niedziela, 11 maja 2014

O chlebie...

Od około trzech tygodni w naszym domu nie ma kupnego pieczywa.
Któregoś dnia tak mnie coś „napadło” i postanowiłam, że upiekę chleb. Nie wiem czemu ale jakoś od zawsze byłam przekonana, że co jak co, ale chleba to ja upiec na pewno nie potrafię i  że to jest na pewno czynność prze ze mnie nie do opanowania, a jednak przełamałam się i powiem Wam, że jest to całkiem łatwe, a do tego takie robiony własnoręcznie chleb smakuje zupełnie inaczej, nie mówiąc już o tym, że wiemy z czego się składa, i że nie ma sobie żadnych polepszaczy, spulchniaczy, zakwaszaczy i całej gamy składników, które niekoniecznie w chlebie być powinny, a niestety pieczywo kupowane w sklepie bardzo często je zawiera.
Chciałam się z Wami podzielić tym przepisem bo jest bardzo prosty, szybki a co najważniejsze przepyszny! I chyba zdrowy biorąc pod uwagę to z czego się go robi.




Chleb z ziarnami:

500 gmąki pszennej
500 gmąki żytniej z pełnego przemiału (można użyć też pszennej z pełnego przemiału)
100g otrąb pszennych lub owsianych (otręby można sobie odpuścić, jeśli dodaje się mąkę z pełnego ziarna)
100g płatków owsianych (najlepiej nie błyskawicznych)
100g ziaren słonecznika
100g ziaren siemienia lnianego
100g ziaren dyni
4 łyżeczki soli
2 łyżeczki cukru
100 gświeżych drożdży
1 litrwody(temp ok. 40ºC)

Są to proporcje na dwie blachy keksówki dł. ok. 30 cm.

Trzeba naszykować dwie miski: duża i mniejszą. W mniejszą wlewamy wodę, wsypujemy cukier i dodajemy drożdże. Drożdże trzeba rozpuścić i odstawić na kilkanaście minut w ciepłe miejsce, aby sobie rosło. W tym czasie można sobie przygotować blachy, bo później nie będzie na to czasu, a mąż nie zawsze jest pod ręką i nie zawsze skory do pomocyJ blachy posmarować tłuszczem (może być masło lub olej) i wysypać bułką tartą.
W dużej misce mieszamy mąkę, ziarna i sól. Jak już drożdże będą gotowe wlewamy je do mąki z ziarnami i mieszamy. Pierwszy raz wygniatałam ciasto ręką, ale jest jednak trochę za „maziste” mieszam je więc łyżką. Można też robotem z końcówkami  do gęstego ciasta.
Jak już się wymiesza przekładamy do foremek. Można posypać makiem, albo ziarnami.
Wstawiamy do ZIMNEGO piekarnika, nastawiamy 200 ºC i przypomnienie, żeby za godzinę wyłączyć.

 I czekamy kilkanaście minut a po całym domu będzie się rozchodził cudny zapach chlebkaJGorącego jeść nie polecam, ale trudno się powstrzymać, żeby choć nie spróbować.
Prawda, że proste? Ja jeszcze robię tak, że po nałożeniu ciasta na jedną brytfannę do drugiej części ciasta dodaję kilkanaście suszonych owoców żurawiny, albo pokrojonej suszonej śliwki, a pełnie można dodać co kto lubi, ale nie każdy lubi chleb ze słodką nutką.

