkoły do domu, ale dla dzieciaków to frajda.
Wycieczka zaczyna się od odwiedzenia składu lokomotyw, wagonów i innych pojazdów torowych, pani przewodnik ciekawie opowiada a później towarzyszy też podczas wycieczki.



Pani przewodnik wyjaśnia różnice pomiędzy torem wąskim i szerokim












Ciuchcia telepie się wolniutko, przemierza najpierw miasto, później wioski, zaglądając ludziom bezczelnie do ogródków i okien, przeprawia się przez Bzurę, aż w końcu zatrzymuje się na skraju puszczy, gdzie przewodnik zabiera ludzi na krótki spacer, a lokomotywa w tym czasie przejeżdża na koniec składu i zapina się do niedawno jeszcze ostatniego wagonu, który w drodze powrotnej będzie pierwszym.








Po spacerze wszyscy znów wsiadają na swoje miejsca, aby przemieścić się o jedną stację, gdzie czekają na pasażerów ogniska i grillowisko.  Trzeba tylko przejść jakieś  400m na polankę.




I tu rozczarowanie, bo polanka niby fajna, ogniska się palą, kilki są, jak ktoś ma swój prowiant śmiało może siadać i piec, jak ktoś nie ma to też nie tragedia, bo grilowaną kiełbaskę, kaszankę i karkówkę można też kupić, ale nie ma żadnego placu zabaw dla dzieci. Są cztery huśtawki, które wiadomo nie wystarczą, a dzieci jest sporo, a po za tym szybko zostają zajęte przez dorosłych.
Jest zjeżdżalnia dmuchana, ale.... no właśnie. Dmuchaniec i trampolina jest płatna i to nie mało, bo aż 8 zł za 6 minut na dmuchańcu i 6 zł za 4 minuty na trampolinie. Oczywiście bez żadnego paragonu, nikt też nie czuwa zbytnio nad bezpieczeństwem dzieci- pan zbiera pieniądze i liczy czas jaki został i tyle.

A teraz wystarczy jeszcze tylko zapakować się do pociągu i ruszamy w drogę powrotną.







Znów lokomotywa musi przyczepić się do wagonu, który jeszcze przed chwilą był ostatni, po czym tyłem wraca do siebie.





I to by było na tyle.
Wycieczka nie jest zbyt porywająca, spokojna, trzeba sobie zarezerwować pół dnia a dobrze też zorganizować sobie własne towarzystwo z pewnością wtedy ten czas nie będzie się dłużył.


1 komentarz: