poniedziałek, 21 listopada 2011

Będzie długo... o położnych, pediatrach, łańcuszku od smoczka i kilogramach

Miało być o kilogramach, no to będzie, ale później.
Ale najpierw o Stokroci.
Dobrze, że jednak poszłam wtedy na tę wizytę z Małą, po czuję się spokojniej no i widzę poprawę, już w nosku jej tak nie świszcze i kaszelek ma bardzo rzadko. I nie marudzi, a się bawi, śmieje i próbuje dzióbek do mówienia układać;)
Dziś  rano z godzinkę leżała na leżaczku i uśmiechała się do szeleszczącej książeczki i próbowała ją dotknąć, patrzyła też z ogromnym zainteresowaniem w okno, a mama mogła w tym czasie ubrać się i umalować, znieść rzeczy do samochodu, przygotować mleko dla Małej, a nawet zjeść śniadanie.

Co do pediatrów, a właściwie służby zdrowia.
Nie mieszkam tu od zawsze, a od kilku zaledwie lat. Nie byłam tu nigdy u lekarza, więc nie znam ani żadnych lekarzy, ani nawet przychodni, ale kierując się opiniami znajomych jak również opiniami w internecie wybrałam dla Stokroci przychodnię.
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Stokrocię zgłosiłam do przychodni telefonicznie, nie musiałam nigdzie iść i nic podpisywać. Drugie pozytywne zaskoczenie, to to, że jeszcze tego samego dnia oddzwoniła do mnie położna, żeby umówić się na pierwszą wizytę do małej. No i na tym jak na razie koniec pozytywów.
Na wizytę położna a i owszem przyszła, ale za cholerę nie mam pojęcia jak się owa Pani nazywa, przedstawiła się tak szybko, że nie zapamiętałam, byłam pewna, że w tych dokumentach, które przeglądała i uzupełniała zostawi mi jakąś wizytówkę, albo, że chociaż podpis jakiś będzie, ale niestety nie.
Po za tym wydawała się chyba kompetentna, powypełniała dokumenty (a było tego, że ho ho) no i ... Padło nieśmiałe pytanie: bo ona powinna na tych wizyt pięć przyjechać, ale czasami to mamy się godzą podpisać te cztery wizyty od razu... Czujecie?! Za nasze pieniądze, które płacimy na służbę zdrowia, i jeszcze narzekają?!- Żeby nie było, nie tyczy się to wszystkich, a tylko tych nieuczciwych, bo wiem, że tacy naprawdę są. Podpisałam te cztery razy, po co mi po takiej położnej, która tak do swojej pracy podchodzi. Ale umówiłam się z nią mimo wszystko, że gdybym miała jakieś pytania czy gdyby coś się działo to mam dzwonić a ona przyjedzie. Dobre i to, ale mam nadzieję, że korzystać nie będę musiała. 
A może wszyscy tak robią a ja się czepiam bez sensu?
Następnego dnia była wizyta pediatry. Pani dr okazałą się być bardzo miłą osobą i z dobrym podejściem do dzieci. Dopytałam ja od razu czy pracuje też prywatnie, czy przyjeżdża na wizyty, bo czasem może być potrzeba wizyty bez kolejki, "na już" albo do domu. Otrzymałam wizytówkę. No i OK. Do wizyty pani dr zastrzeżeń nie mam. Później się okazało, ze to taka miejscowa "sława", znaczy ze wszyscy ja chwalą, jako lekarza, więc cieszyłam się ze mogę mieć Stokrocię pod taka opieka a chociażby i odpłatnie, to przecież warto.
Ale jak wiecie w piątek sytuacja z Małą byłą taka, ze ja potrzebowałam wizyty na już, tak żeby niekoniecznie stać z tak małym dzieckiem w poczekalni pełnej ludzi, wiec dzwonię do pani dr. 
Odrzuciła połączenie, myślę sobie pewnie nie może, zadzwoniłam za pół godziny, za godzinę to samo. Zadzwoniłam ok 12. Odebrała i poinformowała mnie, ze właśnie kończy dyżur w przychodni i już nas nie przyjmie, a później też nie może i w sobotę tez nie, czyli proszę przyjść w poniedziałek.
No cholera, zamurowało mnie. Podziękowałam i tyle. 
No i nie wiem czy taka "sława"co to nie ma czasu dla dzieci to jednak dla mojego dziecka dobra będzie.
I zaczęłam szukać po forach jakiegoś lekarza. Znalazłam, zadzwoniłam. Bez problemu się umówiłam.
I tylko opinie na temat tej lekarki są różne, ale wiadomo ile ludzi tyle opinii, wiec zobaczymy.
Na razie pani dr wywarła na mnie pozytywne wrażenie.
Obejrzała Małą z każdej strony, osłuchała. I usłyszała szmer w serduszku. Ani w szpitalu, ani poprzednia pani dr nic o szmerach nie mówiła wiec się trochę zmartwiłam, chociaż pani dr powiedziała, żeby się na razie nie przejmować, bo prawdopodobnie do trzeciego miesiąca  szmer ustąpi, że za dwa miesiące na sprawdzenie i jeśli szmery będą to wtedy zrobimy usg serduszka, ale na razie mamy czekać.
No i czekamy.
I nie wiem jak to z tym pediatra będzie, ludzi u tej pani dr było sporo wiec może jednak też jest dobra?

