"O Psie, który jeździł koleją" już było, a o Stokrotce, która jeździła samochodem jeszcze nie...
Stokrotka ma samochód.
Taki nie duży i nie młody, ale ukochany.
Stokrotka dużo jeździ. Generalnie to nawet podejrzewa, że może urodzić za kierownicą w czasie jazdy, co nawet by chyba znajomych Stokrotki zbytnio nie zdziwiło. To Wam opowiem, co tej Stokrotce się przydarzyło, tylko nie mówcie nikomu, bo Stokrotka się tego bardzo wstydzi i powiedziała o tym tylko Połówce, i chyba już więcej nikomu nie powie, bo strasznie jej z tym głupio.
Otóż pewnego upalnego popołudnia Stokrotka wracała z wizyty lekarskiej oczywiście jechała sama swoim autkiem. Było to jakiś miesiąc temu, upał tego dnia był okropny, a drogę za sobą miała długą i była już strasznie zmęczona.
|Niecały kilometr od domu Stokrotka musi przejechać przez strzeżony przejazd kolejowy, a że droga jest rangi wojewódzkiej a linia kolejowa wschód-zachód, więc obie trasy bardzo uczęszczane przez pojazdy różnistej rasy to, kiedy by się nie jechało to w zasadzie przejazd jest zamknięty i trzeba czekać. No, więc jedzie sobie zmęczona Stokrotka tym autkiem, i jak na złość tuż przed jej nosem pan przejazd zaczął zamykać, no to Stokrotka grzecznie autko zatrzymała i czeka. I czeka. I czeka. I czeka. Cholera minęło sześć minut a żadnego pociągu ani widu ani słychu, a tu upał taki, i spać się chce, i wszytko boli a do domu jakieś 800 metrów.
I Stokrotka.... Zasnęła.
Tak w samochodzie, za kierownicą, stojąc przed opuszczonymi szlabanami!
Pewnie na mnie trąbili jak dróżnik otworzył przejazd, ale nic nie słyszałam, dopiero jakiś Pan obudził mnie stukając w szybę.
Cholera jak ja się wtedy zerwałam. A jak się głupio czułam! Ruszyłam szybko, jak się zorientowałam, o co chodzi, żeby tego przejazdu dłużej nie blokować, ale zdążyłam przejechać tylko ja i ten pan za mną i znów przejazd zamknęli. A że mam radio CB to spodziewałam się, że mnie zaraz zlinczują...
I słyszę:
Co tam się dzieje na tym przejeździe, że korek taki?
A nic, jakaś babka zasnęła za kierownicą, ale dajcie jej spokój w ciąży kobita to się mogła źle poczuć.
Nie odważyłam się nic powiedzieć....
hi hi hi hi
OdpowiedzUsuńoj Stokrotka! ale opowieść!
ja do samego końca ciąży jeździłam autem, szczególnie pod koniec było mi niedobrze jako pasażer, więc nawet na porodówkę zawiozłam się sama (Skarb jako pasażer) ;-)
Ja nie mam prawka, ale strasznie lubię jak się mnie wozi, siedzę sobie jak królowa:) A zasnąć będąc w ciąży to żadne przestępstwo, ale nasz przywilej:)))
OdpowiedzUsuńeee tam, żaden wstyd! a jacy ludzie uprzejmi że cię tam nie zwyzywali tylko ze zrozumieniem potraktowali :)
OdpowiedzUsuńsivi
To wcale nie było śmieszne, raczej prerażające. Dobrze, że skończyło się tylko na odrobinie wstydu i komentarzach CB-radiowców. Uważaj na siebie kochana i wrzuć na luz na tej końcówce - chociaż to co Ciebie takie niepodobne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOla:
OdpowiedzUsuńPewnie ja też sie sama zawioze;)
Lubie jeżdzic autkiem i nie wyobrażam sobie jak miałabym nie jeżdzic szczegolnie teraz kiedy przy przejsciu paru metrów zadyszki dostaje;)
Nikki:
OdpowiedzUsuńNo tak, niby przywilej, ale za kierownicą?! Z drugiej strony zamknięcie przejazdu na 6 min przed pociagiem to trochgę przesada chyba, to znaczy ja ostatnia godzina jaką pamiętam to wlaśnie ze sześć minut, a kiedy ten pociag nadjechał czy po tych 6 czy po 10 to nie wiem, bo spałam;)
I to zależy od tego który dróżnik jest na rogatce, czasem sprawnie to idzie a czasem sie stoi i po 15 minut;(
Sivi:
OdpowiedzUsuńMyślę, ze wyzywali mnie wczesniej, ale spałam wiec mnie wiazanki ominęły....
a jak już pojechalam przez ten przejazd, to po chwili byłam w domu i nie słyszałam wiecej;)
Figa:
OdpowiedzUsuńNop tak dla nas teraz to :))) ale dla tych co za mna stali to było :< @#%^#%^& ;)
Milena:
OdpowiedzUsuńNa szczęscie to podczas stania a nie jazdy, ale masz racje mogło sie skończyc gorzej.
A wrzucić na luz chyba nie potrafie... no chyba że już nie będę miała wyjscia
Pozdrawiam Cie ciepło i ciesze się ze czasem tu jeszcze zaglądasz...
:))) ale fajna historia :)))
OdpowiedzUsuńStokrotko nie przejmuj się, nawet jak ktoś puścił wiązankę, to zaraz po wyjaśnieniu pukającego, sam się w łeb musiał popukać! :)))