To miała na główce wczoraj moja mała córeczka- była oczywiście jednym z Aniołków w żłobkowych Jasełkach.
***
Zastanawiałam się długo czy brać udział, czy nie ale stwierdziłam, ze kiedy robiłam te codzienne zdjęcia, kiedy od świtu do nocy gdzieś w mojej głowie rozbijała się myśl o tym jak pokazać kolejny temat to jakoś wtedy miałam więcej czasu na wszystko, więcej dobrych pomysłów i myśli przychodziło mi do głowy, lepiej się ze wszystkim wyrabiałam....Teraz znów spróbuję, a nuż znów wyjdzie ze mnie kreatywna babka, która jakby ostatnio zapadła w sen zimowy.
Połączę tylko "przyjemne z pożytecznym" i do każdego tematu spróbuję wstawić jakąś osobistą notkę.
Tak, że teraz prywata będzie:
Wczoraj mieliśmy w żłobku wspomniane wyżej Jasełka i spotkanie świąteczne.
Matka się miękka strasznie zrobiła, łzy ukradkiem ocierała co chwilę.
Niestety nie dałam rady przyjść godzinę wcześniej aby pomóc w przygotowaniach, dotarłam w ostatniej chwili przed rozpoczęciem występów.
Najpierw występowały przedszkolaki. Później występ specjalny czyli maluszki. Najpiękniejsze było to, ze wszystkie dzieci były aniołkami, tyle tylko że starsze miały skrzydełka a młodsze tylko aureolki.
Wzruszałam się, to prawda, ale miałam też mieszane uczucia, bo kiedy te maluchy ( zarówno te większe jak i te mniejsze) weszły do sali wypełnionej tłumnie były takie przerażone! Niektóre płakały inne pobiegły do cioć, jeszcze inne do rodziców jeśli byli w zasięgu wzroku.
I już nie wiem czy to dobrze czy źle takie maluchy stresować.
Może powinny się przyzwyczajać, a może to jeszcze za wcześnie...?
Może jakiś pedagog się wypowie?
No a później był Mikołaj.
Tu kolejna porcja stresu, moja córcia uciekła z ogromnym płaczem do cioci i przez następne kilka minut tuliła się nie patrząc nawet na salę,a ja byłam za daleko żeby ją wziąć.
Po prezent podeszłyśmy już razem, ale i tak się rozpłakała.
Nie obyło się też bez pomyłek, a oczywiście kogo to mogło spotkać jak nie nas: Mikołaj pomylił prezenty, Stokrocia dostała prezent dziewczynki z przedszkola, sporo starszej, o tym samym imieniu i ciocia musiała nam podmienić, na szczęście Mała się nie zorientowała.
No i miałam okazje zobaczyć wszystkie ciocie w tym ciocie od rytmiki i "ciocie od heloł" jak ja nazywała Stokrocia, na codzień nie dostępne, bo pracują w godzinach południowych :)
Chwilkę posiedziałyśmy, to znaczy postałyśmy, Stokrocia zjadła galeretkę z kilku delicji i zebrałyśmy się do domu, sala jest wstanie pomieścić wszystkie dzieci, ale dzieci z rodzicami, czasem nawet z obojgiem rodziców i kilka babć, nie dało rady;)
Ciocie od heloł :)
OdpowiedzUsuńmnie też ta ciocia od heloł rozczuliła :)
OdpowiedzUsuńa Mikołajem się nie przejmuj... jest za mała żeby się nie bać przebranego wielkiego faceta.
za rok czy dwa będzie już dużo lepiej, zobaczysz :)
zapewne słodki widok tylu aniołków :)
OdpowiedzUsuńPanie przedszkolanki muszą wykazać się przed rodzicami.
przykro to stwierdzać ale juz w przedszkolu zaczyna się wyścig... ja juz od kilku lat obserwuje to co się dzieje u moich pociech.
pozdrawiam
ciocia od heloł:D ma teksty na Twoja córunia:D Co do samego Mikołaja to wcale się nie dziwię że tak zareagowała wszak jakiś dziwnie ubrany pan i jeszcze ma duży worek z niezidentyfikowanymi rzeczami:)
OdpowiedzUsuńCiocie od heloł mnie też powaliły!:-) Stokrocia wygląda pięknie w aureolce-jak prawdziwy aniołek.
OdpowiedzUsuńWiem że panie w tym waszym żłobko- przedszkolu dobrze chciały ale taki występ i mikołaj na raz to chyba za dużo dla dwulatka. W przedszkolu niektóre dzieci przecież też nadal się boją tłumów lub samego mikołaja. Myślę, że tę panie pójdą po rozum do głowy i darują sobie w przyszłym roku taki spęd, bo może jak zrobiłby te jaselka oddzielnie dla przedszkolaków i maluszkow ze żłobka i ograniczyłyby ilość gości np do samych rodziców to atmosfera może byłaby lepszą. Tak mi się wydaje przynajmniej, chociaż żadnym pedagogiem nie jestem.
Ściskam
My mamy 16 grudnia spotkanie w żłobku :) Aj rosną nam te brzdąca a duma rozpiera...
OdpowiedzUsuńciocia od heloł wymiata :D
OdpowiedzUsuńPięknie u Was na głowie. Za rok Stokrocia będzie na pewno odważniejsza. Na pasowaniu u nas u Maksia niektóre dzieciaki - choć było zebrane mniejsze grono (z 1 grupy) - też płakały. Niektóre tak mają... Ale z czasem o tym zapomną. Nasz Maksio stał na luzie i głupkowato się uśmiechał podpierając futrynę - to jest jego metoda na wstyd he he. Tak jak inne dziewczyny - ciocia heloł i mnie zaintrygowała LOL.
OdpowiedzUsuń