Branie syropków to dopiero historia. 
Stokrocia znacznie szybciej wypluwa leki niż ja jej podaje. Ale jak przyśnie podczas picia mleczka to daje się oszukać;) 

Wczoraj hitem zabawy był łańcuszek od smoczka, który wczoraj doczepiłam jej pierwszy raz. Ogromną frajdę sprawiało małym rączkom plątanie paluszków w plastikowy niezbadany jeszcze obiekt. Tylko nie mogła zrozumieć, czemu ciągle ten smok jej ucieka z buzi, więc co jakiś czas zabawę psuł grymas niezadowolenia na malutkiej twarzyczce;)

No to teraz o kilogramach.

Trochę dołka złapałam, bo w żadne prawie ubrania ciągle nie wchodzę. Przejrzałam wczoraj szafę, ciążowe ubrania odwiesiłam i ku mojej wielkiej rozpaczy niewiele jest rzeczy, w które się wbiję;(
A dziś czarę goryczy przelały kozaki na szpilce, które na łydce się nie dosuną, żeby nie wiem, co;(
Cóż się dziwić: w czasie ciąży Stokrotka przytyła 23 kg- sama się zdziwiłam, że tak mało, bo mi się wydawało, że z pięćdziesiąt chyba. ;)
Na razie ubyło mi 12, ale że przed ciążą nie ważyłam tyle, ile bym chciała, to do zrzucenia mam teraz 26. Dużo, wiem. 21 też mnie zadowoli, ale nie mniej.
Tak, więc, drogie koleżanki wypowiadam wojnę moim kilogramom przed i po ciążowym.
Musze to zrobić publicznie, bo będzie mnie to, mam nadzieję, motywować.
Kiedyś Połówka wypatrzył gdzieś "dietę cud" i nam kupił. Trochę sceptycznie się odnosiłam do niej, zmodyfikowałam ją trochę pod siebie i okazało się, że naprawdę była rewelacyjna i prawie nie mecząca- największą dla mnie męczarnią było nie jedzenie po 18 i nie jedzenie w restauracjach. Ale działała super. A jak widać efekty to naprawdę się człowiek motywuje. Zrzuciłam wtedy 13 kg, ale nie pamiętam, w jakim czasie. W każdym razie zmiana była baaardzo widoczna. Zamierzam wrócić do tej diety i zobaczymy czy i tym razem efekty tez będą takie spektakularne;)

