piątek, 10 maja 2013

7 day PHOTO CHALLENGE {May} – Day 5

Dzisiejszy temat do SZCZEGÓŁ.

Pierwsza myśl to był jakiś szczegół architektoniczny, ale...
ale z powodu braku czasu na bieganie po mieście w poszukiwaniu czegoś interesujacego tym razem znów pójdę na łatwiznę...

Druga myśl to że na zdjeciu pojawić sie powinien jakiś diabeł, bo podobno w szczegółach tkwi... ale najbliższy jaki mi przychodzi do głowy to chyba w Łęczycy siedzi, ale to trochę za daleko, po za tym nie wiem czy zgodził by się na sesję....

Ale, choć niestety zdrowe odżywianie jak na razie omija mnie szerokim łukiem ( już niedługo! ) to zwracam bardzo dużą uwagę na składniki wody którą pijam.
Nie można zobaczyć ich gołym okiem, a mało kto czyta etykiety.... a warto zaznaczyć, że na polskim rynku chyba  tylko dwie  wody są z taką ilością magnezu....

Dziś więc moja interpretacja tematu wygląda tak:





13 komentarzy:

  1. Ja czytam etykiety zawsze i wszędzie. Ludzie patrzą na mnie dziwnie, ale co tam, wolę wiedzieć, czym się truję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to;)
      ale czasami to lepiej nie czytać bo sie okazuje że nie ma co kupić bo niemal wszytsko nie nadaje się do jedzenia....

      Usuń
    2. No właśnie. Ja doszłam do wniosku, że wolę nie wiedzieć, co jem, bo musiałabym się wodą żywić - zresztą ona też nie jest wolna od chemii.

      Usuń
  2. Ja tam nie zwracam uwagi, czy ktoś na mnie zwraca uwagę, kiedy czytam etykiety. Ja przywiązuję wielką wagę do składników. A w wodzie dla siebie szczególnie, by miała jak najmniej wapnia ( a co za tym idzie często i magnezu), bo sie mi odkłada w nerkach i zaraz zaczynają się problemy:( A tak kochałam "Staropolankę"

    OdpowiedzUsuń
  3. ha! fajne podejscie do tematu. Ja sie ostatnio zabralam za czytanie etykiet - wiekszosci niestety nie rozumiem

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja rzadko czytam etykiety. Pewnie dlatego że zakupy zawsze w biegu. Poza tym mam swoje ulubione produkty które od dawna i zawsze lądują w koszyku.

    Wytrwałości przy kartonach kochana i miłego pierwszego snu ;)
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja od jakiegoś czasu czytam wszystkie etykiety.
    Co do wody, piję tą samą. Tylko tą. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwracam uwagę, zwracam..ale przyznam, że od niedawna. A właściwie od czasu kiedy koleżanka wyczytał (czy też wyoglądała gdzieś) że notorycznie do większości wód mineralnych dodawany jest "fluorek". Fluorek natomiast w dużych ilościach działa otępiająco na mózg! Podobno w USA nie znajdzie się już wody bez dodatku anionów fluorkowych...no cóż "tępakami" łatwiej sterować :/

    A w Twojej wodzie nie ma :)) i moje pytanie to czy to muszynianka? walę nazwami, bo szukam jakiejś niegazowanej bez fluorku ale jedyne co znalazłam to kropla beskidu...której mała butelka kosztuje 2 zł :/

    Super pomysł! :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Choć marnie mi idzie, to jednak staram się zerkać, co jest napisane i co biorę do ust. Mam nadzieje, że kiedyś będzie to już moim nawykiem :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa interpretacja tematu :-) A na szczegóły na etykietach zawsze powinniśmy zwracać uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam, czytam etykiety i to każdego produktu! Taki bzik!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie czytam, przyznaję się bez bicia. Ale widać, że na nich jest wiele szczegółów:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajne ujęcie tematu :) Ja czytam wszystkie etykiety, od wielu lat, dzięki temu już całkiem wyeliminowałam z diety produkty, które zawierają np. sztuczne słodziki albo jakiekolwiek konserwanty. Co do wody, to akurat wolę nisko- lub średniozmineralizowaną.
    Jeśli masz ochotę, zapraszam Cię do mnie na majowe wyzwanie fotograficzne.

    Pozdrawiam! Panna Pikotka

    OdpowiedzUsuń