Udało mi się wczoraj umówić na usg tarczycy, ale niestety godzina była najgorsza z możliwych, bo Stokrocię musiałam w tym czasie odebrać ze żłobka i wspólnie z panią w rejestracji ustaliłyśmy, że lepiej będzie, jeśli przyjadę z nią, bo gdyby się cos opóźniło... Myślę, że pani wiedziała, co mówi.
Przyjechałyśmy na umówioną 16.40. Pani mówi ze niestety jest drobne opóźnienie.
Na początku Stokrocia trochę się wstydziła, ale juz chwile później oglądała przyniesioną w torebce książeczkę, a za kilka kolejnych chwil spacerowała po korytarzu. Jak zrobiło się trochę luźniej wchodziła i schodziła z krzesła a wszystkie oczy w poczekalni wpatrzone były tylko w nią.
Tańczyła, skakała i wołała, że skacze jak źlebaciek
Chodziła i przyglądała się czekającym pod gabinetami ludziom a później przychodziła i informowała:
-Pani siedzi.
-Tak pani siedzi i czeka na pana doktora.
-Na pana doktola- jak papuga powtórzyła Stokrocia i widzę, że coś tam sobie w tej małej główce umyśla.
Po chwili wyszła na środek korytarza i mówi:
- plendko plendko po doktola bo bajdzio choja, psisied doktoj noziciami, a kocicia ź paziujami
Ups, chyba się lekko zarumieniłam, że dziecko mi to takie teksty publicznie wygłasza, no tak bajeczka może nie jest specjalnie pedagogiczna, ale pewnie większość z nas zna ja z dzieciństwa i ja czasem Stokroci mówiłam....
Po chwili znów słychać:
- Doktoj mówi cio to cio to wziął zia ogon i wziucił w bjoto
Ludzie w poczekalni wsłuchują się, co Mała mówi, ale na szczęście mówiła cichutko i chyba nie do końca zrozumieli, co to za wierszyk, a Stokrocia niestrudzenie deklamuje:
-Okno było duzie i wyleciał na powóze, a na powóziu były dzieci i kopeły na śmeci, a na śmeciach były koty i podajły mu gajoty!
Kolejka zamiast się skracać to się wydłużała, przyszedł na przykład pan na oko kilka lat ode mnie młodszy, usiadł bez słowa przy samych drzwiach, po czym po prostu wszedł, przyszła też pani, która powiedziała ( ta, chociaż coś powiedziała), że była za tym panem, tylko jej nie było i też weszła przed nami, weszłyśmy mniej
więcej godzinę później niż byłam umówiona.
Za biurkiem przystojny, młody pan doktor, a ja mówię, że niestety, ale my we dwie i jakoś musimy dać sobie rade.
Oczywiście Stokrocia pierwsze, co to wskoczyła na krzesło przed aparatem usg;) no, co jak krzesło było wolne to, na co miała czekać ;P
Położyłam się na leżance, wzięłam Małą na kolana, położyła się na moim brzuchu i przez kilkanaście pierwszych sekund leżała spokojnie, ale zaczęła się szybko nudzić. Usiadła sobie i zaczęła robić patataj;P Ale pan doktor był cierpliwy i kiedy zapytałam czy nie za bardzo mu to skakanie przeszkadza i czy w taki sposób da rade zrobić to badanie to odpowiedział, ze do póki nie zabiera mu sondy z reki to damy radę;)
Nie zabierała, ale wkrótce dostrzegła, że nad leżanką zdjęcia dzieci, więc oczywiście, co zrobiła? Wstała jakżeby inaczej;P a przypominam, że ja leżałam na leżance a Stokrocia na mnie;) dopiero jak obejrzała zdjęcia to zeszła na podłogę i mogliśmy dokończyć badanie spokojnie, ale jak tylko pan doktor wstał od aparatury Młoda natychmiast go „Podsiadła”. Spojrzała na mnie wzrokiem kota ze Shreka i powiedziała słodko:
-Mamo, ja chcem popisać;)
Mimo wszytko i tak była cierpliwa, godzinę w poczekalni i jeszcze na badaniu, pewnie gdyby nie to czekanie żadnych szopek by nie było i spokojnie siedziałaby w gabinecie oglądając książeczkę.
No, ale wtedy nie było by o czym pisać, tak;)
Hihi... fajna historia. No i plus dla doktorka że się nie wkurzył, tak właśnie powinno być. Szkoda tylko że tak długo czekać musiałyście. A badanie mam nadzieję wyszło ok? :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpewnie gdyby badanie nie było prywatnie wykonywane to by sie wkurzył, ale że trzeba było zaplacić...
Usuńbadanie wg pana nie jest najgorzej, są zmiany ale niewielkie, ale wynik zinterpretować musi lekarz prowadzacy
no tak, cała mama, ani słowa o sobie:) a co Ci wyszło na tym usg?
OdpowiedzUsuńbedę życ:)
Usuńjutro mam wizytę to się okaze co wyszło;)
Oczywiście, że znamy wierszyk! :)
OdpowiedzUsuńStokrocia cudowna.... kto mógłby się jej czepiać, no kto?
jak sobie w domu mówi to jest śmiesznie ale jak tak publicznie, to jednak trochę niezręcznie;)
UsuńBoska Ona! Trzymam kciuki za dobre wyniki!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCiekawe czy lekarz prowadzący będzie tez tak cierpliwy :)
OdpowiedzUsuńprowadzącemu też niestety się płaci a to na cierpliwość ma ogromny wpływ jak sądzę;)
UsuńKochana Stokrocia :)
OdpowiedzUsuńA wierszyk mnie rozwalił na łopatki
ale na przyszłosć bedę wiedziala ze trzeba uwazać czego sie dziecko uczy;P
Usuń:D już sobie wyobrażam Przemka w takiej sytuacji pewnie by przychodnie rozwalił:/ Pełen szacunek dla Ciebie i córy:)a wierszyki obłędne tego drugiego nie znałam wcale....muszę nadrobić;D
OdpowiedzUsuńwierszyk jeden od początku do końca, na całe szczescie pominęła co niektóre fragmenty...
UsuńHahaha
OdpowiedzUsuńJa ją uwielbiam, jest niesamowita :)
Daj znać po wizycie
napiszę co i jak;) jest niesamowita to prawda nawet wczoraj w tej przychodni przychodzi i mówi: niesiamowite! mamo niesiamowite! pytam córciu co jest niesamowite a ona na to mówi swoje imię;)
UsuńDzięki stokroci nauczyłam się dalszego ciągu wierszyka, bo u nas zawsze kończyło się na "...a kocica z pazurami".
OdpowiedzUsuńJak badania? Mam nadzieję, że w porządku, sama leczyłam tarczycę 4 lata i wiem, że to nic przyjemnego ;/
Kochana Stokrocia pierwszy publiczny występ ma już za sobą :)
OdpowiedzUsuńA u Ciebie mam nadzieję, że wyniki są ok?
Kochana Stokrocia. ja też czekam na wynik!
OdpowiedzUsuńzazdroszczę spokojnego dziecka:) mojego by rozniosło chyba
OdpowiedzUsuńHaha, juz zapomnialam ten wierszyk! ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, zeby wyniki byly w porzadku!