wtorek, 27 września 2011

Plesń w serku- co zrobić poradźcie?

Cholera, dziewczyny, co zrobić z zapleśniałym serkiem? Znaczy deserkiem.
Właśnie jem śniadanko i czytam sobie Wasze blogi, aż tu nagle niespodzianka.
Kupiłam wczoraj czteropak takiego deserki-serka nie wiem jak to nazwać, nie chcę przytaczać popularnie używanej nazwy, bo byłoby jasne, nazywa się to deser mleczny z orzechami, takie cos jak budyń śmietankowy i czekoladowy, ( kto ma dzieci to pewnie wie, o co mi chodzi), wczoraj zjadłam dwa pudełeczka (one małe są) a dziś na śniadanko właśnie się zabierałam za drugi i tu niespodzianka: pleśń w środku!  Opakowanie było raczej szczelnie zamknięte, wiec to musiało powstać z winy producenta.
Data ważności jest do grudnia. Mało tego właśnie zauważyłam ze nie jest poda producent!!!! A tylko, dla kogo wyprodukowano! No to to już chyba przesada.
 I co z tym zrobić? Czy iść z reklamacja do sklepu? Czy cos takiego mi uznają? Czy jeśli powiedzą żebym się wypchała to iść z tym do jakiegoś sanepidu?
Nie żebym się czepiała, ale to są desery dla dzieci, a jak taki brzdąc kilkuletni, kto sam sobie taki serek otworzy i nie zauważy i zje?! A jak się pochoruje?!
Co zrobić?

10 komentarzy:

  1. No, powiem Ci że niezły zonk:( Ja osobiście w sklepie wymieniam na inne opakowanie, albo robię zwrot jeśli klient ma paragon. Przypuszczalnie opakowanie było uszkodzone, powietrze się dostało. Nawet jeśli zaniesiesz do sklepu, to wątpię, żeby dali znać do sanepidu, raczej wyrzucą po prostu... a jeśli dasz znać do sanepidu to pewnie też się tym od razu nie zajmą, tylko poczekają na inne zgłoszenia. Sama nie wiem, zadzwoń do sanepidu i zapytaj...

    OdpowiedzUsuń
  2. hej witam serdecznie też miałam taką sytuację poszłam do sklepu konkretnie do biedronki i tam mnie wyśmiali że z taką pierdołą latam z tym wyjątkiem że ja w serze pleśniowym po otwarciu miałam robaki ba miałam nawet paragon i powiedzieli że widocznie mam brudną lodówkę chamy jedne poszłam do powiatowego rzecznika praw konsumenta bo wiedziałam że taki u mnie istnieje i wystosował pismo do sklepu poskutkowało od razu po 2 tygodniach dostałam pismo i kosz serów od sklepu z przeprosinami i pasuje
    ale podobno mieli kontrol sanepidowska

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mi się coś takiego zdarzyło, widocznie opakowanie było niezupełnie szczelne...ja nie mam wojowniczej natury jeśli chodzi o takie rzeczy więc wywaliłam i już :)
    sivi

    OdpowiedzUsuń
  4. To wina złego przechowywania. Na pewno po stronie tego, kto organizował transport serków do sklepu albo po stronie samego sklepu, bo nie zdążyłby zapleśnieć w 1 dobę u ciebie w lodówce, gdyby za mało chłodziła.
    Ja też tak miałam ale olałam sprawę, nie będę jeździć przez pół miasta dla 1,50zł.
    Jak masz blisko to możesz im odnieść serek, mają obowiązek zwrócić ci pieniądze.
    Postrasz sanepidem - skutkuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyślij do producenta zdjęcia i opisz mu problem. Czytam blog "Dziecko w plecaku" - jego autorka zareklamowała mleko dla dziecka (pisze o tym tu: http://iimajka.blog.onet.pl/Reklama-z-radosci,2,ID434334949,n ) i producent zachował się bardzo przyzwoicie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiscie, że nie chodzi i o zwrot tej złotówki czy dwóch tylko o to , że przez takie rzeczy ktos moze sie pochorować;( Ale jestem pewna że sklep wyrzucilby to do kosza i sie tym nie przejmował.
    Zadzwonie moze do sanepidu i jeszcze sprawdze jak to jest z tym podawaniem producenta na opakowaniu bo chyba powinien być- chętnie zadzwonilabym do producennta ale nie mam jak go zlokalizować.
    Nie wiem czy jest sens bo to w sumie blachostka ale z drugiej strony jak wszyscy bedziemy te "drobiazgi" odpuszczac do dalej beda takie rzeczy robic.
    Amielia:
    to również byla biedronka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, Stokrotko, na wielu produktach dostępnych w hiperach i supermarketach jest tylko napis "wyprodukowano w Polsce", nie wiem, czy musi być producent.

    OdpowiedzUsuń
  8. Stokrotko sama nie wiem co Ci poradzić, bo z jednej strony gdyby chodziło tylko o kasę to pal licho to kilka groszy. Ale tutaj chodzi też o to co napisałaś, czyli przypuśćmy, że taka moja siostrzenica co ma 2,5 lat sama sobie z małej lodówki bierze serki i jogurty- zazwyczaj ktoś jej otwiera opakowanie, ale coraz częściej samej jej się udaje otworzyć- jeśli zjadłaby taki serek to w najlepszym wypadku skończyłoby się wymiotami a w najgorszym szkoda gadać! I nie dramatyzuję w tym momencie, tylko tak sobie myślę, że sklep powienien wiedzieć, że są takie serki wadliwe może się wystraszą i wycofają je..? Ale z kolejnej strony to czy warto żebyś Ty w takim stanie (czyli zawansowanej ciąży) szlejała się i stresowała przez takie coś? ..no chyba więcej namieszałam niż pomogłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja też myślę, że warto zadziałać. Przypuszczam, ze wina leży po stronie albo dystrybutora (zły przewóz), albo sklepu (złe przechowywanie).
    Każdy wie, że nie chodzi o kasę... miałam identyczną sytuację w ciąży, tylko zjadłam nie jogurt, a kawałek mrożonej pizzy (biedronkowej). Po pierwszym kęsie mnie cofnęło.... i odpuściłam. Mój mąż dokończył i sobie następnego dnia wolne musiał wziąć ;)
    Kilka razy kupiłam mięso w Biedronce, które po otwarciu zwyczajnie śmierdziało. Jakbym miała sklep pod nosem to poszłabym i im to przy kasie wywaliła... szkoda, że muszę kawałek jechać.
    W każdym razie telefon do sanepidu jak najbardziej wskazany :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze jak nie jest podany producent to ciężko będzie o kontakt. Można zawsze iść do sklepu i przekazać sprawę kierownikowi, ale czy On się tym zajmie to pewności nie ma choć może lepiej go do tego przekonać, bo może trafić na kogoś kto nie będzie w tej kwestii dyskretny a wtedy afera na cały sklep gotowa.

    A Ty nie zdążyłaś zjeść rozumiem (?) (?) (?) !!!

    Free Spirit

    OdpowiedzUsuń