poniedziałek, 3 października 2011

Nie jest źle...

Jeszcze ciągle jesteśmy w dwupaku.
Nie pisze,  bo nie mam siły nawet napisać. Taka jakaś bez życia jestem.
Jeszcze kilka dni temu miałam napisać, jakie te ostatnie tygodnie ciąży są fajne, bo w zasadzie prawie wszystkie dolegliwości ustąpiły i czułam się jak sarenka-co nie zmienia faktu, że wyglądałam ciągle jak słoń, ale wraz ze zbliżającym się weekendem było coraz gorzej. 
W piątek kręgosłup dawał bardzo wyraźne znaki, że jest.
W sobotę miałam nogi jak balony;(
A w niedzielę zasypiałam gdzie usiadłam... Dosłownie: z wlokłam się z łóżka przed 11, pojechałam do siostry i... położyłam się u niej i zasnęłam, obudzili mnie na obiad a po obiedzie…  znowu poszłam się położyć;)
No i taka to towarzyska byłam.
Po południu pojechałam nad wodę, co by sobie jakaś fotkę brzuchatą strzelić, bo to lada chwila bez brzuszka będę i co... no nic, bo kartę z aparatu zostawiłam w komputerze.
Ot, blondynka.
A taka pogoda taka była...
A dziś wszystkie objawy się utrzymują: spuchnięte stopy, ból kręgosłupa, ból krzyża, zgaga, senność, straszliwy ból kości spojenia i doszło jeszcze trochę skurczy, ale nie jest jeszcze tak źle;)


A i Onet chyba też ma gorsze dni tak jak ja, dziś nie mogę się zalogować na pocztę, a trzeba było razem ze zmianą adresu bloga zmienić też adresy mailowe. No nic, jak się w końcu uda zalogować to coś z tym zrobię.

2 komentarze:

  1. Jako osoba fotografijąca czytałąm o śmiesznych wpadkach, tj. rzeczach o któych fotografowie zapominali jadąc na sesję. Była tam m.in karta pamięci i to mnie najbardziej rozśmieszyło wśród tych wszystkich konwekterów i blend, więc zawsze sprawdzam czy mam kartę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale pomyśl sobie, że jeszcze tylko troszkę troszkę i z dwupaku zrobią się pojedyncze śliczności! ;) pozdrawiam cieplutko i życzę wytrwałości na tym finiszu!:*

    OdpowiedzUsuń