poniedziałek, 30 grudnia 2013

Jak Goryl bawił się z dziećmi....

Jak wspominałam zaraz po świętach wybraliśmy się do sali zabaw, żeby Stokrocia mogła wybawić, wyskakać i wyśmiać do woli. W domku raczej marne warunki mamy ku temu bo jedne pokój ogranicza jednak trochę rozbrykane dziecko.
Dla całej naszej trójki to był pierwszy raz.

Kiedy weszliśmy do środka Stokrocia po prostu zaniemówiła! Stanęła i nie mogła ogarnąć tego wszytskiego: zjeżdżalnie, kolorowe domki, trampolina! Po prostu zaczęła skakać w miejscu, śmiać się i wołać: ziobać! ziobać! ale już chwilę później odnalazła się i zaczęła korzystać z uroków wszystkiego na co mogła się wdrapać.
Dzieci było niedużo, ona była chyba najmniejsza ze wszystkich więc zazwyczaj inne dzieci ją ubiegały zwłaszcza kiedy chciała poskakać na trampolinie więc trzeba było trochę za nią biegać, żeby jej nie zdeptali;P  ja musiałam popracować trochę więc siedziałam z kawą przy komputerze ( a później zamiast pracować pisałam
I zabawa była przednia aż nie pojawił się Goryl z rodziną. P nazwał go Gorylem, ale słusznie chyba, choć nie wiem czy to nie krzywdzące dla goryli, bo nawet one chyba więcej myślą.
Goryl zjawił się z żoną i córką i na początku nic nie wskazywało że jest gorylem. Córka starsza co najmniej o rok od Stokroci, żona chyba w ciąży siedziała przy stoliku obok.
Jak już Młoda nabrała trochę odwagi poszła z P na duże zjeżdżalnie, labirynty i duży basen z piłkami. Chwilę później poszedł tam też Goryl z córką. Nie tylko one się tam bawiły, było tam kilkoro innych starszych dzieci. P pilnował, żeby na tę kruszynkę nie najechały, nie przewróciły no i żeby nie spanikowała  na tych różnych poziomach.
Ja zerkałam co chwilę w ich stronę, ale nawet nie było ich widać tak się dobrze bawili. W pewnym momencie widzę, że po tym osiatkowanym labiryncie łazi facet w białej koszulce. Pomyślałam że jakieś dziecko spanikowało, nie umiało zejść i ojciec musiał  po nie wejść. Chwilę później przychodzi P z Stokrocią i mówi:
-Widzialaś tego Goryla?! Wlazł tam i tak Małą przestraszył, że nie mogła się ruszyć!
- Jak to wszedł? Ja myślałam, że jakieś dziecko nie mogło zejść i musiał wejść po nie.
-Nie, palant wszedł tam żeby się z córką ganiać! Ona uciekała i się śmiała a ten goryl wlazł za nią i ją ganiał,  jak Stokrocia zobaczyła tego goryla, który przecież wypełnił sobą całe wejście to zamarła, nie wiedziała jak się ruszyć, łzy w oczach ale udało się ją jakoś sprowadzić.
- No palant! Ale jak to na te zabawki dla dzieci wlazł?! - naprawdę nie mogłam w to uwierzyć.
Później Stokrocia bacznie obserwowała gdzie on jest i jak tylko się zbliżał to łapała P za rękę i szła na inne zabawki.
Tam w oddali widać siatki, w których biegał ten "goryl"

