A to było tak:
W niedzielę pojechałam z uczelni prosto po Stokrocię do rodziców i stała miska pełna pięknych truskawek! Nie pryskanych, nie nawożonych! Mniam! Uwielbiam truskawki, mogłabym je jeść cały czas, ale czasem człowiekowi chce się też czegoś innego, na przykład pierogów właśnie, a te ze sklepu nijak się mają do tych własnoręcznie ulepionych. Nawet zagadnęłam mamę, czy przypadkiem nie ma ochoty polepić trochę, ale nie miała;-P Siostra też nie miała, więc dostałam truskawki do domu.
O nie, nie miałam wcale zamiaru gotować żadnych pierogów, ale...
Stokrocia zasnęła jak nigdy w ciągu kilku minut, P musiał pojechać a ja zostałam sama z masą sił i zamiarem zajęcia się pracą dyplomową. Usiadłam do komputera, poczytałam dokumenty, do których zbierałam się od kilku tygodni, a których znajomość do dalszego pisania będzie niezbędna (swoją drogą bzdura kompletna- bełkot urzędniczy: wszystko jest jak trzeba, wszystko działa bardzo poprawnie, nic nie trzeba zmieniać, nic nie trzeba poprawiać, jest wręcz idealnie! buhaha koń by się uśmiał, dobrze, że czytać nie potrafi...).
I tak sobie poczytałam, pomyślałam, poszłam spojrzeć na te truskawki, i na godzinę a była północ, i tak sobie myślę, a cóż tam, te kilka pierogów to przecież kilkanaście minut i będą:)
No i się wzięłam.
Zaraz na początku okazało się, że mąki mam zaledwie trochę, no ale, że co?
czy brak mąki przeszkodzi mi w robieniu pierogów, których coraz bardziej mi się chciało?
Mąki pełnoziarnistej mam jeszcze spory zapas, więc użyłam zdrowszej (podobno) wersji z pełnego przemiału, wiadomo, że nie będą tak ślicznie i biało wyglądały, ale miałam nadzieję, że zjeść się dadzą;P
I jeszcze stała jakaś resztka czereśni i nagle zachciało mi się strasznie pierogów z czereśniami jeszcze (chyba nigdy nie jadłam z czereśniami, a na pewno sobie nie przypominam).
Skończyłam przed 3! No pewnie, że gdybym wiedziała, że mi tyle zejdzie to bym się nie brała (akurat! to na prawdę było silniejsze ode mnie).
Czyli mój przepis na pierogi wygląda tak:
mąka pszenna
mąka pszenna pełnoziarnista
jajka
sól
woda
truskawki i czereśnie
cukier
butelka ulubionego wina (w tym wypadku ulubionego nie było, ale było lubiane i też się sprawdziło;)
A ilości? Wszystko na oko:)
I było tak:
A wyszło tak:
Czy już wszyscy wiedzą po co wino do pierogów?
Wino? do popijania podczas lepienia?
OdpowiedzUsuńnie, może gdybym się precyzyjnie wyraziłam jak napisała Mała czarna to byłoby wiadomo, ale na zdjęciu jest butelka:P
UsuńZa czasów stancji i akademików też tak robiłam :)
UsuńFaktycznie teraz zauważyłam butelkę na zdjęciu.
P.S. fajny masz patent wałkowania z małych kulek. Ja zawsze wałkuje duży placek i później szklanką wycinam.
Usuńwino nie wiem, ale butelka od wina owszem :P
OdpowiedzUsuńczyżbyś używała jej zamiast wałka? :D
Pierożki wyglądają przepysznie!!!! :)
dokładnie;) kiedyś używałam psutej, ale pełna się dużo lepiej sprawdza;) normalni ludzie mają wałki, a mniej szablonowi prowizorkę;P
Usuńwinko powędrowało grzecznie z powrotem do szafki:) nietknięte;)
Pierogi wyglądają przepysznie, no i trochę wybaczam Ci te nocne wałkowanie butelką od wina (no bym nigdy na ten pomysł nie wpadła!). No masz zachcianki mamuśka .... tylko takie praco i czaso - chłonne :)
OdpowiedzUsuńA wiesz jak mnie dziś P zaskoczył? Powiedział, że chyba te z mąką pełnoziarnistą chyba są lepsze od "białych"! A tak się bałam, ze nie będą dobre;) a może to zależy od ilości włożonego w nie serca i radości z jaką się je lepi;) kto wie;)
Usuńa butelki właściwie używam od zawsze, tylko kiedyś była pusta, a teraz odkryłam, ze pełna jest lepsza, bo cięższa chyba:) tak rzadko coś wałkuję, że nie mam jakiejś konieczności zakupienia wałka no i jakoś nigdy nie pamiętam, żeby kupić;)
Ale wino chyba też wypiłaś ? :-))
OdpowiedzUsuńSiedzieć do 3 to aż kusi :-)))
nie, nie wypiłam:) wiesz jak się o 6 wstaje do pracy to picie wina o 3 nie byłoby zbyt rozsądne;)
Usuńszalona:) podaj adres wyślę wałek mam zbędny:*
OdpowiedzUsuńkiedyś do Ciebie przyjadę, to mi dasz:)
Usuńok to jesteśmy umówione;)
UsuńNie znałam takiego patentu...no proszę, człowiek uczy się całe życie :P
OdpowiedzUsuńjak miałam kilka lat to razem z siostrą chciałyśmy koniecznie pomagać w lepieniu pierogów babci, no dwa wałki to czasem w domu są, ale trzy to już rzadko więc babcia dawała którejś szklaną butelkę i już;)
Usuńależ pysznie wyglądają!
OdpowiedzUsuńJa myślę, że w Twoim "stanie" lepienie pierogów powinno być dozwolone zawsze i wszędzie (łącznie z pracą!) ;))
Pomysł z wałkiem pierwsza klasa ;D
;*
pomysł stary jak świat, a przynajmniej taki stary jak wino;)
UsuńZdaje się ze Ola z usta-usta też swego czasu używała wina do różnych celów, o ile mnie pamięć nie myli;)
pierogi..... czas żebym i ja w końcu jakieś ulepiła.......
OdpowiedzUsuńale wiesz co, po trzech dniach zjadania mogą obrzydnąć, serio;)
UsuńNiezly pomysl, zeby rozwalkowywac male kulki. Ja zawsze zaczynam od wielkiego placka, a potem nigdy nie mam odpowiednio duzej filizanki zeby wykrawac kolka. :)
OdpowiedzUsuńŻeś mnie na degustację nie zaprosiła!
OdpowiedzUsuń