A teraz jeszcze napiszę coś, co chętnych do wypróbowania przepisu na pewno ucieszy:
Ten chleb chyba zawsze wychodzi, ja się śmieję, że jest to przepis dla blondynek, a to dlatego, że miałam z nim już różne przygody, a zawsze wychodził całkiem dobry.
Otóż po pierwsze nie mam wagi kuchennej, ani żadnego kubka z miarką (na pewno się zaopatrzę, bo jednak przy takich wydarzeniach kuchennych bardzo się przydaje) i wszystkie składniki dodaję „na oko”. A oko jak to oko, nie każdy ma sokole, a chleb zawsze mi wyszedł nadający się do jedzenia a nawet niekiedy bardzo dobry.
Po drugie: w przepisie z którego korzystałam za pierwszym razem podane proporcje są mniejsze o połowę, ja dobę dwa razy większe, i to ze zwykłej oszczędności bo dwie brytfanki do piekarnika się spokojnie mieszczą, a taki chleb spokojnie można jeść przez tydzień i nie będzie suchy. Więc w moim przepisie jest wszystkiego mniej o połowę i zazwyczaj problemem nie jest, żeby sobie to przemnożyć przez dwa, ale czasem coś się może pomylić tak jak mnie i któregoś razu najpierw zapomniałam dodać do wody cukier, dopiero kiedy się zdziwiłam, że drożdży coś nie słychać to się zorientowałam, że nie dałam cukru i dosypałam go później a w dodatku pomyliłam proporcje soli i cukru i dodałam zamiast dwie to cztery łyżeczki cukru, a tylko dwie soli. Jak drugi raz się skapnęłam, że tym razem soli za mało to dosypałam kolejne dwie. Chleb mimo wszystko się udał, był może odrobinę za słodki, ale spokojnie dał się zjeść.
Ale to jeszcze nic. Za dużo cukru to pikuś, prawdziwa blondynka potrafi! Ostatnim razem dodałam za mało mąki. Za mało o pół kilograma!!!! Fajnie się za to mieszało, bez większego wysiłkuJ Zdziwiłam się tylko że w zasadzie chleb wyrósł, ale jednak po ostygnięciu trochę opadł no i był taki mało puszysty, za to bardziej „zbity” i trochę za słony i dopiero wtedy mnie oświeciło, że  zostało mi pól kilograma mąki! Ale chleb i tak dał się zjeść, mimo wszystko. A ten z żurawiną jest tym razem lepszy, bo bardziej słodki niż słony;P
Tak że jak widać nawet blondynka sobie poradzi, a przepis zaraz sobie wydrukuje i ja, żebym już nie musiała mnożyć bo jak widać nie zawsze jest to takie proste;)

A to ten chleb "bez mąki", to znaczy bez połowy mąki, prawda, ze nie wygląda najgorzej?

Jeszcze tylko dwa zdania na temat mąki i będę mogła spokojnie życzyć Wam smacznego. Otóż trzeba uważać czy kupuje się mąkę czy tzw. mąkę na chleb. Niby nazwa sugeruje ze mniej więcej powinno być to samo, a jednak nie jest, trzeba przeczytać skład. W prawdziwej mące w składzie będzie tylko mąka, a na opakowaniu będzie jeszcze informacja o jej typie czyli ilości „mąki w mące”, im mniejsza liczba tym bardziej „mączna”, mąka z pełnego przemiału ziarna ma typ około  1800-2000, ta używana zazwyczaj w domu ma typ ok. 450-500.

Jeśli na opakowaniu widzimy coś typu: mąka na chleb to koniecznie zanim po nią sięgniemy należy sprawdzić skład, powiem szczerze, że mnie „zamurowało” kiedy przeczytałam co wrzucają w jedną czy drugą taką „mąkę”. Oprócz mąki (tak, jednak jakiś % mąki tam jest) są spulchniacze, polepszacze, zakwaszacze i temu podobne składniki, a przecież robiąc sami chleb chcemy, żeby miał tego świństwa jak najmniej.

23 komentarze:

  1. wygląda znakomicie, jak Ci się chleb udaje to Ci się wszystko uda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Klarko aleś mnie nadzieją i energią napełniła tymi słowami!
      A pochwalę się jeszcze, że biały chlebek też raz robiłam i też znakomicie się udał! Może trochę zbyt biały był, bo tylko pszenną mąkę dodałam, ale był piękny bochen, taki złocisty, a ciasto takie jedwabiste i delikatne. I dopiero z tego chleba byłam prawdziwie dumna, że taki piękny SAMA zrobiłam:)

      Usuń
  2. Pięknie! U nas tez pieczony chlebek gości od czasu do czasu. To jednak jest zupełnie inny smak i zapach!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie piekłam chleba, bo wychodziłam z takiego założenia jak Ty :)
    Może w końcu się przełamię :)
    Wygląda pysznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przełam się koniecznie! wiesz jaka jest niewyobrażalna duma z tego pierwszego własnego bochenka!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, już pożyczam ten przepis.
      Skoro mówisz ,że dla blondynek :-)))
      Dziękuję !

