piątek, 27 kwietnia 2012

Żłobkowe dylematy, mecenasowe wątpliwości i pocieszające kilogramy... znaczy codzienność

A co słychać u Stokortek?
Mała Stokrocia wytrwale ćwiczy obroty, fikołki tudzież inne nienazwane jeszcze figury akrobatyczne, piszczy, szczypie, śmieje się, obserwuje, dotyka, gryzie i w każdy inny mozliwy sposób poznaje świat dookoła siebie.
Duża Stokrotka zamartwia się jak to będzie z tym żłobkiem, bo czas płynie nieubłaganie i za półtora tygodnia Mała zawędruje do żłobka. A Matka odchodzi tymczasem od zmysłów bo ostatnio Stokrocia strasznie reaguje na obcych ludzi- jak się na nią tylko patrza to jest ok, ale jak  ktoś próbuje ja zaczepić słowem to zaczyna się taki krzyk że hej. No to jak ona tam z obcymi ludźmi zostanie?!
No i jeszcze inne myśli mi do głowy przychodza ale to już chyba paranoja może jakieś leczenie trzeba by wdrożyc, bo na przyklad ciągle mi się wydaje że na pewno tam bedą to moje biedne dziecko dręczyć i męczyć i cholera wie jeszcze co. No prawda, że to chore?
Mecanas- to też temat rzeka, napiszę o tym kiedyś post, po prostu mój stosunek do tego zawodu zaczyna być bardzo wyraźnie określony, bo kiedyś to myślałam, ze tylko wyjątki są takie złe. Ech szkoda słów.
Ale może lepiej nie pisać na razie bo jeszcze przypadkiem wpadnie to mecenasowi w ręce i bedzie problem, jasne, że pan mecenas takich rzeczy nie czyta ale wystarczy adres mailowy w wyszukiwarkę wpisać i już przypadkiem mnie ma:(
To ja może poczekam z tym wpisem do finału.
I tu prośba do Moaa- poproszę Cię droga Koleżanko o namiary do, słynnej już poniekąd, mecenas Agaty.... bo innego wyjścia nie widzę:(
Dieta. A i owszem od tamtego momentu kiedy o niej pisałam miałam tydzień załamania ale poza tym ciągle trzymam się ustaleń, z tym że od kilku tygodni się przystopowało, znaczy chudłam chudlam i nagle stop- pół kg w górę, pół kg w dół i na tym koniec, no zatrzymało się i już. Więc od tego tygodnia przeszlam na bardziej drastyczne rozwiązania i jak na razie efekty są. Zostalo mi jeszcze conajmniej 8kg do zrzucenia, a marzy mi się żeby to było 11kg. A pamiętacie jakie to były liczby kiedy zaczynałam? Do tej upragnionej wagi brakowało mi 25... ech w końcu zaczynam wierzyć że się uda. A i już wchodzę we wszystkie spodnie sprzed ciąży, niektóre są nawet za duże... a teraz wiosna więc i motywacja większa;)
Dobra to się wygadalam, a teraz lecę do tego żłobka wyjaśnić jeszcze wątpliwości... nie zdziwię się jak się znajdę jako piekielka matka na stronie piekielnych ...

5 komentarzy:

  1. Kochana, doskonale rozumiem, co czujesz. pamiętasz, jeszcze nie tak dawno sama miałam podobnie, a brzdący nie chciałam oddać do żłobka, tylko zostawić z opiekunką/dziadkami w domu. Nie dałam rady. Było mi tak strasznie żal i serce wręcz mi się krajało na sama myśl o tym, że płaczące maluchy mam zostawić w domu i wrócić do pracy. Wolałam zacisnąć pasa i przeczekać, dlatego doskonale Cie rozumiem i wiem, jak się czujesz.
    Tule bardzo mocno, bądźcie silne:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana ze żłobem nie martw się na zapas!!! w ogóle nie martw się na zapas:)wiem łatwo pisać...no cóż mecenas Agata, Magda M. ale ja i tak wolę Ally :)))a to tylko filmy....

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie martw się, jak zobaczy inne dzieci szybko się przyzwyczai;)powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, to normalne, że się martwisz i denerwujesz, bądź co bądź powierzasz swój największy skarb:) Trzeba jednak być dobrej myśli :* Stokrocia na pewno się odnajdzie, Milenka płacze juz przy spojrzeniu, szczególnie babci...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana Stokrotko, nie martw się na zapas! Na pewno nie będzie Ci łatwo na początku, ale będzie dobrze! Obie się przyzwyczaicie!
    Co do mecenasa to mogę tylko trzymać kciuki!
    A co do diety, to jestem pełna podziwu!!! Kobieto, ale dałaś czadu!!! Nieźle! Możesz być z siebie naprawdę dumna! :-)))

    Miłego weekendu Stokrotki! :-*

    OdpowiedzUsuń