środa, 20 stycznia 2016

Wyngiel przywieźli czyli jak ktoś Połówce tonę węgla zapit..... zginęło mu, no.

Zacznę od tego, że ja na wsi, w gospodarstwie się wychowałam, a tam ciężka praca jest na porządku dziennym. Od małego dziecka pomaga się w różnych pracach i wiele prac naprawdę mi nie strasznych.
Zamówiliśmy ekogroszek do pieca. W nowej firmie zamówiliśmy bo nasz dotychczasowy skład węgla ostatnio sprzedał nam jakiejś marnej jakości paliwo. Minus taki że przywiózł, postawił na palecie i trzeba było go wnieść do kotłowni.
Wioskę mamy spokojną (odpukać nich jak najdłużej tak zostanie) paleta cały dzień stała sama bez opieki kilka metrów od ulicy, niezabezpieczona nijak (no bo chyba folii streczowej za zabezpieczenie przez złodziejami uznać nie można?) i jak wróciliśmy z pracy do domu stała dalej w tym samym miejscu. Wieczór jak co dzień: kolacja, zabawa, mycie, przytulanki i spać. Dzieci zasnęły, a P też stwierdził, ze położy się na piętnaście minut bo jakiś taki zmęczony jest  a jak wstanie to pójdzie do tego groszku i do pieca. I zasnął. a ja zamierzałam zająć się porządkami domowymi. ale jak weszłam do kuchni to stwierdziłam, ze już wole do tego węgla iść;-P
No przecież ja nie dam rady?! wolne żarty!  (jak byłam w ciąży ze Stokrocią to chyba ze trzy tony węgla przerzuciłam, oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałam o ciąży).
No i poszłam.
Groszek pakowany w worki po 25kg, Nie powiem, nawet szybko mi poszło i nawet taka przyjemna satysfakcja na końcu. No co proszę mi tu nie psioczyć, że damy węgla nie noszą! Równouprawnienie podobno mamy! Wróciłam do domu, ogarnęłam tą kuchnię a w międzyczasie P się obudził.
Zrobiłam mu kawę (tak nawet tuż przed snem czasem kawę pijemy i niestety zupełnie nam to w spaniu nie przeszkadza) i tak sobie luźno gadamy i w pewnym momencie zaszliśmy na temat tego ekogroszku co to go dziś dostarczyli. P katem oka spojrzał w okno, z którego było widać paletę. Coś go jednak zaintrygowało, zerwał się z kanapy i przykleił się do szyby:
-Ja pierdziele, paletę nam ukradli!
a mnie taki paniczny śmiech ogarnął, że tylko wyksztusiłam:
- Nie, nie ukradli- i nie mogłam opanować śmiechu, aż mi łzy leciały po policzkach. a P dalej próbował mnie przekonać zakładając buty: -No zobacz sama, naprawdę jej tam nie ma!
I pobiegł;)
Na szczęście przekonał się na własne oczy, ze nie ukradli, tylko Krasnoludki wniosły;-P



11 komentarzy:

  1. Jakoś też tak mam, że wolę węgiel do komórki wrzucić niż za porządek w domu się brać. Ale kurzowiec Martyna zmusza mne do mycia podłóg co drugi dzień, inaczej lataja nam "kotki" kurzu, ktore toczą się po podłodze jak sucha trawa na westernach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. :D o Ty krasnalu ja zawsze tak drzewo wrzucam za węgiel się nie biorę bo u nas standardowo normalny i zawsze więcej jak tona od razu:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co zdecydowanie tez wolę węgiel czy groszek albo drzewo nosić niż sprzątać. Nie wiem lubię to jakoś. Tylko popiołu wybierać za bardzo nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o patrz, a ja myślałam, ze jakaś nienormalna jestem, a widzę że moje czytelniczki takie same jak ja;)

      Usuń
  4. Buhehe dobre zalatwilas chłopa ☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Buhehe dobre zalatwilas chłopa ☺

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj , odwalilas numer :))) Wyobrazam sobie mine P. :))))
    Ten wegiel to taka "silownia", a jaka satysfakcja!! i dawka smiechu!!

    OdpowiedzUsuń
  7. a wiesz ty co, na początku też się zmartwiłam że znów Wam się coś paskudnego przytrafiło, zakończenie super

    OdpowiedzUsuń
  8. hihi przez Ciebie dostałby zawału:) i gotów by zaraz na policję dzwonić:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ladnie tak jaja sobie z chlopa robic? :D

    OdpowiedzUsuń