niedziela, 9 października 2011

Nie-Królewny "spacer" po Łazienkach....

Nie jestem Królewną:(
No tak, bo skoro w Królewskim parku sie gubię to nie jestem, czyż nie?
A nawet powiem więcej:
Chyba jestem prawdziwą blondynką, taką z dowcipów....
I mam coraz więcej powodów żeby tak o sobie myśleć.
Co z tego, że nie do końca naturalna i trochę farbowana, widocznie jak się od kilku lat ten kolor włosów nosi to jakoś tak człowiekowi przenika i zostaje....
Oczywiście mówię tu tylko o sobie więc proszę inne blondynki o nie obrażanie się;)
No jak nie, jak tak? Zobaczcie same:
Byłam wczoraj w Łazienkach Królewskich, tych Warszawskich z Pałacem na wodzie i z Chopinem przy jednym z wejść...
No właśnie co do tych wejść, bo od tego się zaczęło.
Jakby tak ktoś kiedyś pomyślał i oznaczył jakoś te wejścia, nie wiem numerami? nazwami alej? kolorami? czy innymi zającami czy innymi żółwikami jak choćby parkingi w marketach, ale nie, bo po co?! Przecież wszyscy wiedzą.
Ale Stokrotka nie wie. I nie tylko Stokrotka.
Umówiła się przy wejściu Agrykola 1. Tylko ni cholera nikt nie wie gdzie to jest. Na planie Łazienek dostępnym na stronie nie ma tak opisanego wejścia. Ale tak logicznie myśląc musi ono być gdzieś przy ulicy Agrykola, albo choćby przy CSM Agrykola. Więc Stokrotka idzie, ale cholera jasna na żadnym z wejść takiego napisu nie widzi.
Pyta więc napotkanych policjantów, którzy, co prawda chyba maja jakąś interwencje bo żywo dyskutują z kilkoma panami wyraźnie po spożyciu (ci panowie nie policjanci tak dla jasności) ale choć wyglądali bardzo poważnie to pomocni za bardzo nie byli i powiedzieli że pojęcia nie mają gdzie jest takie wejście, nadmienię że rozmowa ta miałą miejsce na terenie Łazienek przy ulicy z tabliczka Agrykola.
Wiec Stokrotka idzie dalej, mija sobie ulicę Agrykola i przy tej ulicy patrolujących dwóch młodych policjantów. No myśli sobie, jak chodzą po tych łazienkach to muszą wiedzieć gdzie to jest.  W międzyczasie udało się jeszcze sprecyzować ,że osoba z którą Stokrotka jest w tych łazienkach umówiona jest przy Alei Chińskiej i przy restauracji Belwederskiej. No więc myśli sobie jak już ma taki konkret to chyba każdy tu będzie wiedział gdzie to jest. Niestety to bardzo mylne myślenie bo policjanci na pytanie o wejście, aleję albo restaurację bezradnie rozłożyli ręce mówiąc, że oni sie są z Warszawy i pojęcia zielonego nie mają ( no cholera jasna ale przecież łażą po tych łazienkach właśnie!)
No dobra, Stokrotka idzie dalej.
I jest plan łazienek z zaznaczeniem: Tu jesteś.
I tylko ku!#@# nie ma tam ani wejścia Agrykola1, ani Alei Chińskiej ani Restauracji Belwederskiej.
Zrezygnowana Stokrotka zmów idzie sobie dalej.
Kolejni patrolujący policjanci i kolejna porażka.
Dalej:  pan ochroniarz jakiegoś muzeum na terenie: Restauracja Belwederska? to pewnie tam gdzie Belweder, czyli na południe.
A ja kompasu nie wzięłam....
I jest kolejny plan Łazienek.
I jest: i Aleja i Restauracja, tylko niestety w drugim końcu niż Stokrotka. Ale chociaż wiadomo gdzie.
A ta Osoba tam czeka, a zimno strasznie, Stokrotka to idzie cały czas i jest jej gorąco a nogi to nie powiem gdzie jej już  wchodzą, ale Ona tam czeka i zamarza i już nawet wstyd dzwonić i mówić że to jeszcze tyle drogi.
No ale mapka była wiec chociaż wiadomo gdzie iść.
Po drodze jeszcze pytanie dla pewności jednej ze spacerowiczek, później jeszcze Stokrotka pomyliła Pomarańczarnie z Palmiarnią;)
Później znowu zapytała kogoś o drogę i znalazła tę nieszczęsną Belwederską, która okazała się być jeszcze nie czynna więc nawet kawą nie mogła się odwdzięczyć za to czekanie.
A czekania było ponad godzinę. Na zimnie i wietrze.
Ale spotkanie było super;)

