Oj się działo...:(
Nie ze mną, z Połówką.
Ale wszystko już jest w porządku.
Prawie. Poza autem, ale to akurat ma najmniejsze znaczenie.
Jak to mówią: "wyklepie się".
My z Małą ciągle w jednym ciele, na szczęście.
Jak się zbiorę ze wszystkim to napisze trochę.
ważne że nic się poważnego nie stało...czekamy na opis sytuacji:)
OdpowiedzUsuńojejku... ja mam straszny lęk przed rożnymi wypadkami komunikacyjnymi... pamiętam te uczucie, kiedy mój się rozwalił - dobrze, że z Twoją połówką w porządku, bo auto rzeczywiście się wyklepie... trzymajcie się!
OdpowiedzUsuńOj, nadwyraz spokojnie potrafiłaś o tym napisać. Bez krzyków, paniki. Trzymaj się spokojnie!
OdpowiedzUsuńKobieta na szpilkach: Nie mam dzis siły na opisanie co się stało, męczace dni miałam, ale opiszę innym razem tak po krótce chociaż....
OdpowiedzUsuńOLA: Wiem Olu pamiętam, twój pierwszy komentarz u mnie tego dotyczył, a moja Połówka tez wtedy był po wypadku, tyle że nie komunikacyjnym ale powazniejszym w skutkach niz ten, tak naprawde to cud ze on to przeżył, to naprawde było straszne...
OdpowiedzUsuńA później się okazało że jestem w ciązy;)
I wszelkie obliczenia i terminy wskazuja na to ze Mała zjawila się dosłownie chwilę przed tamtym wypadkiem...
I wtedy myslę, ze te najpiękniejsze chwile naprawde przychodzą same....
Kiedy o tym pomyślę, to mam zawsze wigotne oczy....
MEGGIE MUSZKA: Spokojnie bo juz wiem, ze nic mu nie jest, bo spędziłam z nim cały dzień i noc, bo jest tu i już jestem spokojna...
OdpowiedzUsuńA telefon z informacja od niego też przyjełam spokojnie, bez paniki, bez krzyków, powiedział ze nic mu nie jest a ja wsiadłam w samochód i popędziłam przez pół Polski do niego, a właściwie po niego....
Przez pół Polski - podziwiam naprawdę. Mnie to by się zaraz trzęsły ręce.
OdpowiedzUsuńNo z tym pół to trochę przesadziłam, bo tylko ze 200km, ale wtedy to mi się wydawało że on jest niemal na końcu świata.
OdpowiedzUsuńTo i tak sporo no i w nocy.
OdpowiedzUsuń