A później jeszcze  goryla rodzinka dała mi się z kolei we znaki.
Stokrocia przybiegała na trampolinę, ale zanim ona się na te schodki wdrapała  to starsze dzieci ją ubiegały. P zatrzymywał ją wtedy na schodkach i tłumaczył, że na trampolinie może być tylko jedno dziecko i ze musi poczekać jak ktoś wyjdzie, a ona cierpliwie czekała.
Za którymś razem trampolina była wolna więc Mała wdrapała się i sobie skakała, ale przybiegła córka goryla i włazi.
Stokrocia stanęła i mówi: Telaź ja śkacie. nie wolno, telaź ja!  Młoda goryla stanęła na chwilę, ale zaraz znów się pakuje. Na co Stokrocia znów stanowczo mówi: Telaź ja tu jeśtem! Ale co tam panna się wpakowała i skacze nie patrząc na Małą Stokcię, ani na to że przy skokach dużo wiekszej dziewczynki Stokrocia co chwila leży i nie może się podnieść. Ja siedzę z jednej strony, żona goryla z drugiej, patrzy ale żadnej reakcji! po prostu udaje, że nie widzi!
Mała nie miała z nią szans
Podeszłam i wołam córcię, mówię, która nie chciała wyjść  dopiero wtedy matka łaskawie zareagowała z daleka: Wiktoria wyjdź stamtąd! Nie powiem gdzie Wiktoria to miała, w każdym razie wyjść nie zamierzała.
P wyciągnął Stokrocie, a oczywiście jak Stokroci tam nie było to za chwilę i tamta wyszła.

Chyba muszę się nauczyć być mniej miła i nie popuszczać takiego zachowania, tylko czy warto?
Z drugiej strony dla mnie to nie zrozumiałe...

Ale ogólnie wypad uznajemy za udany:)
I jeszcze kilka migawek na dowód udanej zabawy:

Totalne zaskoczenie, że ona potrafi!



A Stokrocia zasnęła niemal natychmiast po włożeniu do fotelika:)

12 komentarzy:

  1. mały pies ogrodnika chyba rośnie. Nie lubię takich ludzi i zawsze staram się trzymać z daleka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co najciekawsze to nie była przeciez jedyna dziewczynka tam, ale jakos inne dzieci nie przeszkadzały sobie nawzajem, a mamy miały na nie oko.
      Nie wiem czy lepiej trzymać sie z daleka czy moze lepiej walczyć z nimi?

      Usuń
  2. Po prostu niektórzy rodzice tak wychowują swoje dzieci.Dzieci przejmują zachowania po rodzicach.Takie postawy trzeba tępić.

    OdpowiedzUsuń
  3. już sobie wyobrażam jak to musiało wyglądać pan goryl w kojcu trzeba było zamknąć wejście i by nie wyszedł:D A tak na poważnie dzieci przyjmują zachowania swoich rodziców.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak jak rodzice pozwalają ignorować i sami tak sie zachowują to cóz tu dziecko jest winne?
      no wygladało rzeczywiscie fajnie: zgięty gościu popitala w siatkach, bo tam nie bylo az tyle miejsca zeby sie wyprostował. I teraz wyobraź sobie co widzi taka mała istostka: w boku siatki, wejscioa nie widać bo to takie labirynty, w dodatku wysoko, a tu całe wejscie zastawia jakaś obca wielka postać z wielkim łbem niemal na wysokosci twarzy tego małego dziecka

      Usuń
  4. Fajna zabawa a pan Goryl pozbawiony wyobraźni chyba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zabawa fajna, a gorylowi brakło zdecydowanie wyobraźni.
      A jakby to się rzeczywiscie zarwało? raczej nie jest to przeznaczone dla dorosłych

      Usuń
  5. ło jaka ona ma super czuprynę! (a takie Goryle niestety się zdarzają... chociaż nie powiem, ja mam często ochotę w sali zabaw poskakać po tych labiryntach i siatkach...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ty ważysz z 50 kg moze a on ze 150! Dobrze że to się nie zarwało!
      Jak stanął taki to dorosly by sie przestraszyl a co dopiero dziecko.

      Usuń
  6. Ja również czasem się powygłupiam z małą na torze przeszkód, ale z reguły, jak jesteśmy to nikogo innego nie ma ;) Ale taka sala zabaw to zbawienie czasem :) dziecko się wylata na kilka dni ;) Mojej 17mc Podopiecznej bardzo się w takim miejscu podoba :)
    Pozdrawiam,
    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdemu dziecku się podoba:) Jakby on tam był sam ze swoją córką to niech sobie robi co chce, ale kiedy jest to miejsce dostępne również dla innych dzieci i one w tym momencie tez się tam bawią, to nie trzeba wiele wyobraźni żeby wiedziec, ze nie powinien tam włazić.
      W piłkach to już co innego: tam dziecko ma gdzie uciec, a tam zastawił całe wejscie, sama bym spanikowała jakby taki baran prze de mną stanął.

      Usuń