wtorek, 7 lipca 2015

Co u nas...

Pytacie jak się czuję, ech dziś już nieźle jem już nawet suchą bułkę!
Wczoraj niestety z pracy musiałam wyjść wcześniej, bo nie dałam rady :( a w domu zaraz jak tylko dzieci zasnęły padliśmy i my oboje, jak mopsy jakieś:(
Dziś P już zdrowy, a ja już prawie, prawie.
Brrr okropność!

A dziś rano jeszcze Marysia zrobiła nam pobudkę o 3! Płakała i płakała, nic nie pomagało tylko noszenie na rekach! I tak, z małymi przerwami, do 6, a jak przyszła 6 po prostu otworzyła oczy i zaczęła się bawić jakby nigdy nic;-) Chyba coś jej się śniło i nie mogła się do końca wybudzić.

Basen nam się zdziurawił:( W niedzielę jeszcze się dziewczynki wyszalały, ale już był zupełnie przechylony na bok. Nawet myśleliśmy że towystawienie go na słońce na cały dzień, gdzie w cieniu było 34, spowodowało, że się tak wybrzuszył, ale jednak nie i po prostu z jednego okręgu wyszło powietrze:(
Szkoda, bo fajny był, ale z drugiej strony już mu się należy "emerytura", bo basen jest, proszę Państwa, dwudziestoletni! Nie sądzę, aby nowy wytrzymał aż tyle lat....


Biorę się do pracy, bo wczorajszy dzień poszedł na straty. Mam nadzieję, że dziś jednak cokolwiek w domu ogarnę

1 komentarz: