środa, 27 marca 2013

O uczciwości.....

"Na krzywdzie i cudzych plecach
 to i świnia, wypromuje się na króla..."


Przyszła ta pora....

Nie myślałam, że kiedyś jeszcze o nim napisze. Zakończył u nas prace i już nie będę z nim miała do czynienia- tak myślałam, niestety okazało się, że nic bardziej mylnego! Mowa tu Panu D, o którym jakiś czas temu chyba ze dwie notki były.
Pan D, czyli dyrektor.
Był dyrektorem w firmie, ja jego podwładną. Odszedł, bo skończył się okres umowy, ale odszedł pozostawiając po sobie wielki niesmak, kalendarz, który teoretycznie wypełniony był planem jak się okazało został pusty, bo plany były zapisane, ale były w planach tylko, żadnych uzgodnień nie poczyniono, było jeszcze mnóstwo drobniejszych spraw, jak np. skopiowanie baz danych, którego zabronić nie było, jak bo miał dostęp do wszystkiego, po za tym to zdaje się dosyć nagminny proceder.
To ten sam mega uczciwy, który zrobił mi karczemna awanturę o to, że byłam na urlopie, ale przychodziłam do pracy, a jeden dzień poprosiłam go o wolny (mimo urlopu)   mówiąc wszystkim ze mam jakieś badanie a prawdziwym powodem było to, że miałam wtedy obronę! I to wg niego było tak straszliwie nieuczciwe! No to tyle tytułem wstępu....

                                                                           ***

 Przez ten drugie już tydzień siedzenia w domu próbuje trochę pracować, niewiele, bo z takim małym Psotkiem to nie bardzo się daje, ale ile możemy to pracujemy. Do tej pory raczej na komputerze, ale kiedy Mała jest całkiem grzeczna i bawi się sama, próbuje też popracować przez telefon. Niektóre rzeczy przy odrobinie dobrej woli można przez telefon uzgodnić, zwłaszcza ze jest kilka miejsc, z którymi robiliśmy już takie akcje i trzeba tylko uzgodnić nowe terminy.
Dzwonie do pani U (urzędniczki), z którą umówić próbuje się mniej więcej od stycznia, ale ona wiecznie jest zajęta.
Dzwonię:
- Dzień dobry, z panią M? Ja z firmy P, miałyśmy się umówić na spotkanie, ale pani ma teraz bardzo dużo pracy, ja oczywiście rozumiem, bo nowe przepisy, masa pracy przy tym, może wiec ustalimy termin przez telefon- ja przecież wiem, co i jak, to Pani nic nie będzie musiała robić, przywiozę gotowe materiały, przyślę informacje, ogłoszenie.                        Trala la i takie tam różne a Pani:
U- Ale my już przecież mamy termin ustalony. Przed sesja macie nam przywieźć plakaty.
- Ale jak to ustalone?
U- No był tu taki pan, powiedział ze on wszystko wie, ze w ubiegłym roku robił to u nas, miał wszystkie miejsca, wiedział wszystko....
- Ale proszę pani, to niemożliwe!
U- No tak powiedział. Może to pani szef był, a pani nie wie ze był?
- Proszę pani, na pewno bym o tym wiedziała, gdyby szef był u państwa.
 U- Taki wysoki blondyn był, nie pamiętam jak się nazywał, nawet nie zapisałam sobie nic. Przyjechał, ja nie miałam czasu, bo z ta nowa ustawa to tyle roboty jest, tu jeszcze pełno ludzi było a ten nie chciał wyjść tylko koniecznie ustalić ten termin, ale powiedział, że robił w tamtym roku i znał wszystkie szczegóły, wszystko wiedział to się zgodziłam.
 - Tylko nie powiedział pani, że już tu nie pracuje.
U- Jak to nie pracuje?
 - No tak już z pół roku nie pracuje, okłamał panią, bo to nie on to robił tylko nasza firma, a on był tylko pracownikiem...             
     ...

Chyba więcej pisać nie muszę.
Po prostu po chamsku, wykorzystując to, że wcześniej u nas pracował, że zna temat dokładnie, próbuje wyrwać bądź, co bądź naszego klienta dla swojej nowej firmy!  Ok, to on był u tej pani w ubiegłym roku i to on ustalił z nią wtedy warunki, ale do jasnej cholery robił to za firmowe pieniądze i w imieniu firmy a nie własnym! Ok ukradł bazy, dane, kontakty nie ma na to rady, ale niech się do jasnej cholery nie powołuje na firmę, która, notabene, nie ma o nim najlepszego zdania. 
Rynek jest rynek wiem, że przecież może sobie wszędzie jechać i rozmawiać, ale nie to chyba trochę honoru trzeba mieć a nie jak świnia się zachowywać.
No chyba ze pan D jednak nie właściwie przeliczył swoje możliwości i mimo szumnego stanowiska, jakie zajmuje w nowej firmie zajmuje się takimi "drobiazgami"....
Przecież to stanowisko sugeruje ze, co najmniej dziesiątki albo setki tysięcy za tym iść powinny (do firmy rzecz jasna, choć dla takiego kolosa to pewnie dziesiątki tysięcy to nic) a pan D tak po świńsku się zachowuje dla  dwóch może trzech tysięcy bez odliczania kosztów....
Czyżby się coś nie powiodło czy to jednak taki charakter...?


"Kiedy świnia świnię podłoży, sama się na niej wyłoży."

4 komentarze:

  1. przykre:( wielokrotnie już natknęłam się na ludzi dokładnie takich albo jeszcze gorszych, dla pieniędzy zrobią wszystko
    Trzymajcie się, dziewczynki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj bardzo przykre...
    Co za tupet ma ten facet!!! Aż brak mi słów aby go odpowiednio nazwać.....
    A powiedziałaś o tym swojemu szefowi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa byłam czy coś się z tego rozwinie, dlatego czekałam z komentarzem.

    Taki typ Stokrociu...
    Niestety taki typ...

    OdpowiedzUsuń
  4. I ten ostatni cytat mówi wszystko!

    OdpowiedzUsuń