Przyznam tylko, że po godzinie łażenia w takim tempie trochę się Stokrotka bała, że jednak Mała może się zdecydować opuścić matczyne ciasne i niewygodne już pewnie brzuszysko, ale skończyło się tylko na strasznym bólu kości biodrowych i płaczu przy każdej próbie przekręcenia się w nocy na łóżku, ale to prawie każdej nocy tak jest więc to nic nadzwyczajnego.
Spotkanie było świetne, w planach jest nawet następne, a owocami zapewne trochę się podzielę albo podzielimy, ale o tym na razie ciii…

6 komentarzy:

  1. To pewnie jakieś pierwsze spotkanie z tego co wnioskuję (?) Czyżby "randka" w ciemno (?)

    No i tak żeby zaraz od blondynek siebie. Przecież wszyscy to wiedzą, że kobiety w ciąży mają problem z koncentracją i tego się trzymajmy =)

    Ależ aktywna z Ciebie Mamuśka =)

    OdpowiedzUsuń
  2. FS:
    Nie nie, żadna randka;) Ale spotkanie owszem pierwsze, spacer po Łazienkach nie pierwszy, ale wyszło jak wyszło. Nawet przedtem to wydawało mi się że tak trochę to znam te łazienki jednak... Właśnie przeczytałam tytuł posta u Ciebie- pasuje jak ulał do tego spotkania łazienkowego;) tytuł, bo tekstu nie czytałam jeszcze;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto powiedział, że z duzym brzuchem jest ciężko. Matka natura to jednak mądra kobieta, tak nas obmysliła, żeby wszystko było naturalne. Ja też w 9 miesiącu miałam taki power, że nikt mnie nie mógł zatrzymać ;) Pośmiałam się przy tym poście, co było mi dzisiaj bardzo potrzebne, także dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe uśmiałam się ;) ale Tobie Stokrotko zapewne do śmiechu nie było, jak tak się błąkać musiałaś! Nie przejmuj się ja blondynką nie jestem (choć urodziłam sie blondynką i do 7 roku życia nią byłam..a później same włosy mi zaczęły ciemnieć;) a i tak potrafię się zgubić wszędzie...nawet we własnym pokoju ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamo Tygryska:
    A Ty u mnie chyba pierwszy raz?
    Zapraszam oczywiscie, zapraszam;)
    Ja to w zasadzie cała ciąże tak biegam, jak chcesz sie jeszcze posmiać to przeczytaj sobie co kiedys mi się przydarzyło na przejeździe kolejowym, tak się nawet zastanawiam czy ja czasem gdzies w biegu jednak nie urodzę, powinnam leżeć bo było zagrozenie, chwile leżałam ale jakos nie potrafie a nikt nie chce mnie przywiazać do łóżka bo to chyba jedyne rozwiazanie;)
    A teraz to już chyba powinnam biegać żeby Małej nie trzeba było "wykurzać".
    Ale lekko wcale nie było;)
    Olimpia:
    Wiesz to ze ja się nie mogłam odnaleźć to jestem w stanie jakos sobie wytłumaczyć, ale to że policjkanci praucjacy tam na patrolach nie wiedzielei jak mi pomóc to nie jest dla mnie do zrozumienia.
    A jeśli, skoro juz tam łażą, dostana zgłoszenie że w tym i tym miejscu cos sie dzieje, np jakaś bójka, to co? Pozabijają sie tam przeciez zanim oni znajdą to miejsce...
    A moze to jest jakiś sposób....

    OdpowiedzUsuń
  6. myślę, że to ich sposób działania jest ;)

    OdpowiedzUsuń