      Usunęłam, błąd ortograficzny o zgrozo :-)))

      Usuń
    2. pożyczaj, chlebek jest naprawdę pyszny, łatwy i wychodzi nawet blondynkom;)
      a błędu pewnie nikt nie zdążył zauważyć:)

      Usuń
  5. Super ten chlebek wygląda, jak odzyskam kuchnię to na pewno wypróbuję- tym bardziej,że piszesz że długo świeży jest. Denerwuje mnie strasznie, że kupny chleb po 2-3 dniach porasta pleśnią i to taką zieloną.
    Kiedyś się nawet przymierzałam do kupna wypiekacza do chleba, ale wszyscy mnie straszyli rachunkami za prąd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poleży długo, tylko nie można go zamykać bez dostępu powietrza, całkiem dobrze czuje się w papierowej torebce.
      Ten chlebek dość szybko się robi, w wypiekaczu to pewnie zupełnie bez pracy, ale naprawdę warto chociaż spróbować:)

      Usuń
    2. Zrobiłam, wyszedł pycha (mimo że z białej mąki). Nie spodziewałam się, że tak mało roboty jest przy pieczeniu chleba- z przygotowaniem składników i wstaniem z kanapy to maks 30 minut i chlebek na kolację w piekarniku.
      Poszukam razowej mąki i na pewno pokombinuję z dodatkami.

      Usuń
  6. ja pamiętam smak pieczonego chleba mojej babci...sama nigdy się nie zdobyłam na ten wyczyn ale kto wie??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja babcia chleba nie piekła, ale dziadka siostra tak- miała taki najprawdziwszy piec do chleba! smak i zapach tego chleba pamiętam do dziś, choć ciocia Zosia zmarła kilka dni prze moja pierwsza komunią, czyli jakby nie patrzeć 24 lata temu!

      Usuń
  7. No no, gratuluję.
    Myśmy piekli chleb przez jakiś ale ja do tego ręki nie przykładałam = piekł Wysoki. Tylko już mu sie nie chce, bo czasem tak późno wraca z pracy i jest zmęczony a tu chleb trzeba zrobić :( i zrezygnował.
    Ja pieczywa nie jem !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem z tych co to kochają wszystko co z mąki wszelkie makarony, kluchy, chleby i co tam jeszcze! Ale nie od dziś wiem, że ten chleb ze sklepu nie jest już tym, co rozumiemy pod nazwą chleb, a niektóry nawet nie jest na drożdżach. U nas piekę ja i tylko ja bo P powiedział, ze on do tego ręki nie przyłoży (czasem przygotowuje mi blachy i wcale przy tym nie marudzi wiec to jednak nie tak do końca) ale mnie to sprawia taką wielką przyjemność, ze mogę piec choćby codziennie:)

      Usuń
  8. To prawda - ten chleb jest najpyszniejszy!
    Potwierdzam, bo miałam tę przyjemność go jeść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to teraz pochwal się jak Tobie wyszło:)
      na przesłanych zdjęciach wyglądał super!

      Usuń
  9. pięknie pyszny chlebek! Ja od kilku lat piekę chleb regularnie i bardzo rzadko kupuje zwykłe pieczywo ;)) Stokrotko na pewno wypróbuję Twój przepis :)))

    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wypróbuj koniecznie i podziel się swoim sprawdzonym, chętnie i ja wypróbuję:)
      i pamiętaj, że maila mi obiecałaś...;)

      Usuń
  10. Super wygląda i pewnie super smakuje. Na pewno zdrowszy, niż te sklepowe..

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajny ten chlebuś. Ja swego czasu piekłam swoje, nawet na zakwasie. Ale ostatnio zakwas się zbuntował i lipa ;)
    A w dodatku w mieszkaniu mam chłodno i zakwas się nie tworzy bo nie ma warunków :/

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Oooo jaaaaa, znam przecież ten przepis! Moja mama często taki piekła, nazywalismy go "chlebiczkiem", gdzieś przepis posialam, a teraz widzę ze to ten sam!
    Dzięki kochana, czuję, że będę piec jak tylko uporam się z ogródkiem!

    OdpowiedzUsuń