środa, 31 sierpnia 2011

Ciężarna w kolejce przed koleją....

"O Psie, który jeździł koleją" już było, a o Stokrotce, która jeździła samochodem jeszcze nie...

Stokrotka ma samochód.
Taki nie duży i nie młody, ale ukochany.
Stokrotka dużo jeździ. Generalnie to nawet podejrzewa, że może urodzić za kierownicą w czasie jazdy, co nawet by chyba znajomych Stokrotki zbytnio nie zdziwiło. To Wam opowiem, co tej Stokrotce się przydarzyło, tylko nie mówcie nikomu, bo Stokrotka się tego bardzo wstydzi i powiedziała o tym tylko Połówce, i chyba już więcej nikomu nie powie, bo strasznie jej z tym głupio.
Otóż pewnego upalnego popołudnia Stokrotka wracała z wizyty lekarskiej oczywiście jechała sama swoim autkiem. Było to jakiś miesiąc temu, upał tego dnia był okropny, a drogę za sobą miała długą i była już strasznie zmęczona.
|Niecały kilometr od domu Stokrotka musi przejechać przez strzeżony przejazd kolejowy, a że droga jest rangi wojewódzkiej a linia kolejowa wschód-zachód, więc obie trasy bardzo uczęszczane przez pojazdy różnistej rasy to, kiedy by się nie jechało to w zasadzie przejazd jest zamknięty i trzeba czekać. No, więc jedzie sobie zmęczona Stokrotka tym autkiem, i jak na złość tuż przed jej nosem pan przejazd zaczął zamykać, no to Stokrotka grzecznie autko zatrzymała i czeka. I czeka. I czeka. I czeka. Cholera minęło sześć minut a żadnego pociągu ani widu ani słychu, a tu upał taki, i spać się chce, i wszytko boli a do domu jakieś 800 metrów.
I Stokrotka.... Zasnęła.
Tak w samochodzie, za kierownicą, stojąc przed opuszczonymi szlabanami!
Pewnie na mnie trąbili jak dróżnik otworzył przejazd, ale nic nie słyszałam, dopiero jakiś Pan obudził mnie stukając w szybę.
Cholera jak ja się wtedy zerwałam. A jak się głupio czułam! Ruszyłam szybko, jak się zorientowałam, o co chodzi, żeby tego przejazdu dłużej nie blokować, ale zdążyłam przejechać tylko ja i ten pan za mną i znów przejazd zamknęli. A że mam radio CB to spodziewałam się, że mnie zaraz zlinczują...
I słyszę:
Co tam się dzieje na tym przejeździe, że korek taki?
A nic, jakaś babka zasnęła za kierownicą, ale dajcie jej spokój w ciąży kobita to się mogła źle poczuć.


Nie odważyłam się nic powiedzieć....

10 komentarzy:

  1. hi hi hi hi
    oj Stokrotka! ale opowieść!

    ja do samego końca ciąży jeździłam autem, szczególnie pod koniec było mi niedobrze jako pasażer, więc nawet na porodówkę zawiozłam się sama (Skarb jako pasażer) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mam prawka, ale strasznie lubię jak się mnie wozi, siedzę sobie jak królowa:) A zasnąć będąc w ciąży to żadne przestępstwo, ale nasz przywilej:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. eee tam, żaden wstyd! a jacy ludzie uprzejmi że cię tam nie zwyzywali tylko ze zrozumieniem potraktowali :)

    sivi

    OdpowiedzUsuń
  4. To wcale nie było śmieszne, raczej prerażające. Dobrze, że skończyło się tylko na odrobinie wstydu i komentarzach CB-radiowców. Uważaj na siebie kochana i wrzuć na luz na tej końcówce - chociaż to co Ciebie takie niepodobne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ola:
    Pewnie ja też sie sama zawioze;)
    Lubie jeżdzic autkiem i nie wyobrażam sobie jak miałabym nie jeżdzic szczegolnie teraz kiedy przy przejsciu paru metrów zadyszki dostaje;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nikki:
    No tak, niby przywilej, ale za kierownicą?! Z drugiej strony zamknięcie przejazdu na 6 min przed pociagiem to trochgę przesada chyba, to znaczy ja ostatnia godzina jaką pamiętam to wlaśnie ze sześć minut, a kiedy ten pociag nadjechał czy po tych 6 czy po 10 to nie wiem, bo spałam;)
    I to zależy od tego który dróżnik jest na rogatce, czasem sprawnie to idzie a czasem sie stoi i po 15 minut;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Sivi:
    Myślę, ze wyzywali mnie wczesniej, ale spałam wiec mnie wiazanki ominęły....
    a jak już pojechalam przez ten przejazd, to po chwili byłam w domu i nie słyszałam wiecej;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Figa:
    Nop tak dla nas teraz to :))) ale dla tych co za mna stali to było :< @#%^#%^& ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Milena:
    Na szczęscie to podczas stania a nie jazdy, ale masz racje mogło sie skończyc gorzej.
    A wrzucić na luz chyba nie potrafie... no chyba że już nie będę miała wyjscia
    Pozdrawiam Cie ciepło i ciesze się ze czasem tu jeszcze zaglądasz...

    OdpowiedzUsuń
  10. :))) ale fajna historia :)))
    Stokrotko nie przejmuj się, nawet jak ktoś puścił wiązankę, to zaraz po wyjaśnieniu pukającego, sam się w łeb musiał popukać! :)))

    OdpowiedzUsuń