I jeszcze poruszę temat pasa poporodowego.
Pytałam położną, kiedy była u nas na wizycie, od kiedy ja ( po cc)  taki pas mogę nosić i czy w ogóle nosić?
Odpowiedziała, że jeśli brzuch nie będzie mnie bolał to mogę nosić już, i że stopniowo zwiększać czas noszenia, jak nie bedzie bolalo to chodzic jak najwiecej.
I już miałam założyć go prawie, kiedy zadzwoniła pani Asia- położna, która byłą przy porodzie. Pytała, co u nas, a ja zapytałam, co ona o tym pasie myśli czy już mogę. Na co ona, że nie, że w żadnym wypadku, bo sobie krzywdę zrobię i że na zrzucenie brzuszka po ciążowego to nie pas jest dobry a tylko ćwiczenia, głównie brzuszki, bo pas powoduje, że mięśnie się rozleniwiają, a ćwiczenia sprawia  że będą sprężyste, że brzuch naturalnie się "wchłonie" i jednocześnie pozostanie w dobrym stanie.
Ja chyba jednak bardziej ufam Pani Asi, dlatego, puki, co, robię brzuszki.

3 komentarze:

  1. Ach Ci lekarze. Moja lekarka... do której chodziłam od dzieciaka, była naprawdę fajne, miłą panią. Dobrą w tym co robi. Jednak z czasem... gdy robiła się coraz bardziej popularna zaczęła wyżej s*ać nić d*pę miała! Zrobiła się taka wyniosła... co to nie ona. Wizyty domowe przyjmowała tylko od ludzi, od których mogła liczyć na większe profity niż u pozostałych. Omijam teraz doktor G. szerokim łukiem.

    U la la Stokrotko! Troszkę Ci się przytyło :) Ale wszystko jest do zrzucenia. Polecałabym dietę Dukana. Jest znana i według mnie naprawdę skuteczna :) Chociaż z drugiej strony nie wiem czy będziesz miała czas, żeby przygotowywać sobie co trochę inne posiłki. Zwłaszcza, że masz malutkie dziecko.

    Mój tata mawia, ze najlepsza jest dieta MŻ albo NŻ! Mniej żreć albo nie żreć :D

    Na meila odpisałam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Crystal wytrwała jesteś, nie myśłałam że ktoś dotrze do końca;)
    Na Dukana się nie pisze, jak dla mnie zbyt monotonna, a podobno też wyniszczająca. Efekty są szybko widoczne, to prawda ale ja chyba tygodnia bym na niej nie wytrzymała.
    Wrócę do swoejej sprawdzonej wtedy diety, która jest bardzo urozmaicona i można sobie samemu w bardzo prosty sposób układać menu, nie trzeba gotować specjalnych posiłków, nie trzeba ważyć porcji - wtedy zadziałała wiec i teraz pewnie się sprawdzi.
    Bardzo mi się podoba też dieta Palm Beatch, ale na niej byłam głodna a to źle nastraja;)
    Tak ale tak czy inaczej to myślę, że jakby co to dieta Twojego taty zadziała na bank, albo jeszcze jedna z jej wersji ŻP- żryj połowe;-)

    Ostatnio słyszłam fajne powiedzonko, które chyba moim zmaganiom przyswiecać będzie: Facet nie pies, na kości nie poleci, ale i nie sikorka, żeby słoninę wpier....;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez dostalam szlaban na pas, dostalam tez szlaban na cwiczenia miesni brzucha przez 7 mies po porodzie. Polozna mi powiedziala ze w srpdku na szwie moga porobic sie od tego zrosty, ktore moga odezwac sie za 10-15 lat i wtedy trzeba bedzie je wyciac :/ co zalecila? Zwykle wciaganie brzucha, po kilka razy dziennie, jak sie przypomni - dziala. Z brzucha juz prawie nic mi nie zostalo ;-) a kilogramami sie nie martw, tez zejda. Ja mam juz 26 na minusie :-) od lipca (trzeciadziesiatka)

    OdpowiedzUsuń