sobota, 21 lutego 2015

Takie sobie gderanie....

Wszystko jakoś zaczyna sie układać:
Maryńka w końcu zdrowa, została w domu u Dziadka, Stokrocia z  nami "na budowie", elektryk zaczyna podpinać nowe przewody, w kuchni zaczęły układać się płytki, wczoraj przyjechała przedostatnia, na razie, dostawa zamówionych rzeczy, czekamy jeszcze na drobiazgi elektryczne, które wstrzymują zamkniecie ścianki w łazience.
Z uwagi na pracę elektryka trzeba było wygasić piec.
Jeszcze nie jest zimno.
Za oknem sarny skubią oziminę,  pod schodami wyleguje sie pies.
A w środku pachnie kawą, bo kiedy tylko przyjeżdżamy od razu niemal kawę nam robią.
Miłe to.
W czasie porządkowania strychu pracownik znalazł głowę jelenia, taką wiecie niby "trofeum" i zawiesił w kuchni na ścianie;-)
Komicznie to wygląda.
DOM.
W końcu zaczyna sie czuć, że to będzie dom. Prawdziwy. Nasz.
Na razie mieszkamy ciągle u Dziadka, Stokrocię do przedszkola zawożę codziennie, 80 km. Jeszcze trochę i będzie bliżej.
W końcu też dostaliśmy rozliczenie kaucji za wynajmowane mieszkanie.
Powiem tak- to była jedna z najlepszych decyzji! A z Państwem od tego mieszkania, na początku miłych i sympatycznych, rozstaliśmy się raczej mało przyjemnie. Szkoda. Przecież to normalna kolej rzeczy, że wynajmujący kiedyś rezygnują z mieszkania.
W przyszłym tygodniu podobno mam obronę. Książki mnie gryzą, notatki też. Nie potrafię się  przymusić do nauki:-(
Składając pracę składałam też informację o zmianie numeru telefonu i adresu mailowego.
Dzwonię wczoraj do dziekanatu, czy coś może wiadomo na temat obrony, a pani mówi, że nawet dzwoniła do mnie i nawet się nagrała bo nie mogła się dodzwonić....

12 komentarzy:

  1. Ale cudownie :) Między wierszami czuć ciepło domowego ogniska :)
    Fajna z Was Rodzinka :)
    Trzymam kciuki, aby prace remontowe szły w tempie ekspresowym :)
    Podziwiam Twojego Tatę :) On zajmuje się takim maleństwem pod Waszą nieobecność? Rewelacja! Nie znam czegoś takiego stąd moje zdziwienie :)
    Cieszę się, że Kruszynka nareszcie zdrowa :)
    Oby choroby omijały Was szerokim łukiem :)
    A uczelnia... nie od dziś wiemy, że oni tam rządzą się swoimi prawami.
    Trzymam kciuki za obronę! Będzie dobrze! MUSI BYĆ!
    :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prace remontowe idą ekspresowo, ale niestety gotówka też:(
      Tata niejako z konieczności został opiekunem, i choć czasem brak mu wyobraźni co takie małe dziecko może zrobić, to i tak jestem pełna podziwu, ze się odważył i jak sobie radzi. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
      Uczelnia... ech nawet nie wiesz jak się cieszę, że to moja przedostatnia wizyta (później jeszcze po dyplom mam nadzieję he he). Musi być!

      Usuń
  2. Ja myślę, że już jest, a będzie jeszcze lepiej :-) Pozdrawiam serdecznie.

    Skoro Maleńka ma takiego opiekuna, to moja propozycja raczej nie ma racji bytu :-) Ale jakby co, to możesz na mnie liczyć ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj z Twojej propozycji chętnie bym skorzystała, ale nie miałabym sumienia gonić Cię taki kawał drogi. A Dziadek opiekunem rzeczywiście został niesamowitym, jakby mi ktoś rok temu powiedział, że zostanie sam z czteromiesięcznym dzieckiem na cały dzień i jeszcze obiad w międzyczasie ugotuje to bym się w głowę popukała. A tu jednak życie robi nam różne niespodzianki. Z dnia na dzień cały świat mu się zawalił a teraz cały świat kręci się wokół Małej;-)

      Usuń
  3. Oh..sarenki?? Fajnie, że już powoli wszystko się Wam układa! No i suuper wieści - że Malutka zdrowa! Trzymam kciuki za obronę!!!

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sarenki, sarenki. Całymi stadami chodzą. Mnie się podobają, ale tym którym to zboże wyżerają to chyba mniej;-)

      Usuń
  4. Ale się dzieje, wygląda na to, że jeszcze chwila i już będziecie u siebie :) I na dodatek będziesz już wtedy miała tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A później już tylko kilkanaście lat wyrzeczeń i będzie git, he he;-)
      Syrasznie się cieszę, ze będziemy mieć w końcu własne miejsce, bezpieczne i nasze.
      A tytuł... no to chyba trzeba by dodatkowego etatu poszukać ;-)

      Usuń
  5. Dom... Oby jak najszybciej był przez Was zamieszkany. 80 km dziennie? Strasznie dużo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytrasznie dużo! ale tyle mam z domu taty, jeszcze trochę jak się przeprowadzimy będzie bliżej, a na razie dojeżdżamy;-(

      Usuń
  6. jeszcze chwile i poczytam posty o malowaniu na trawie i bosych stopach mokrych od rosy :) jeszcze chwilkę;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się rozmarzyłam....
      No to chyba pora pomyśleć o zasianiu trawy, he he;-)

      Usuń